Festiwal wielu pomysłów
Uczę się od innych za granicą i tę wiedzę wykorzystuję na miejscu – mówi o koncepcji największego festiwalu taneczno-muzycznego w powiecie jego organizatorka Aldona Krupa-Gawron.
13 edycja „Śląska – krainy wielu kultur” była być może ostatnią w dotychczasowej formule. W przyszłym roku impreza może połączyć się z festiwalami w Rybniku i Chorzowie dzięki czemu zobaczymy więcej zespołów.
– Trzynastka towarzysząca festiwalowi „Źródła” nie kojarzyła się z obawą, że będzie to pechowa edycja?
– Nie wierzę w pecha i oczywiście nie zdarzyło się nic takiego na naszej imprezie. W tej edycji wyróżnikiem była przede wszystkim liczba uczestników, 18 miejscowych zespołów i aż 24 zaproszone w tym z Francji, Włoch czy Macedonii. To łącznie 42 zespoły. Wg mnie każdy ich występ był ciekawy. Festiwal to nie tylko prezentacje na Zamku ale 8 dni wspólnego koncertowaniaw całym powiecie.
– Zaobserwowała pani coś, co wyróżniało XII, festiwal spośród wszystkich dotychczasowych?
– Wyróżniłabym go przez tę niezwykłą pogodę gdzie cały czas przed rozpoczęciem lał deszcz, a gdy się zaczął to mieliśmy upał i skwar. Ale my przez te 13 lat tylko raz odwołaliśmy korowód przez miasto z powodu opadów deszczu. Tym co nas od zawsze wyróżnia na tle wielu imprez jest fakt, że nikogo nie zatrudniamy, bo wszyscy pomagający przy festiwalu to wolontariusze. Za organizację i atmosferę zbieram pochwały. Ja ciągle uczę się na innych imprezach, byłam na 70 wyjazdach ze „Źródłem”. Wszystkie podpatrzone pomysły stosuję na naszej.
– Zjechało się tylu zagranicznych gości. Jak wyglądał ich pobyt na Raciborszczyźnie? Ten pozaartystyczny?
– Jest mi zawsze bardzo miło gdy goście wyjeżdżają zadowoleni z tego pobytu, a decyduje o tym program pozasceniczny. Mają m.in. przejazd kolejką w Rudach, dyskotekę, zajęcia sportowe, grilla czy kręglielnię, tego jest dość dużo. Tak zespoły się integrują, między sobą i z gospodarzem. Ciekawostką są występy w trakcie mszy w farnym albo okrąglaku. Zespoły tam śpiewają, a są to przedstawiciele różnych wiar, nawet islamu. Niepowtarzalne są też wspólne posiłki. Kiedy jedliśmy grochówkę od Janety, taką, że łyżka stoi, serwowaną dla 400 osób na kolacji, rozlewaną z 7 kotłów, które obsługiwali rodzice Francuzi byli zachwyceni, krzyczeli „u la, la” i „mon dieu”.
– Jak wypada „Śląsk… „ na tle innych festiwali o zasięgu ponadregioonalnym?
– Cyklicznie przyjeżdżają nas podglądać organizatorzy innych festiwali z Katowic i Rybnika, co traktuję jako nobilitację. Wyrażają podziw i składają gratulacje. Imponuje im występ na Zamku, gdzie mamy idealne warunki, zadaszoną scenę i wspaniałe zaplecze. Jestem za to wdzięczna staroście.
– Po raz pierwszy zdecydowaliście się na przeprowadzenie zbiórki pieniężnej w trakcie festiwalu.
– Dla naszych koncertów to już tradycja, dwa razy w roku pomagamy tak potrzebującym, ale na imprezach w ramach festiwalu dotąd zbiórki publicznej. Dla Wiktorii Józefiak, trzynastolatki, siostry naszej mażoretki zrobiliśmy wyjątek. To nagła potrzeba dla dziewczyny chorej na nowotwór oka. Udało się uzbierać prawie 5 tys. zł.
– Jaki będzie następny, czternasty już festiwal?
– Na pewno tak samo zróżnicowany jak poprzednie. Dla młodych będą mażoretki, dla dojrzałych folklor. Będzie wydarzeniem gdzie mogą zaprezentować się miejscowi. Kiedyś myślałam o tym, by festiwal odbywał się co dwa lata, tak bardzo dużo jest przy nim pracy. Rozważam propozycję by połączyć go z festiwalami w Rybniku i Chorzowie, przyjechałyby do nas najlepsze zespoły tych imprez. Festwial nadal byłby częścią Dni Raciborza.
– Jakie plany wakacyjne ma „Źródło”?
– Latem ładujemy akumulatory. W Bułgarii, Portugalii, w sierpniu pokażemy się na Zamku, w tym na dożynkach powiatowych. Wakacje jak widać pracowite, a nie wspomniałam o dwóch obozach: dla mażoretek i kapeli.
Rozmawiał Mariusz Weidner