Nowa rzeczywistość rodziny zastępczej
W Polsce około 100 tys. dzieci wychowuje się w rodzinach i placówkach opieki zastępczej, w tym 23 tys. dzieci przebywa w placówkach opiekuńczo-wychowawczych, 2,5 tys. dzieci w rodzinnych domach dziecka, 15 tys. w rodzinach zawodowych i 47 tys. w rodzinach zastępczych spokrewnionych. Liczby te wskazują na skalę problemu, z którym, jak podkreślił dyrektor Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie Henryk Hildebrand, nie radzimy sobie jako społeczeństwo.
Jak funkcjonuje system opieki nad dzieckiem w powiecie raciborskim najlepiej pokazała I Konferencja „Rodzina zastępcza w nowej rzeczywistości” zorganizowana przez Stowarzyszenie Rodzin Zastępczych „Przyjazny Dom”, pod patronatem starosty raciborskiego i przy współpracy Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie w Raciborzu.
Stowarzyszenie „Przyjazny Dom”, któremu przewodniczy prezes Irma Kruppa, działa od czterech lat i skupia rodziny zastępcze oraz osoby, którym bliska jest idea rodzicielstwa zastępczego.
Konferencję, której tematyka stanowiła przejaw troski o sytuację dzieci i wychowujących je rodzin zastępczych, otworzył wicestarosta Andrzej Chroboczek.
Najważniejsza jest rodzina biologiczna
W swym wystąpieniu dyrektor Henryk Hildebrand zwrócił uwagę, że problem nie tkwi w tym jak sprawnie działa system opieki zastępczej, ale w tym jak funkcjonuje rodzina.
– Jeśli obserwujemy ciągłe ubożenie emocjonalne, moralne, materialne rodziny, to samo umieszczanie dzieci w opiece zastępczej na niewiele się zda. W naszej pracy społecznej musimy skupić się na tym, aby rodzinę wyprowadzić na prostą. I jest to tańsze niż wielopokoleniowe utrzymanie jej i kierowanie dzieci do rodzin zastępczych – przekonywał. Zwrócił też uwagę na kwestię jakości i standardu w placówkach opieki zastępczej i rodzinach zastępczych. – Jeśli nie będą działać prawidłowo to również dzieci po ich opuszczeniu staną się bywalcami w najlepszym wypadku pomocy społecznej, w najgorszym więźniami lub klientami schronisk dla bezdomnych – dodał dyrektor.
System opieki nad dzieckiem budowany jest w powiecie raciborskim od 1999 r. Dyrektor Hildebrand ma nadzieję, że jedną z podstawowych form tego systemu będą rodzinne domy dziecka. Osiem już istniejących placówek tego typu, w nowej rzeczywistości zmieniło swą formę z instytucjonalnej na rodzaj specjalistycznych rodzin zastępczych, w których można umieścić większą liczbę dzieci. Poza tym opiekę dzieciom zapewniają rodziny zastępcze zawodowe, w tym specjalistyczne, pogotowia opiekuńcze oraz rodziny niezawodowe, a w szczególności rodziny spokrewnione.
– Doceniamy w naszym powiecie również placówki opiekuńczo-wychowawcze, bez nich zbudowanie systemu opieki nad dziećmi byłoby niemożliwe – zapewnił dyrektor.
Ponieważ jednym z problemów jest niewystarczająca koordynacja działań różnych instytucji na poziomie lokalnym, konieczne jest stworzenie szeroko rozumianego systemu opieki nad dzieckiem, w którym współdziałają wszystkie możliwe instytucje należące zarówno do gminy, jak i powiatu.
Wybrani z najlepszych
Wielkie znaczenie rodzin zastępczych podkreśliła przewodnicząca wydziału rodzinnego i nieletnich Sądu Rejonowego w Raciborzu, sędzia Stefania Wolska. – Jesteście wybrani z wybranych, jesteście najlepszymi z najlepszych – zwróciła się do przedstawicieli tych rodzin. Zasadą jest, że dziecko powinno jednak pozostać w rodzinie macierzystej. Praca z taką rodziną wymaga czasu, umiejętności i doświadczenia sędziego. W ostateczności więc do rodzin zastępczych trafiają dzieci, z którymi nie poradził sobie sąd, kuratorzy zawodowi i cała rzesza kuratorów społecznych. Nie jest to jednak wina dzieci, ale złej opieki ze strony rodziców.
Port w czasie burzy
– Czasami mamy w stosunku do rodzin zastępczych zbyt duże oczekiwania. Uważamy, że skoro dziecko tam się znalazło, to wszystko powinno iść ku dobremu. Tymczasem jest to tylko i aż szansa, czego bardzo często nie rozumieją nawet nauczyciele, uważając że rodzic zastępczy nie umie z tymi dziećmi pracować – stwierdziła dyrektor Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej w Raciborzu Danuta Hryniewicz.
Przypomniała, że dziecko oczekuje stabilnego życia rodzinnego, ale jednocześnie chce wrócić do swojej rodziny. – Dla dziecka rodzina zastępcza to port w czasie burzy. Jak ta burza się uspokoi, to chce wrócić do siebie, taką przynajmniej ma nadzieję – wyjaśniła pani dyrektor.
Poza tym dziecko jest lojalne wobec rodzica biologicznego, nawet jeżeli potrafi ocenić, że ten go krzywdził. Przejawia się to szczególnie w momencie, gdy dzieci odbierane są rodzicom. Czując wówczas skupione na sobie zainteresowanie, spełniają się ich marzenia. – W takich momentach biologiczny rodzic staje się „rodzicem roku”, płacze, klęka, prosi, by nie zabierano mu ukochanego dziecka. Buduje to niezdrową lojalność – przyznała dyrektor Danuta Hryniewicz.
Rodziny zastępcze to szansa dla dzieci, ale i satysfakcja z tej pracy dla rodziców z wyboru. Potwierdziła to Monika Bieniek, przyznając że założenie takiej rodziny było najlepszą decyzją w jej życiu.
(ewa)