Sukces na przekór niedowiarkom
PIŁKA RĘCZNA – UKS Pietrowice Wielkie.
– Mam wrażenie, że mieszkańcy naszej gminy stęsknili się za piłką ręczną – mówi szkoleniowiec pietrowickiego UKS-u, Joachim Wieczorek. Nic w tym dziwnego. Od 1953 roku, przez ponad trzy dekady, to właśnie zmagania piłkarzy ręcznych wzbudzały największe sportowe emocje. Po likwidacji radzącej sobie coraz lepiej sekcji, sympatycy szczypiorniaka poczuli pustkę, którą od pięciu lat stara się wypełnić UKS Pietrowice Wielkie.
– Klub powstał dzięki marzeniom o odbudowie pietrowickiego szczypiorniaka. Już kilka lat temu myślałem o tym, aby stworzyć drużynę, jednak miałem dylemat: lepiej zabrać się za trenowanie dziewczyn czy chłopaków? Nie chcąc kolidować z męskimi drużynami piłki nożnej założyliśmy żeńską sekcję piłki ręcznej – tłumaczy Wieczorek, który z pomysłem tym trafił w dziesiątkę, wypełniając przy tym pewną lukę w pietrowickim sporcie... – W gminie nie istniała bowiem żadna drużyna, w której trenować mogłyby dziewczęta – informuje.
Na początek Śląsk
Myśl o przywróceniu na terenie Pietrowic Wielkich tradycji piłki ręcznej pojawiła się dobrych kilka lat temu. Od razu natrafiono jednak na przeszkody. – Doszły do mnie wieści, że w gminie organizowana jest drużyna siatkówki kobiet, poza tym wciąż najwięcej emocji wzbudzała gra pietrowickich piłkarzy. Gdybym utworzył zespół, popadłbym zapewne w konflikt z lokalnymi klubami, ponieważ bylibyśmy dla nich konkurencją w okresie naboru nowego narybku – przyznaje Joachim Wieczorek. Pomysł nie upadł, ale decyzja została odroczona. – Czekaliśmy na dobry moment, który nadszedł... w 2009 roku. Stwierdziliśmy, że budując żeńską drużynę szczypiorniaka nie będziemy nikomu przeszkadzać, a dzięki temu stworzymy pietrowickim dziewczętom warunki do uprawiania sportu, których wcześniej nie miały – podkreśla pan Achim. Założycielom klubu szczęście sprzyjało od samego początku. Dzięki temu, że przy szkole w Pietrowicach Wielkich zarejestrowany był – nieprowadzący działalności – uczniowski klub sportowy, pomysłodawcy nowego tworu zaoszczędzili sporo nerwów oraz czasu i już 25 maja 2009 roku odbył się debiutancki mecz pietrowickich szczypiornistek. – Zagraliśmy pokazowe spotkanie z kadrą Śląska juniorek. Stało się to możliwe dzięki temu, że od razu po ogłoszeniu powstania nowego klubu zrobiliśmy nabór wśród uczniów klas podstawowych oraz gimnazjum. Wiele było przy tym chaosu, jednak rezultat rekrutacji okazał się miłą niespodzianką. Chęć dołączenia do drużyny zgłosiły nawet dziewczęta, które ukończyły już dawno naszą placówkę – opowiada z entuzjazmem trener. Liczna grupa amatorek piłki ręcznej stworzyła wkrótce warunki do otwarcia dwóch grup wiekowych: juniorek oraz dziewcząt młodszych. – Dosyć nietypowo, ponieważ zaczęliśmy najmłodszym i najstarszym zespołem. Kolejne grupy pojawiły się dopiero kilka lat później. A kto wie, może w najbliższym sezonie będziemy mieli możliwość otwarcia kolejnej? – uśmiecha się Wieczorek.
Ocalić od zapomnienia
Szkoleniowiec podkreśla, że UKS Pietrowice Wielkie nie jest reaktywacją istniejącej niegdyś sekcji szczypiorniaka, lecz klubem budowanym od podstaw. – Nie ukrywamy jednak tego, że chcieliśmy przywrócić dawną tradycję. Starsi mieszkańcy gminy pamiętają zapewne działającą przy LKS-ie w latach 1953 – 1986 drużynę piłkarzy ręcznych, której zresztą przez kilka lat sam byłem zawodnikiem – mówi Wieczorek. O wzlotach i upadkach legendarnej już drużyny mógłby opowiadać bez przerwy. – W latach 60. sekcja posiadała fantastyczne sekcje juniorów, którzy aż dwukrotnie (1963, 1964 – przyp. red.) zdobyli mistrzostwo Polski. Gdy młodzież ta zasiliła szeregi seniorskiej ekipy, nastąpiła złota era w historii klubu. W 1968 roku zespół miał nawet szansę awansu do najwyższej klasy rozgrywkowej w kraju, jednak w barażach zajął pechową, trzecią lokatę ulegając Warszawiance oraz Chrobremu Głogów – opowiada trener. Niewykorzystana szansa zemściła się cztery lata później – klub spadł do III ligi, a na początku drugiej połowy lat osiemdziesiątych, na fali zarobkowej emigracji, przestał istnieć. – Szkoda, że zniknął ze sportowej mapy Raciborszczyzny, ponieważ ludzie przyzwyczaili się do piłkarskich rozgrywek. Piłka ręczna pozostała już wtedy wyłącznie w Kuźni Raciborskiej, z którą przez wiele lat na terenie powiatu rywalizowaliśmy. Tam także prowadzono zajęcia dla dziewcząt, które – o ile dobrze pamiętam – przerwano w połowie lat dziewięćdziesiątych – informuje pan Joachim.
