List do redakcji
Szanowna Redakcjo!
Gdyby zarządców dróg publicznych zapytać, po co i dlaczego wycinają drzewa rosnące na poboczach dróg, mają oni odpowiedź z góry przygotowaną: „My odpowiadamy za bezpieczeństwo na drogach… drzewa, które tracą stabilność i grożą przewróceniem, są wycinane.” Wiadomo mi, że do wykonania tych usług Zarządcy Dróg zazwyczaj wybierają firmy oferujące wycinkę w zamian za pozyskane drewno. Nie ma z tym problemu, jeśli przeznaczone do usunięcia drzewa są zdrowe, trwałe, twarde, a cenne drewno stanowi godziwą zapłatę za wykonaną usługę. Jeżeli natomiast drzewa przydrożne nie mają żadnej wartości użytkowej, a przy lada podmuchach wiatru walą się jak słupy na drogę tuż przed nadjeżdżające samochody powodujące wypadki, wtedy o dziwo, rzekoma troska służb drogowych o bezpieczeństwo ruchu na drodze momentalnie znika, bez względu na panujące zagrożenie, a potrzebą zapobiegania wypadkom nikt nie jest zainteresowany.
W uzasadnieniu tej szokującej opinii posłużę się przykładem: Dnia 19 stycznia 2007 roku w Brzeziu na skrzyżowaniu ulic Brzeskiej i Wiatrakowej na jadącą fiatem 126p kobietę spadł potężny konar drzewa i uderzając w pojazd, zniszczył cały przód samochodu. Gdyby konar spadł na dach, mogłoby dojść do tragedii. Przybyli na miejsce policjanci określili sytuację jako „szczęście w nieszczęściu”. O tym wypadku pisały „Nowiny Raciborskie” z dnia 23 stycznia 2007.
Sądziłem, że po tym wypadku jak najszybsze usunięcie drzew zagrażających bezpieczeństwu ludzi na drodze jest tylko kwestią czasu. Od tego dnia upłynęło osiemnaście miesięcy i do dziś, ani zarząd dróg, ani policja, ani straż miejska nie zadbały o wycięcie „groźnych” drzew lub choćby tylko o ich należytą pielęgnację – dokładnie tak, jakby wszyscy czekali aż w tym miejscu dojdzie do wypadku śmiertelnego! „Zwykły” i niegroźny w skutkach wypadek, o którym piszę powyżej, nikogo niczego nie nauczył. Kiedy wreszcie Polak zmądrzeje???
Pnie większości sędziwych lip rosnących na zapłociu ogródków działkowych przy ulicy Brzeskiej, tj. w miejscu, w którym doszło do wypadku, są w stanie silnie zaawansowanej próchnicy sięgającej prawie po szczyty koron tych drzew. Wskutek powstałych infekcji grzybiczych wewnątrz pni powstały obszerne dziuple, z których wyrastają potężne, ledwie trzymające się pnia konary, które przy lada podmuchu wiatru grożą załamaniem i upadkiem na nawierzchnię ruchliwej drogi.
Czyżby służby drogowe (wiosną akurat w tym miejscu remontowano drogę), policja, straż miejska (często tędy przejeżdżająca) nie dostrzegały tych niebezpieczeństw? A może po prostu nie chcą ich wiedzieć? Że z tych lip nie da się pozyskać cennego drewna, to nie oznacza, że odpowiedzialne służby nie mają obowiązku zapobiegania w tym miejscu wypadkom.
Szanowna Redakcjo! Traktując Wasz poczytny i lubiany w naszym regionie Tygodnik jako trybunę społeczną otwartą dla wszystkich ludzi dobrej woli, zwracam się z prośbą o opublikowanie mojego listu, a także o podjęcie bezzwłocznej interwencji u władz Raciborza, zanim w tym miejscu dojdzie do kolejnego wypadku. Oby nie był to wypadek śmiertelny!
Roman Pieła
Społeczny Opiekun Przyrody