Polski teatr w mieście Ratibor
Paweł Newerla przedstawia.
Mało pisano dotychczas o polskim teatrze zawodowym w przedwojennym Raciborzu. W opracowaniach dotyczących życia polskiej ludności przedwojennego Raciborza pisze się dość obszernie o teatrach amatorskich, działających głównie – choć nie tylko – w „Strzesze”. Tylko marginalnie i w dodatku z błędami wspomina się o polskim teatrze profesjonalnym w mieście Ratibor. Chcielibyśmy, choć częściowo, uzupełnić tę lukę. Udało się dotrzeć do pewnych nowych źródeł.
Trzeba od razu nadmienić, że w przedwojennym Raciborzu nie działał miejscowy, zawodowy, czy profesjonalny polski zespół teatru dramatycznego. Występowały zespoły katowickie. Okazuje się, że rok 1930 był bardzo obfity w występy teatralne w wykonaniu zawodowych aktorów teatralnych.
1 maja 1930 r. w Raciborzu gościł zespół „Teatru Polskiego” z Katowic. Przedstawił on śpiewogrę „Wesele na Górnym Śląsku”. Była to sztuka z tekstem prof. Stanisława Ligonia, popularnego „Kocyndra”, którego gwarowe gawędy o problemach codziennych, ale o niemałym ładunku politycznym i satyrycznym, nadawane w niedzielne popołudnia przez Polskie Radio w Katowicach, były bardzo chętnie słuchane także na niemieckim Śląsku. Tekst Stanisława Ligonia był okraszony muzyką w opracowaniu Al. Kubiczka. Przedstawienie odbyło się w sali Stadttheater, czyli w teatrze miejskim, który mieścił się przy ul. Opawskiej. Scena znajdowała się w miejscu obecnej ul. Ludwika. Dzisiejszymi pozostałościami po tym teatrze jest budynek przy ul. Ogrodowej 5. Zaś pawilon handlowy przy ul. Ludwika, to był magazyn kulis teatralnych.
Z dostępnych informacji dowiadujemy się, że w przedstawieniu uczestniczyło 1.500 widzów, a także, iż wielu chętnych z kwitkiem musiało odejść od kasy z powodu braku biletów. Jeden z katowickich dzienników informował, że przedstawienie rozpocznie się o godz. 19.30 a bilety będą kosztowały 1,–, 2,– i 3,– marki. Inna gazeta – jeszcze przed raciborskim przedstawieniem – zwróciła uwagę, że katowicki Teatr Polski 27 kwietnia 1930 r. – a więc na tydzień przed przestawieniem raciborskim – wystawił w Gliwicach operetkę Straussa „Zemsta Nietoperza”, na którą przybyło ok. 500 osób. W tej sytuacji 1,5 tysiąca widzów w Raciborzu należy uznać za rewelację.
Francuska gazeta „Messager Polonais” zwróciła uwagę, iż niemiecka policja utrzymywała wzorowy porządek wokół teatru i na widowni. Usunięto grupę nacjonalistycznych manifestantów. Policja niemiecka prewencyjnie ochraniała polskie przedstawienie w mieście Ratibor. Obawiano się bowiem wystąpień podobnych do tych w Opolu. Przypomnijmy, że 28 kwietnia 1929 r. katowicki „Teatr Polski” wystawił w Opolu „Halkę” Moniuszki. Bojówki nacjonalistyczne i nazistowskie usiłowały przerwać przedstawienie, co się nie udało. Dopiero po występie zaatakowano artystów w drodze na dworzec kolejowy. Kilkadziesiąt osób poturbowano. Siedmiu „manifestantów” skazano na karę więzienia od dwóch do ośmiu miesięcy. Wydarzenia opolskie skłoniły władze do podejmowania stosownych środków zaradczych. Należy uwzględnić, że przedstawienie odbyło się w dniu 1 maja, kiedy Komunistyczna Partia Niemiec planowała odbycie w Raciborzu wielkiej manifestacji robotniczej. Okazało się jednak, iż protest robotniczy nie miał wpływu na sprawy teatru.
„Dziennik Berliński” opatrzył swoje sprawozdanie tytułem „Pierwsze polskie przedstawienie w Raciborzu”. Musiało autorowi jednak chodzić o przedstawienie w wykonaniu aktorów zawodowych, bo przecież – jak już wskazaliśmy – w raciborskiej „Strzesze” wielokrotnie odbywały się polskie przedstawienia amatorskie. Katowicka „Polonja” zwróciła uwagę, że grę artystów przyjmowano niemilknącymi oklaskami, zmuszając zespół do częstego powtarzania poszczególnych scen.
Po przedstawieniu podejmowano artystów w „Strzesze”. Tam dziękowano całemu zespołowi teatralnemu, konsulowi RP w Bytomiu Malhomme a także niestrudzonemu Kazimierzowi Malczewskiemu, dyrektorowi Banku Ludowego w Raciborzu, który sprawował pieczę organizacyjną nad całym przedsięwzięciem.
O ile gazety polskie ograniczyły się do krótkich ocen przedstawienia, wyszczególnienia osobistości obecnych na sali i na przyjęciu w „Strzesze” a także do relacji z wygłoszonych tam przemówień, to wychodzący wówczas w Raciborzu w nakładzie prawie 30.000 egzemplarzy „Oberschlesischer Anzeiger” w dniu 3 maja 1930 r. przedstawił dość dogłębną i bardzo pochlebną recenzję z przedstawienia. To z tej gazety czerpiemy informacje o autorze sztuki i kompozytorze. Bardzo pozytywnie podnosi się, iż przedstawienie utrwala w dramatycznej formie zanikające zwyczaje wsi, wskazując na region Chorzowa i Rorbarku (Bytom), skąd pochodzi zarówno gwara, jak i stroje oraz muzyka, która jest „echt oberschlesisch” – autentycznie górnośląska. Autor recenzji podkreśla, że akcja i dialogi są pozbawione jakichkolwiek tendencji politycznych i nie ma nawet politycznych aluzji. Całą inscenizację zrealizowano z ogromnym oddaniem, doskonale przedstawiając górnośląskie środowisko wiejskie. Główny udział w sukcesie należy przypisać parze młodej – Stefanii Kornackiej i Wacławowi Zastrzeżyńskiemu, „typowo humorystycznym świadkom” – Edmundowi Karasińskiemu i Feliksowi Zbyszewskiemu. „Imponujący w swoim komizmie” był Władysław Puchalski jako materialistyczny organista. Helena Rozwadowska i Stanisław Skolimowski byli przekonywująco prawdziwymi rodzicami. Drużki, goście, górnicy i cały zespół grali i śpiewali z serdeczną świeżością i skutecznie wspierali aktorów, kreujących role główne. Wypełniona po brzegi widownia w skupieniu śledziła szybką akcję, śmiała się serdecznie i nie szczędziła wielu braw przy otwartej kurtynie — kończy swoją recenzję autor
Podziękowania
Grzegorzowi Nowakowi za udostępnienie archiwaliów