Nierówna walka
Właścicielką działki przy ul. Raciborskiej jest Maria Spyra. Wcześniej mieszkała tu jej mama i brat. Problemy z domem zaczęły się pięć lat temu. Podczas prac przy budowie sieci wodociągowej prawdopodobnie uszkodzono rury drenażowe, biegnące naprzeciwko domu. Po jakimś czasie pojawiła się wilgoć w piwnicy. – Firma, która prowadziła prace, była bardzo niedbała. Sąsiedzi też się na nich skarżyli – twierdzi pani Maria.
Najpierw silne zawilgocenie pojawiło się w piwnicy. – Brat sam te grzyby rękami ściągał ze ścian i sufitu, ale nic się z tym dalej nie robiło. Kiedy brat zmarł, przychodziły mi takie różne myśli do głowy, czy to nie przez to zawilgocenie domu. On nigdy nie chorował, ciężko pracował w lesie, pomagał sąsiadom w gospodarstwie. Gdyby umarł na wątrobę, pogodziłabym się z tym, ale zawał? Myślę, że przyczyną mógł być ten grzyb – mówi kobieta.
Dlatego przeraziło ją, kiedy wilgoć pojawiła się w mieszkaniu. – W listopadzie kupiliśmy mamie tapczan. Po miesiącu, podczas świątecznych porządków, przesunęliśmy go, a pod nim już był grzyb. Zakazaliśmy jej tam spać. Po śmierci brata zerwaliśmy podłogę w mieszkaniu. Pod dywanem były całe kwiaty z grzyba, jak namalowane. Meble były przyrośnięte od spodu, a smród był nie do opisania. Trzeba było w maskach chodzić, nie dało się wytrzymać. Deski z podłogi w rękach się rozpadały, a meble prawie wszystkie trzeba było spalić – opowiada pani Maria. Jej zdaniem to właśnie silne zawilgocenie i zagrzybienie budynku było przyczyną śmierci jej matki w lutym tego roku. – Mama chorowała na serce. Robiła masę badań, dbała o siebie, co miesiąc jeździłam z nią do lekarza i nigdy nikt nie wykrył u niej zmian rakowych. W lipcu zeszłego roku źle się poczuła. Wezwałam lekarza, który ją skierował na badania, okazało się, że to nowotwór złośliwy. Lekarz powiedział, że rak dotknął wszystkiego: narządów rodnych, kości ogonowej, nerek, wątroby. To był czysty horror, w tak krótkim czasie dowiedzieć się, że mama choruje na raka wszystkiego, przecież cały czas leczyła się na serce. Czytałam w encyklopedii, że grzyb jest rakotwórczy, a ona na tym spała. To na pewno przez to – dodaje.
Właścicielka działki przy ul. Raciborskiej podkreśla, że problemy z wilgocią zaczęły się dopiero przy budowie wodociągu. – Wcześniej dom był suchy. Składowaliśmy owoce w piwnicy – przekonuje. Jeszcze jej matka interweniowała w Gminnym Przedsiębiorstwie Wodociągów i Kanalizacji w Kuźni Raciborskiej. Pracownicy przedsiębiorstwa potwierdzili zawilgocenie i zagrzybienie budynku i zorganizowali wizję lokalną. – Wydawało mi się, że rzeczowo podejdą do sprawy. Starali się coś na nowo przekopać, ale to nie pomogło. Nie stwierdzili, czy drenaż jest faktycznie uszkodzony. Trzeba się dowiedzieć, skąd ta woda się bierze, okopać dom, ale on stoi przy drodze wojewódzkiej i nie można tego ruszyć. Sołtys wystosował pismo do Powiatowego Zarządu Dróg, aby odbyła się wizja lokalna z udziałem przedstawicieli PZD i ZDW. Może w końcu uda się coś z tym zrobić. A z drugiej strony ktoś te roboty odebrał, wziął za to odpowiedzialność. Więc dlaczego teraz winnych nie ma? – pyta bezradnie Maria Spyra.
Cezariusz Magot – mykolog budowlany
Są dwa rodzaje grzybów – domowe i pleśniowe. Te pierwsze wpływają na konstrukcję budynków. Pleśniowe natomiast negatywnie wpływają na organizm ludzki. Kontakt człowieka z grzybem jest bardzo szkodliwy. Są udokumentowane przypadki ciężkiego pogorszenia stanu zdrowia. Musi to być jednak poparte badaniami próbek mykologicznych. Trzeba by stwierdzić, jaki to rodzaj grzyba, jak długo człowiek tam przebywał. Jedni ludzie są bardziej podatni na działanie grzyba, inni mniej.
Wojciech Błajda – kierownik Referatu Inwestycji Urzędu Miejskiego w Kuźni Raciborskiej
Gmina wystąpi do firmy, która wykonywała prace przy budowie wodociągu, z prośbą o sprawdzenie sprawy. Jeśli to nie pomoże, wykonamy ekspertyzę budowlaną, żeby sprawdzić, co jest przyczyną zawilgocenia. Na pewno tego tak nie zostawimy. Inna sprawa, że odbiór prac był dokonywany kilka lat temu. Byli wtedy obecni przedstawiciele urzędu i sołectwa i nikt nie zgłaszał żadnych uwag, skarg. Dlaczego wtedy nikt nie powiedział, że coś zostało uszkodzone? Teraz bardzo trudno będzie udowodnić, że coś było nie tak. Trzeba będzie zlecić ekspertyzę.
(e.Ż)