Najważniejsza jest harmonia
Oboje pochodzą z Rudy Kozielskiej, ale poznali się dopiero po II wojnie światowej. – Była wtedy straszna bieda, nic nie było. Ja dopiero co wyszłam ze szkoły, on był o osiem lat starszy. Właśnie wrócił z wojny, przeszedł przez wieś i tak się poznaliśmy – wspomina pani Genowefa. – Chłopców wtedy nie było dużo, był duży wybór dziewczyn – śmieje się pan Rudolf. – Z mojego rocznika tylko ja zostałem, reszta poginęła – dodaje zamyślony.
28 sierpnia 1948 r. wzięli ślub cywilny, a dwa dni później kościelny. Pan Rudolf był stolarzem, a pani Genowefa pracowała w polu i zajmowała się domem. Dochowali się trzech córek: Marii, Ireny i Cecylii. Mają też sześcioro wnucząt i dwoje prawnucząt.
Małżonkowie wspierają się wzajemnie i pomagają sobie jak mogą. – Dawniej, jak mąż pracował, to ja musiałam się wszystkim w domu zajmować. Teraz, kiedy jestem po operacji biodra, to on pali w piecu, robi zakupy, pomaga – chwali męża pani Genowefa. Pan Rudolf sam też codziennie przygotowuje sobie swój ulubiony przysmak – „broutzupa”, czyli tzw. zupę chlebową.
Jubilaci, po 60 wspólnie spędzonych latach, wiedzą, że małżeństwo to nie ciągła sielanka. – Roztomaicie to bywo. Roz z gorki, roz pod gorka – mówi pan Rudolf. – Młodym mogę polecić, żeby umiały wybaczyć tym chłopiskom, a nie wadzić się. Najważniejsza jest harmonia – uśmiecha się pobłażliwie pani Genowefa.
(e.Ż)