Muszą szukać sami
Młode małżeństwo od kilku miesięcy walczy o zamianę komunalnego mieszkania. Ostatnie piętro budynku daje się we znaki szczególnie pani Izabeli, matce ośmiomiesięcznego Patryka.
– Na tym poddaszu nie da się żyć – mówi młoda matka. – W lecie panuje tu wysoka temperatura bo dach się nagrzewa. W zimie z kolei walczymy z chłodem – dodaje. Państwo Madejowie zajmują we trójkę kawalerkę o powierzchni 31 metrów kwadratowych. Sami musieli zrobić sobie łazienkę, by mieszkać w ludzkich warunkach. Pani Izabela najbardziej boi się zimy. Wnoszenie opału na ostatnie piętro budynku z jej chorym kręgosłupem jest niezwykle trudne.
Czy problemy zdrowotne to wystarczający powód do zamiany mieszkania? Pracownicy Miejskiego Zarządu Budynków mają wątpliwości i odsyłają do urzędu miasta. – My tylko administrujemy budynkami. Decyzje o przyznawaniu mieszkania podejmuje Wydział Lokalowy raciborskiego magistratu – wyjaśnia Stanisław Borówka, kierownik MZB. Jak się dowiedzieliśmy w urzędzie, zamiana, o którą walczą Madejowie, jest raczej nierealna. Wielu ludzi chciałoby mieszkać w takim lokalu. – Choć mieszkanie, które zajmują państwo Madejowie nie jest bez wad, ich podstawowe potrzeby lokalowe zostały zaspokojone. Otrzymali od nas mieszkanie o powierzchni 31 metrów kwadratowych – wyjaśnia Barbara Krzos-Kulasza, naczelnik wydziału. – Znam dobrze przypadek tego małżeństwa, ale niestety nie posiadamy mieszkań na zamianę. Jedyny sposób by wyprowadzili się z ulicy Nowej do innego komunalnego mieszkania to zamiana. Muszą sami znaleźć chętnego, który się z nimi zamieni lokalami. My ze swojej strony bezpłatnie udostępniamy listę takich chętnych osób – tłumaczy naczelnik.
Madejowie twierdzą, że próbowali szukać, ale gdy potencjalny lokator oglądał mieszkanie, rezygnował. – Każdego przeraża położenie tego mieszkania na poddaszu. Na piętrze sąsiadujemy tylko ze strychem. Proponowano nam również wykupienie mieszkania, ale nie stać nas nawet na te 20 proc. wartości. Z tego, co mówią fachowcy, ciężko później sprzedać lokal taki jak nasz – dodaje zmartwiona matka.
Niestety, w zasobach MZB nie można przebierać. – Mamy pewną pulę pustych mieszkań, ale w takim mieście jak Racibórz muszą one pozostać w rezerwie. Gdy nastąpi jakaś katastrofa będziemy tam umieszczać naszych lokatorów – mówi szef MZB.
Nie tylko racibórz
Miejski Zarząd Budynków w Raciborzu administruje ponad dwustoma budynkami należącymi do miasta. Osoby starające się o mieszkanie komunalne muszą nawet latami czekać w kolejce. Sytuacja w Raciborzu nie jest jednak tak dramatyczna, jak w rybnickim Zakładzie Gospodarki Mieszkaniowej, w której na mieszkanie komunalne można czekać nawet jedenaście lat. Głośnym echem w Rybniku odbiła się niedawno sprawa Henryka Stańdury, który zdaniem ZGM nielegalnie zajął jeden z lokali. Sprawa lada dzień trafi na wokandę sądu. Niepełnosprawny emeryt sam oddłużył i odremontował zaniedbane mieszkanie.
Adrian Czarnota