Trenerskie trio
Krótko po rozpoczęciu działalności przez pietrowicki klub, drużyny dziewcząt zgłoszone zostały do wojewódzkich rozgrywek, stając się tym samym częścią Śląskiego Związku Piłki Ręcznej. – Pierwsze dwa sezony zagraliśmy na tak zwane „przetarcie się”, nie odnosząc żadnych sukcesów. Już same zmagania z najlepszymi wojewódzkimi drużynami były dla nas wyzwaniem oraz wspaniałym doświadczeniem i ciekawą przygodą – stwierdza pan Achim. Z czasem zespół nabrał ogłady i zaczął stawiać sobie coraz to ambitniejsze cele. – Dowodem ogromnej motywacji i woli walki było zdobycie w tym roku przez nasze najmłodsze dziewczęta wicemistrzostwa Śląska. Cieszy także czwarte miejsce młodziczek oraz 6. lokata ekipy juniorek w województwie śląskim – wymienia. Wyniki dziewcząt cieszą jeszcze bardziej z uwagi na to, że drużyna ta mierzyła się z piłkarskimi potęgami takimi jak Ruch Chorzów czy Sośnica Gliwice. Z kolei zespół juniorek w sezonie tym uzbierał 19 oczek. Tak dla porównania – w pierwszych trzech latach istnienia klub na koncie zgromadził wyłącznie pięć punktów. Zrobił więc milowy krok w stronę dalszego rozwoju – tłumaczy Wieczorek, który nie ukrywa, że ostatnie sukcesy nie tylko zmotywowały drużynę do jeszcze cięższej pracy, ale uruchomiły wyobraźnię. – Zaczęliśmy marzyć o dojściu do ćwierćfinału mistrzostw Polski, który – teraz już to wiemy – znajduje się w zasięgu pietrowickich szczypiornistek. To wymaga jednak ciężkiej pracy na treningach, które obecnie prowadzi trzech szkoleniowców: Joachim Wieczorek, Marek Kępa oraz Bolesław Moraczewski. Ten ostatni o powstaniu pietrowickiego zespołu przeczytał w lokalnej prasie i chcąc dzielić się trenerską wiedzą, zgłosił się do zarządu UKS-u. – Pan Bolek spadł nam z nieba, ponieważ właśnie takich specjalistów potrzebowaliśmy. Ma ogromne doświadczenie w tej materii. Nie dość, że jest dyplomowanym pedagogiem, to w dodatku przez ponad 30 lat prowadził żeńską sekcję piłki ręcznej – uśmiecha się Wieczorek i dodaje: Przydałby nam się jeszcze jeden instruktor. Niewykluczone, że w ciągu kilku kolejnych sezonów przybędzie drużyn. Dziewczyny są coraz starsze i przechodzą do wyższych wiekowo grup. Myślimy również nad tym, aby w przyszłości powołać do życia zespół seniorek. Do tego musimy spełnić odpowiednie warunki oraz mieć pewność, że posiadamy kadrę 15 – 18 kobiet chcących na stałe trenować w Pietrowicach Wielkich. Na to najbliższa okazja pojawi się mniej więcej za trzy, może cztery lata.
Kadrowa ekspansja poza gminę
– Obecnie klub liczy 60 zawodniczek, co jak na nasz region, jest wynikiem zadowalającym. Chcielibyśmy oczywiście posiadać przynajmniej setkę regularnie trenujących szczypiornistek, jednak patrząc realnie – na razie nie możemy na to liczyć – nie kryje pietrowicki szkoleniowiec i dodaje: Wszystko zmienia się na dobre, ponieważ odczuwamy coraz to większy szacunek nie tylko w regionie, ale także w Polsce. Dziś grają u nas nie tylko mieszkanki Pietrowic, ale także innych raciborskich miejscowości. Staliśmy się znaną marką. Wieczorek nie ukrywa, że marzy o sytuacji, w której w każdej grupie wiekowej liczba zawodniczek pozwoli na stworzenie dwóch drużyn. Liczne drużyny to oczywiście jeden z wyznaczników prestiżu oraz wielkości klubu, ale także – a może właśnie przede wszystkim – potrzeba większego budżetu. – Najwięcej kosztują wyjazdy na mecze. Najbliżej gramy przecież dopiero w Gliwicach i Żorach. Z nadejściem coraz większych sukcesów wielkość dotacji wzrasta – mówi Wieczorek. Do niedawna pietrowicki klub odbierany był na Śląsku jako niewielka przeszkoda na drodze po komplet punktów. – Większość zespołów przyjeżdżała do Pietrowic jak na trening, bez presji i obawy przed porażką . Teraz nie posiadamy już statusu: „chłopca do bicia”, lecz dobrze zorganizowanego klubu z charakterem – cieszy się. Większość gminnych działaczy oraz lokalnych mieszkańców pomysł Joachima Wieczorka na założenie klubu spisywała na straty. – Większość mówiła, że się nie uda. Mam dzięki temu jeszcze większą satysfakcję i cieszę się, że postawiłem na swoim. Wszystko zmierza w dobrym kierunku, a pozytywne myślenie zawsze pozwala spełniać marzenia – kończy szkoleniowiec.
Wojciech Kowalczyk