Joseph Ratzinger na Ziemi Raciborskiej
Ks. Jan Szywalski przedstawia.
Papież Benedykt XVI zaskoczył nas wszystkich swoją rezygnacją. O jego osobie wszędzie głośno. Wraca się do jego dzieciństwa, początków kapłaństwa i kariery naukowej. Mówi się o jego przyjaźni z Janem Pawłem II i zaufaniu jakim się wzajemnie darzyli.
Mniej znana jest jego przyjaźń z z naszym emerytowanym ks. arcybiskupem Alfonsem Nossolem, a tej wzajemnej przyjaźni zawdzięczamy obecność kardynała Josepha Ratzingera, późniejszego Ojca św. Benedykta XVI, na Górze św. Anny i na Ziemi Raciborskiej we wsi Krowiarki.
Nie przejęła się tylko gospodyni
W 1983 r. w sobotę 25 czerwca, proboszcz Krowiarek, ks. Leonard Gajda, miał obchodzić swój srebrny jubileusz kapłański. Z dużym wyprzedzeniem, jako kaznodzieja uroczystości, był zaproszony ks. bp Alfons Nossol, od młodości przyjaciel jubilata. W drugiej połowie czerwca tego roku gościem ziemi polskiej był Jan Paweł II. 21 czerwca był na Górze św. Anny i z ludem śląskim śpiewał nieszpory maryjne. Towarzyszył mu m.in. kard. Joseph Ratzinger, już wtedy prefekt Kongregacji Wiary. Po odlocie papieża do Rzymu kard. Ratzinger pozostał w Opolu, jako osobisty gość bpa Nossola. Nasz biskup chciał dostojnemu przyjacielowi pokazać życie religijne na Śląsku, zwłaszcza jego ludową stronę. Kardynał poświęcił nowy kościół w Choruli pod Krapkowicami, był na pielgrzymce mężów i młodzieńców na Górze św. Anny oraz przyjechał z ks. bpem Nossolem do Krowiarek na jubileusz kapłański ks. proboszcza Leonarda Gajdy. Bodajże, gdy ks. Gajda dowiedział się telefonicznie, że gościem jego uroczystości będzie kardynał i przejęty tym zaniósł wiadomość gospodyni odpowiedzialnej za kuchnię, ta odrzekła lakonicznie: „Choćby sam papież przyjechał, nie będę się przejmowała”. Było to niemal proroctwo. Ta pani jeszcze żyje, proboszcz Gajda niestety nie.
Polszczyzna to nie łatwizna
Byłem jednym z gości tej, już historycznej, uroczystości. Panował letni upał w tym pięknym dniu sobotnim. Z plebanii ruszyła procesja do kościoła. Jak to bywa na Śląsku: grała orkiestra, powiewały chorągwie, były dzieci i panny odświętnie ubrane, a przed jubilatem duchowieństwo i dwaj dostojni goście: nasz ks. biskup i purpurat z Rzymu. Celebrował ks. Gajda jubilat, kazanie wygłosił ks. bp Alfons Nossol, kardynał siedział skromnie z boku ołtarza. Trochę mi go żal było, nie znał wtedy wcale języka polskiego, a niektóre mowy były dłuuugie! Na końcu mszy św. powiedział kilka słów i udzielił wspólnie z ks. biskupem i ks. jubilatem błogosławieństwo. Przyjęcie było na probostwie. Krótko po obiedzie pożegnali się dostojni goście, aby przygotować się na wielką pielgrzymkę mężów w następny dzień na Górze św. Anny. Przedtem jednak zrobiono kilka zdjęć na podwórku, dzięki temu mamy dowód, że papież był na Ziemi Raciborskiej i że ja też byłem wśród gości.
Jak arcybiskup Nossol stał się przemytnikiem
Arcyciekawa, częściowo humorystyczna, jest historia początku przyjaźni między ks. abpem Nossolem a Josephem Ratzingerem, Opowiedział ją kiedyś ks. biskup w mniejszym gronie i warto ją przytoczyć tak, jak ją zapamiętałem.
Ks. Alfons Nossol, jako młody ksiądz, wyświęcony w 1957 r. był skierowany przez ks. bpa Fr. Jopa na dalsze studia teologiczne do Lublina na KUL. Tam pisał doktorat, ale, jak to bywało w PRL-u, nie miał dostępu do nowszej literatury z teologii na Zachodzie. Kiedyś udało mu się latem pojechać do Szwecji, gdzie miał wujka księdza. Grzebiąc w jego bibliotece natrafił na dzieła młodego niemieckiego teologa Ratzingera. „To jest to!” – powiedział sobie czytając je. Czuł, że autor posiada nie tylko wiedzę ale i żarliwą wiarę. Kilka książek Ratzingera zabrał ze sobą. Wracał pociągiem przez NRD. Blisko już granicy polskiej niemiecki urzędnik celny wziął mu książkę z ręki i orzekł, że nie wolno z Zachodu przywozić żadnej literatury. Krótko mówiąc, chciał mu skonfiskować cały plik książek. „Po moim trupie” – pomyślał (po cichu) ks. Alfons, zaś głośno bronił się przed grabieżą stwierdzeniem, że jest obywatelem polskim a przez NRD przejeżdża tylko tranzytem. „Da werden wir sehen” rzekł tamten służbista i ściągnął polskiego celnika. Ten potwierdził wyrok niemieckiego kolegi, że niestety książki, jako nielegalny przemyt literatury z Zachodu, ulegną likwidacji. Zgarnął cały plik, ale odchodząc szepnął ks. Nossolowi: „Będą w ubikacji!”. Natychmiast po przejeździe granicy ks. Nossol udał się do toalety. Książki były! Leżały na półce.
Tym razem bez dożywocia
Ks. Nossol nawiązał później korespondencyjne kontakty z Josephem Ratzingerem. Stali się sobie bliscy, najpierw przez listy, potem Nossol odwiedzał go w Monachium, gdzie był arcybiskupem, a później, już bez przeszkód, w Rzymie w prefekturze Kongregacji Wiary. Odwiedziny zostały odwzajemnione właśnie w 1983 roku.
I jeszcze jedna anegdota opowiedziana przez abpa Nossola. Gdy zbliżały się 75 urodziny kard. Ratzingera, wspólnie snuli plany o emeryturze. Ratzinger marzył o powrocie do Bawarii, by razem z bratem ks. Georgiem zamieszkać w cichym zakątku. Abp. Nossol myślał o osiedleniu się w Kamieniu Śl.
Stało się inaczej. Gdy kard. Ratzinger miał 75 lat złożył rezygnację z urzędu, ale papież Jan Paweł II poprosił go by pozostał na stanowisku do jego końca. A gdy Jan Paweł II w r. 2005 zmarł, wybrano go papieżem.
Już po wyborze spotkali się jeszcze raz na osobności. Benedykt XVI zapytał abpa Nossola: „I co wyszło z naszych planów o emeryturze?” Biskup Nossol odpowiedział, że zgodnie z zamiarem nadal gotuje sobie miejsce w Kamieniu Śl. Papież na to z uśmiechem: „No widzisz, a mi dali dożywocie”.
Abp Nossol osiągnął wiek emerytalny 75 lat w 2007 r., ale Papież poprosił go, by o dwa lata pozostał dłużej na służbie.
Papież zaś w tych dniach w pełni świadomości, ale na pewno po ciężkiej walce wewnętrznej, podjął decyzję o rezygnacji. Nie ma więc „dożywocia”. Dlaczego?