Przypadkowe spotkanie, miłość na całe życie
– Kocham go za to, że jest dobrym człowiekiem – z uśmiechem mówi pani Leokadia (69lat).
– Jest najładniejsza ze wszystkich. Ja w niej widzę cały świat – zapewnia pan Franciszek (71).
Państwo Cymermanowie z Raciborza obchodzą jubileusz 50-lecia pożycia małżeńskiego. Ich historia rozpoczęła się 51 lat temu w Nasiedlu. - Pracowałem tam przy budowie szkoły. Zajmowałem pokój nad mieszkaniem siostry mojej żony – wspomina pan Franciszek. Pewnego dnia pani Leokadia wybrała się by ją odwiedzić i spotkała swojego przyszłego męża. – Gdy mnie zobaczył, zaczął rozmowę i po chwili zaprosił na randkę – opowiada jubilatka. – Chyba się jej spodobałem bo się zgodziła – z uśmiechem dodaje jej mąż. – To było 13 marca 1957 roku – bez wahania podaje datę.
Para postanowiła się pobrać 6 lipca tego samego roku. – To był bardzo ciepły dzień, wzięliśmy tylko ślub cywilny, bo mąż miał powołanie do wojska i na kościelny czekaliśmy aż wróci – opowiada pani Leokadia.
Pan Franciszek 3 lata służył w Powidzu koło Gniezna. Żona odwiedzała go raz w miesiącu. – Moje serce zabrał ze sobą, tęskniłam i cierpliwie czekałam – wyznaje kobieta. Po powrocie pana Franciszka z wojska i ślubie, małżonkowie przeprowadzili się do Raciborza i mieszkają tu już 47 lat. Jaka jest recepta na udane życie we dwoje? – Tak naprawdę to jest bardzo proste – wyjaśnia jubilat. – Trzeba szanować się wzajemnie i każdy problem rozwiązywać wspólnie. Ważne, żeby umieć sobie przebaczać - mówi. – I jeszcze musi być zrozumienie dla drugiej osoby – dodaje pani Leokadia. – Wtedy nie może się nie udać – twierdzą zgodnie.
Małżonkowie doczekali się 4 dzieci, 17 wnuków i 9 prawnuków. Dwie córki: Bogusia (47) i Bożena (50) mieszkają za granicą. Syn Andrzej (44) jest kierowcą, a trzecia córka Marysia (48) mieszka z rodziną w Gliwicach.
Ela Gładkowska