Dużo zależy od kobiety
65 lat temu Stanisław Kuc, młody podoficer stacjonujący w Owsiszczach poszedł zamówić do miejscowego piekarza chleb. Z piekarni wrócił z Luizy, jedną z czterech córek piekarza i swoją przyszłą żoną. Tak się zaczęła historia pary, która 10 czerwca 2011 r. obchodziła stalowe gody.
Już po pół roku odprawiono wesele. Na uroczystość zeszli się mieszkańcy z okolicznych wiosek. Wszyscy byli ciekawi co będzie ze ślubu żołnierza Polaka, który przyjechał na Śląsk z Kresów i miejscowej Niemki. Nikt nie przewidział, że będą razem 65 lat.
Po ślubie młoda para przeprowadziła się do Milicza miedzy Wrocławiem a Poznaniem. Tu, własnymi rękami odbudowywali zdewastowany dom. Za żołd i pieniądze ze sprzedaży papierosów wstawili okna. Na młodą Luizy Polacy patrzyli z nieufnością. Mówili o niej „Niemka”. – Kiedy zaczęłam piec chleb i zdziwiłam miejscowego nauczyciela, że potrafię pisać po polsku, ludzie się szybko do mnie przekonali – uśmiecha się Luizy. Chleb młodej Niemki był o tyle dobry, że miliczanie woleli go od tych z miejscowych piekarni. – W wiosce piekli na drożdżach, a mój ojciec zawsze mówił „ostatnia gospodyni co na drożdżach chleb piecze” – wspomina.
Luizy ciągnęło do rodzinnych stron. Po siedmiu latach wspólnie z mężem zamieszkali w Raciborzu. Stanisław nie chciał zostać w wojsku. Długo pracował w przedsiębiorstwie transportowo-budowlanym przy ul. Reymonta, potocznie zwanym „haiks”.
Żona była wychowana w wiosce i ciągnęło ją do ziemi. Zdecydowali się na przeprowadzkę do Gamowa. Tu mieszkali w domku na środku pola. Luizy była szczęśliwa. Radość nie zniknęła gdy po kilku latach kupili zniszczone gospodarstwo w Pietraszynie. Stanisław pracował dodatkowo przy rozbiórkach, a wszystkie pieniądze przeznaczali na dom i dzieci. Już wtedy mieli córkę i dwóch synów. Dziś Państwo Kucowie mają 10 wnuków i 16 prawnuków. – Jesteśmy rodziną produkcyjną – uśmiecha się pan Stanisław.
W Pietraszynie mieli 12 ha pola. Poza uprawami był liczny inwentarz. – Nie mieliśmy czasu na zajęcia poza pracą, całe życie zarabialiśmy na wychowanie dzieci – mówią wspólnie jubilaci. Pomimo sędziwego wieku Luizy do dziś uprawia swój ogródek. Ma niespożytą energię, jeździ na rowerze, tańczy i biesiaduje przy muzyce.
– Gdybym miał zdrowe nogi pojechałbym do pracy w Holandii. Cieszę się, że chociaż głowa mi sprawnie pracuje – zapewnia pan Stanisław. Podoficer Kuc jest znany z tego, że nigdy nie chciał jeść lekarstw. Zamiast tego, na chorobę wolał wypić jeden kieliszek wódki.
Jaka jest recepta państwa Kuców na 65-letni związek? – Dużo zależy od kobiety. Czasem trzeba męża wystraszyć, ale nie wolno go bić – śmieje się Luizy. – Nieporozumienia zawsze się zdarzają, ale trzeba wierzyć, że zawsze po nich znów będzie dobrze – odpowiada Stanisław.
12 czerwca w kościele w Pietraszynie odbyła się msza święta za stalowe gody państwa Kuców. Po mszy, rodzina i znajomi udali się na zabawę do Borucina, gdzie dalej świętowano stalowe gody.
(woj)