Niski nabór budzi niepokój
Studzienna ma problem z przedszkolem
Gdy radny Roman Wałach poprosił o remont placu zabaw w dzielnicy, od prezydenta Lenka usłyszał, że przedszkolu grozi zamknięcie, bo we wrześniu będzie tam tylko 19 dzieci.
Radny ze Studziennej zasiada w opozycji i stąd jego inicjatywy nie są traktowane tak jak te zgłaszane przez rajców koalicji. W Markowicach (radny Franciszek Mandrysz) i na Płoni (Paweł Rycka) powstaną w tym roku place ze słynnego programu Radosna Szkoła. Nowoczesne, z podłożem w gąbce, aby było bezpieczniej. Każdy kosztuje po 150 tys. zł. W Studziennej istnieje plac z 1998 roku, choć wciąż atestowany, to wskazywany przez dyrekcję, rodziców i radnego do pilnego remontu. Na marcowej sesji Roman Wałach przytoczył słowa prezydenta miasta, że „nie widzi przeszkód dla takiej inwestycji w przyszłych latach”.
Lenk nie miał dla dzielnicy dobrych informacji. Stwierdził, że tamtejsze przedszkole ma poważne problemy z naborem i we wrześniu ma tam być 19 dzieci. Przy takiej frekwencji nie ma co myśleć o nowym placu zabaw.
– Mam nadzieję, że przedszkole się ostanie w najbliższym czasie, ale będzie zagrożone. 19 dzieci w przedszkolu to duże wyzwanie w utrzymaniu placówki. Trzeba je ratować poprzez zwiększenie liczebności dzieci, zrobić wszystko co możliwe. To nie sztuka ratować poprzez zwiększanie dotacji miejskiej – zaznaczył Lenk. Poddał pod rozwagę prowadzenie placówki w formie stowarzyszenia, jak w pobliskim Sudole. – Tam jest 40 dzieci za o wiele mniejsze pieniądze niż dotacja dla Studziennej – dodał włodarz miasta.
Lenk zwrócił się do radnych z dzielnicy – Romana Wałacha i Eugeniusza Wyglendy aby wspólnie ze środowiskiem wypracowali jakiś sposób na uratowanie przedszkola, bo szkoda byłoby doprowadzić do jego zamknięcia. Administracyjnie na pewno ratować się go nie da – oznajmił prezydent miasta. Na koniec podkreślił, że nie zapowiada zamknięcia placówki z dniem 1 września tego roku.
Po sesji spytaliśmy radnego Wałacha o odbiór słów prezydenta Lenka i ten przyznał, że jest nimi zaniepkojony, bo jeśli teraz w urzędzie mówi się o problemie, to za dwa lata podejmie się decyzję o likwidacji.
(ma.w)