Hej! Kolęda, kolęda...
Z nowym proboszczem parafii św. Mikołaja ks. Adrianem Bombelkiem o przeżyciach kolędowych rozmawia Aleksandra Zimoń-Wielocha.
– Czy kolęda jest dla księdza nużącym obowiązkiem czy wielką przyjemnością?
– Jest przyjemnością i radosnym obowiązkiem w jednym. Uważam, że jest potrzebna i jest wartościowa, bo wiele wnosi w moje kapłańskie życie oraz w życie parafii. Z drugiej strony nie ukrywam, że bywam bardzo zmęczony, bo jest to dodatkowe zadanie pośród wielu, które mam na parafii. Jednak kolęda daje mi wiedzę o parafii i ustawia kierunek mojej posługi.
– Czym ponadto dla księdza jest kolęda?
– Jest dla mnie ważnym, osobistym spotkaniem z człowiekiem, zetknięciem się z jego problemami. Tutaj w Raciborzu spotykam się z wielką życzliwością. Rzeczywiście większość ludzi tutaj czeka na księdza. Czasem ktoś dzwoni i prosi by zacząć od niego, bo idzie na ważne spotkanie, a chce przyjąć księdza po kolędzie. Niosę pocieszenie samotnym, którzy nie mają do kogo ust otworzyć. Mam możliwość żeby zachęcić młodzież, dzieci do aktywności przy parafii. Dorośli także chętnie ofiarują swoją pomoc. Dzieci często chcą się czymś pochwalić, że chodziły na roraty, że potrafią zaśpiewać kolędę, zagrać na gitarze, na skrzypcach.
– Zastanawia mnie dlaczego ludzie wierzący i praktykujący często nie przyjmują kolędy?
– To jest indywidualna sprawa. Może ktoś miał złe doświadczenia z jakimś księdzem, został zraniony, albo bywa w kościele od święta, na pogrzebie, ślubie… i na tym poprzestaje? Ktoś się przez te złe doświadczenia zamyka na Kościół, a tak nie można przenosić jednej sytuacji na całość.
– O czym ksiądz rozmawia z ludźmi na kolędzie?
– Pytam ich jak patrzą na kościół, na swoją parafię, co można by zmienić. Co im się podoba, a co nie. Pytam także jak się ludziom powodzi. Niekoniecznie mam na myśli sprawy materialne, ale relacje społeczne, rodzina, praca… Pytam czy nie potrzebują pomocy, bo zawsze można ich gdzieś pokierować, gdzie taką pomoc uzyskają. Spotykam ludzi chorych. Są sytuacje, które ściskają za serce, że człowiek może obiecać modlitwę. Nie chodzi o to, żeby tylko zaliczyć, wejść do domu i mieć to z głowy. Jeżeli wchodzę do domu, modlę się z ludźmi, rozmawiam. Kolęda też pokazuje, że jestem takim samym człowiekiem jak inni. Dzisiaj nie zdobywa się autorytetu przez pełnioną funkcję. Dzisiaj też trzeba pokazać jakim się jest człowiekiem, że się jest mocno ze swoimi parafianami, że obchodzi mnie, co się u nich dzieje. Szczególnie trafiają do mnie te trudne sytuacje ludzi i widzę, że kolęda ma sens. Pokazujemy ludziom, że jest możliwość odwiedzin chorego co miesiąc. Teraz pytałem ludzi starszych o trudności w dotarciu do kościoła. Myślę o zakupie busa i dowozie tych starszych ludzi na niedzielną mszę.
– Co ksiądz zastaje w domach wiernych?
– Co mnie pozytywnie zaskakuje, że ludzie się odświętnie ubierają. Bywa, że witają mnie od furtki i odprowadzają. Są radośni, uśmiechnięci, czekają na mnie, a ja odczuwam, że nie jestem w ich domu intruzem, tylko kimś kogo znają, kogo chcą przyjąć. Zdarza się sporadycznie, że nic nie jest przygotowane. Zazwyczaj jednak jest biały obrus, krzyż, świece, leży świąteczny stroik, Pismo Święte. Wielu ludzi ma swoją wodę świeconą i kropidełko w postaci często miotełki albo bukszpanu.
– Co jest tradycją tej parafii jeżeli chodzi o kolędę?
– Na pewno to, że ministranci prócz tego, co zwykle robią, czyli pisania na drzwiach C+M+B+2013 (Chrystus mieszkanie błogosławi) oraz zaśpiewania kolędy mówią wiersz, który zawiera także życzenia dla tej rodziny, do której weszli. Moja parafia Mikołaja jest o tyle specyficzna, że jest rozległa, sięga przecież aż po Miedonię, gdzie pomagamy ks. Mariuszowi Sobkowi w kolędzie. Z drugiej strony granica jest blisko kościoła Matki Bożej czyli mojej rodzinnej parafii.
– Skąd zwyczaj kolędy?
– Już z czasów średniowiecza, gdzie zaczęto chodzić po domach wierzących, ale korzenie upatruje się w ewangelii św. Mateusza, który pisze, że mędrcy oddawszy pokłon Jezusowi udali się do swojej ojczyzny chwaląc i opowiadając wszystkim o tym dziecięciu. Z taką też misją idę do ludzi za każdym razem. Chcę im powiedzieć, że Jezus się narodził dla każdego z nas. Chcę im pokazać, że żyję tymi treściami, które głoszę. Jezus na rozsyła do wszystkich wiosek i miast, byśmy głosili.
– Czy chciałby ksiądz coś zmienić w kolędzie?
– Chyba tylko to, żeby ją jeszcze bardziej dało się rozłożyć w czasie. Żebym miał więcej czasu na rozmowę z ludźmi i nie musiał patrzeć na zegarek. Czasem trzeba parafię podzielić na dwie części i wtedy ludzie mają kolędę co 2 lata. U nas to na szczęście nie jest konieczne.
– Jak by ksiądz ujął najkrócej sens kolędy?
– Myślę, że ludzie chcą się razem pomodlić, prosić o błogosławieństwo dla swojego domu i chcą porozmawiać. Temu służy kolęda.