Potrzebny był tylko kij, piłka i chęć do gry
Zapewne mało kto pamięta, że na Śląsku była taka dyscyplina, która w swoim czasie cieszyła się ogromnym zainteresowaniem prawie wszystkich mieszkańców tutejszych wiosek.
Dziś mało kto z dorosłych osób gra w piłkę palantową. Dominuje ona obecnie jedynie w szkołach podstawowych jako atrakcyjna forma spędzenia lekcji WF-u przez młodych sportowców. W przeszłości jednak rozgrywano wiele meczy w tej dyscyplinie na poziomie rozgrywek klubowych Mistrzostw Polski.
Jak się gra?
Drużyna liczyła sobie 12 zawodników i dzieliła się na dwie formacje – serie po 6-ciu zawodników. W zasadzie każda drużyna typowała do pierwszej serii ludzi sprawdzonych, o dobrej kondycji i szybkim biegu, a zarazem zwinnych, żeby nie dali się trafić piłką, bo to oni w większości decydowali o wygranej lub przegranej w meczu. Każdy zawodnik miał swój numer. Kolejność numeru zawodnika odgrywała kluczową rolę w podbijaniu piłki w danym meczu.
Całe spotkanie trwało 60 minut z jedną 5 minutową przerwą. Na samym początku kapitanowie obu drużyn wraz z sędzią zawodów dokonywali losowania pól boiska. Ekipa, która jako pierwsza wylosowała „gniazdo”, była w komfortowej sytuacji, ponieważ jako pierwsza miała szansę zdobyć „biegi” lub punkty. Drużyna w „gnieździe” miała dwie możliwości zdobycia punktów: przez uderzenie piłki kijem na odległość niekrótszą niż 70 m, ale tak, by piłka nie przekroczyła w locie bocznych linii boiska. Drugą możliwością były punkty za przebiegnięcie zawodnika z miejsca startu do słupków biegowych i z powrotem. Rywal w polu boiska miał tylko jedną skromną możliwość złapania podbijanej piłki wyłącznie do jednej ręki, tzw. „chwytek”.
Drużyna ustawiona w polu, aby zdobyć „gniazdo”, musiała złapać piłkę, otoczyć i trafić któregokolwiek z biegnących zawodników drużyny przeciwnej. Dlatego cała uwaga skupiała się na jak najszybszym zdobyciu „królestwa” czyli „gniazda”. W każdej drużynie było też kilku wyśmienitych zawodników, którzy przy pełnym uderzeniu piłki uzyskiwali zawrotną odległość jej lotu, nawet do 140 m, co było dla ekipy dużym atutem.
Ciekawostką jest fakt, że zawodnicy wszystkich drużyn grali boso. Boisko do gry w palanta było prostokątem o wymiarach 25 x 70 m. Sprzęt potrzebny do gry to tylko piłka i kij.
Historyczne drużyny
Po latach przygnębienia i bardzo przykrych doświadczeń drugiej wojny światowej Ślązacy byli spragnieni odrobiny rozrywki, dlatego w każdej miejscowości powstawały Ludowe Zespoły Sportowe, w których organizowały się drużyny do gry w palanta. W powiecie raciborskim powstały takie składy, jak: Krzanowice, Studzienna, Sudół, Wojnowice, Samborowice, Lekartów, Cyprzanów, Pietrowice Wielkie, Kornica, Pawłów, Maków i Żerdziny.
W roku 1973 ekipa LZS Kornica zdobyła wicemistrzostwo Polski, a najlepszym zawodnikiem tej drużyny okazał się młody, utalentowany Józef Paździera, mający przydomek Esor. – W tamtym pamiętnym roku ukończyliśmy rozgrywki ligowe z jednakową ilością punktów co Silesia Rybnik, więc w myśl regulaminu musiało dojść do dodatkowego barażowego meczu na neutralnym gruncie. Wybór padł na stadion miejski w Raciborzu. Rybniczanie okazali się jednak lepszym zespołem, wygrywając finałowy mecz wynikiem 47:32 i zdobywając tym samym po raz siódmy tytuł Mistrza Polski – wspomina wieloletni zawodnik LZS Kornicy, Werner Weiss.
Na jednym ze spotkań sprawozdawczo-organizacyjnych odbywających się po zakończeniu rozgrywek zaczęto propagować nową dyscyplinę sportową baseball i usilnie namawiano prezesów klubów do zmiany uprawianej dyscypliny. Ale, jak się rzekło „starych drzew się nie przesadza”, tak też i kluby z powiatu raciborskiego odrzuciły tę propozycję.
Wieloletni zawodnik LZS Kornica, Werner Weiss
Były to bardzo sympatyczne czasy, już po wojnie i w tamtym okresie piłka palantowa zdecydowanie górowała nad innymi dyscyplinami. Pamiętam, że rozgrywaliśmy mecze podczas takich 3-tygodniowych festynach sportowych. Niejednokrotnie brakowało miejsca na boiskach trawiastych i rozgrywaliśmy spotkania na ściernisku m.in. w Pietrowicach Wielkich. Była to wyjątkowa, typowo amatorska dyscyplina. Integrowała ze sobą wielu młodych ludzi, sprawiała wielką radość i grać w nią mógł każdy. Nie trzeba było wiele. Graliśmy na boso i wystarczył jedynie kij i piłka, oraz w miarę równe pole do gry. Ja całe swoje życie poświęciłem tej grze. Rozpocząłem przygodę z tą dyscypliną w 1951 r. i pamiętam, że mając wtedy 16 lat, byłem najmłodszym zawodnikiem w drużynie. Uprawiałem ten sport cały czas i gdy po latach osiągnąłem wiek 42 lat okazało się, że byłem najstarszym członkiem swojej ekipy. Obecnie niestety ta dyscyplina zamarła niemalże całkowicie. U młodych dominuje teraz piłka nożna i inne sporty.
(asr)