Kobyla marzy o sali, a gimnazjum o szatniach
Najlepiej w gminie Kornowac uczą się dzieci z Rzuchowa, najmniejszej szkoły w gminie. Wielu młodych mieszkańców sołectwa wybiera jednak placówki w sąsiedniej Pstrążnej oraz Lyskach. – Bo do kornowackiego gimnazjum mają 1,5 km. Po niezwykle ruchliwej drodze – zauważył sołtys wsi.
Niepokojącymi nazwał wyniki w nauce osiągane przez szkołę z Pogrzebienia jej wychowanek a obecny szef rady Kornowaca Paweł Duda. – Mamy trudności natury wychowawczej – przyznała dyrektor placówki. – Wiem, co oznacza mieć u siebie dzieci z domu dziecka – wsparła ją koleżanka z Rzuchowa.
W rozwojowej wsi, jak nazwała Kobylę dyrektor miejscowego ZSP Joanna Kolarczyk, buduje domy wielu młodych mieszkańców, którzy przeprowadzili się tam z Raciborza. – Chętnie zapisywaliby dzieci do naszej szkoły, ale wskazują na brak sali gimnastycznej – wyjaśniła. Ma już koncepcję budowy takiego obiektu, o wymiarach 18 na 9 metrów. Liczy, że za kolejnej kadencji na stanowisku zespół zyska salę. – A już w przyszłym roku o parę godzin wydłużymy pracę w świetlicy, aby dzieci, które nie mają na miejscu krewnych, mogli zaczekać u nas na rodziców wracających z pracy – zapowiedziała Kolarczyk.
Prowadząca ZSP w Pogrzebieniu Joanna Krasek starała się wytłumaczyć słabe wyniki w nauce uczniów swojej placówki. Jeszcze w 2003 i 2005 roku osiągali dobre rezultaty. Rok później zaczęły się pogarszać. Dyrektor przypomniała, że uczą się u niej dzieci z miejscowej placówki opiekuńczej. – Mamy problemy wychowawcze, przed lekcją trzeba dyscyplinować klasy. Dzieci są niedopilnowane, nie mają śniadań, nie odrabiają zadań domowych – mówiła. Dodała, że rodziców musi wzywać listami poleconymi, co nigdy wcześniej się nie zdarzało.
O potrzebach kornowackiego gimnazjum opowiedział dyrektor Jan Bugdol. – Bramki mamy 30-letnie, aż się proszą o wymianę. Musimy też zbudować szatnie i przenieść tam szafki z korytarza. Wystarczy przykleić dwie ściany do budynku szkoły i problem z głowy – stwierdził Bugdol. Dyrektor gimnazjum zaznaczył, że i u niego jest sporo uczniów z orzeczeniami poradni. – Mam ich 22 i gdyby podzielić to wychodzi, że jest ich po kilku w każdej z klas – wyliczył.
(ma.w)