Parlamentarzysta za kółkiem czyli posłów spotkania z drogówką
Mandatów nikt nie lubi, ale nie każdy musi je przyjmować. Immunitet chroni między innymi posłów i senatorów. Postanowiliśmy sprawdzić jak zachowują się nasi parlamentarzyści, gdy policja zatrzyma ich za zbyt ciężką nogę.
Marszałek Sejmu Ewa Kopacz proponuje aby parlamentarzyści byli karani za wykroczenia drogowe zaraz po zdarzeniu. Jak zapowiedziała w ubiegłym tygodniu, zwróci się w tej sprawie do sejmowej komisji regulaminowej z projektem nowelizacji ustawy o wykonywaniu mandatu posła i senatora. Dziś, gdy poseł lub senator złamie przepisy drogowe, służby muszą zwrócić się przez prokuratora do marszałka Sejmu, następnie marszałek zwraca się do osoby zainteresowanej, czy sama wyraża zgodę na uchylenie immunitetu, a jeśli nie, to kieruje sprawę do komisji regulaminowej. – Od trzech kadencji podkreślam, że przepisy należy zmienić. Poseł powinien być traktowany jak inni kierowcy – mówi poseł Henryk Siedlaczek. Szukać daleko nie trzeba. Posła PO złapaliśmy przez komórkę gdy jechał samochodem. Jeśli nie używał zestawu głośnomówiącego popełniał wykroczenie rozmawiając przez telefon w trakcie jazdy. – Ogólnie mam szczęście i udaje mi się unikać mandatów. Kto ze mną jechał ten wie, że jeżdżę wręcz nieznośnie powoli. Dużo czasu spędzam w terenie, więc nie dociskam gazu aby utrzymać niskie spalanie – zapewnia.
Media tylko czekają
Poseł Siedlaczek ostatni raz został zatrzymany przez drogówkę trzy lata temu w rejonie rybnickiego zalewu. To była rutynowa kontrola i sprawdzenie dokumentów. Nie popełniłem żadnego przewinienia – zapewnia. Również Bolesław Piecha deklaruje, że porusza się po drogach z umiarkowaną prędkością. – Posłowie muszą się przemieszczać, ale ja już jestem w tym wieku, że szybko nie jeżdżę. Mimo to, jak wiemy można zarobić mandat nie tylko za prędkość ale i inne przewinienia na drodze. Jestem zwolennikiem płacenia na miejscu i poprę taki projekt – zapewnia rybnicki poseł PiS. – Nieraz późniejsze zamieszanie medialne, które spotyka posłów, zasłaniających się immunitetem przed mandatem jest gorsze niż sam mandat – dodaje Piecha. Z kolei poseł Ryszard Zawadzki został zatrzymany rok temu tuż po Wielkanocy. – To była rutynowa kontrola. Policjanci sprawdzali trzeźwość kierowców. Dmuchnąłem, wszystko było w porządku więc pojechałem dalej – wspomina. Poseł często korzysta z połączeń kolejowych, co eliminuje ryzyko częstych spotkań z drogówką.
Chronić, ale rozsądnie
Zwolennikiem całkowitego zniesienia poselskiego immunitetu był rybnicki poseł Marek Krząkała z PO. – Uważałem, że poseł powinien odpowiadać jak każdy inny obywatel, dziś częściowo zmieniłem zdanie i uważam, że immunitet powinien nadal chronić posłów. Powinien być jednak wykorzystywany tylko i wyłącznie w sytuacjach gdyby posłowi celowo uniemożliwiano pełnienie jego obowiązków. Posłowie czasem się narażają pewnym środowiskom i przed ich działaniem i naciskami powinien być właśnie chroniony. Za swoje przewinienia względem prawa powinien jednak odpowiadać bezwzględnie jak każdy inny, choćby po zakończeniu swojej kadencji – tłumaczy Krząkała. – Zdarza mi się śpieszyć za kółkiem, ale w ciągu ostatnich dwudziestu lat zarobiłem chyba ze dwa punkty karne. Mam szczęście, ale mandat przyjąłbym z pokorą – zapewnia.
To bzdura
Jak zauważa poseł Krzysztof Gadowski z PO, obecne przepisy sprawiają, że nie tak łatwo zapłacić mandat. – To się wiąże z pewną procedurą i czasem sami policjanci odstępują od wypisywania mandatu. Jak każdemu zdarza mi się przekroczyć prędkość. Nawet jak nie powiem na początku, że jestem posłem to i tak padnie pytanie „gdzie pan pracuje” – dodaje i deklaruje poparcie dla projektu marszałek Kopacz. Innego zdania jest poseł Ruchu Palikota Piotr Chmielowski. – Decyzja czy się przyjmuje mandat czy nie zależy do kierowcy, bez względu na to czy jest się posłem czy nie. To bzdura, że należy to zatajać. Jak się chce przyjąć mandat to się go zwyczajnie przyjmuje. Ja bardzo dużo jeżdżę samochodem ale to jak często mam okazję rozmawiać z drogówką wolę pozostawić moją tajemnicą – śmieje się poseł.
Jest sposób
Również wspominany na początku poseł Siedlaczek przyznaje, że wielu jego kolegów nie przyznaje się podczas kontroli, że są posłami. – To nie socjalizm, gdzie mundurowi rozliczają z miejsca pracy. Nie trzeba mówić gdzie się pracuje. Wiem, że wielu moich kolegów tak robi i woli płacić mandaty, bo to tylko kłopot dla parlamentarzysty. Posłowie są takimi chłopcami do bicia i wielu z nich woli zapłacić. Immunitet przysługuje również innym zawodom i ewentualne zmiany powinny dotyczyć także innych profesji – mówi Siedlaczek. Jak zaznacza senator Adam Zdziebło, najlepsza metoda to nie stawiać się w takich sytuacjach. Choć sam często jako wiceminister podróżuje z kierowcą, a do Warszawy dojeżdża pociągiem aby nie stać w korkach, sam też siada za kółkiem. – Bardzo lubię prowadzić. Prawo jazdy posiadam od dwudziestu lat i otrzymałem w swoim życiu dwa mandaty. Jeden za przekroczenie prędkości, drugi za złe parkowanie. Oba zapłaciłem. To było lata temu i od tego czasu staram się unikać policji jeżdżąc przepisowo. Na razie mi się udaje i nie muszę rozmawiać z drogówką – mówi Adam Zdziebło.
Adrian Czarnota