Od pięciu lat ratują serca mieszkańców ziemi raciborskiej i wodzisławskiej
Zawały są jedną z głównych przyczyn śmierci w Polsce. – Dzięki temu, że kardiologia w ostatnich latach rozwinęła się w naszym kraju i powstały, tak jak w Raciborzu, spółki budujące oddziały kardiologiczne, dziś śmiertelność z powodu zawałów serca jest dwukrotnie mniejsza. Jesteśmy w czołówce państw europejskich jeśli chodzi o zabezpieczenie kardiologiczne – mówi prezes zarządu Raciborskiego Centrum Medycznego Roman Gnot. I przypomina, jak na należącym od kilku miesięcy do Grupy Medycznej Scanmed raciborskim oddziale, kardiolodzy codziennie ratują zdrowie i życie pacjentów ze schorzeniami serca.
– Raciborskie Centrum Medyczne obchodzi w tym roku 5-lecie swego istnienia, co zadecydowało o utworzeniu takiego ośrodka w Raciborzu?
– Nasz oddział powstał z potrzeby zabezpieczenia usług kardiologicznych w powiatach zachodniej części województwa śląskiego. Część naszych pacjentów ze schorzeniami serca zmuszona była wyjeżdżać na Opolszczyznę, co było sprzeczne z zasadami śląskiego NFZ. Oddziały kardiologiczne powinny być jak najbliżej pacjenta. Ich miejsce na mapie określa tzw. „złota” godzina, a więc czas dotarcia do ośrodka pozwalający ratować życie osobom z zawałem serca. Po kilku godzinach obumierają komórki mięśnia sercowego i jest to proces nieodwracalny. Kiedyś pacjent po zawale przechodził na rentę, dziś zawał nie jest wskazaniem do renty, pod warunkiem, że w pierwszych godzinach od momentu wystąpienia bólu, czyli zatkania naczynia, pacjent trafi do ośrodka kardiologii inwazyjnej, gdzie udaje się udrożnić naczynia i przywrócić normalny przepływ krwi do serca. Osoba taka wtenczas może wrócić do pełnej sprawności.
– Za stworzeniem takiego oddziału w mieście, które pozbawione było opieki kardiologicznej, przemówiły argumenty zarówno medyczne, jak i społeczne.
– Potrzebę takiego ośrodka dostrzegłem już w 2000 r., co znalazło wyraz w mojej koncepcji pracy przygotowanej do konkursu na dyrektora ds. medycznych raciborskiego szpitala. Odnotowałem tam potrzebę utworzenia onkologii i kardiologii. Dzienny oddział chemioterapii udało się stworzyć w publicznym szpitalu, nie powstał natomiast oddział kardiologii ze względu na, między innymi, brak lekarzy tej specjalności w Raciborzu. Pracując w szpitalu zapamiętałem jednak niewykorzystany budynek, który miał być kiedyś szpitalną kuchnią, a doskonale nadawał się, po rozbudowie, na centrum kardiologiczne. Położony w pobliżu szpitala, gdzie znajduje się pogotowie i lotnisko, umożliwiał wzajemne świadczenie usług. Pomysł podjęli i wsparli swą wiedzą i autorytetem zaprzyjaźnieni kardiolodzy z Zabrza, prof. Lech Poloński i prof. Mariusz Gąsior. Budowa trwała kilka miesięcy. We wrześniu 2010 r., jeszcze bez kontraktu, na oddział przyjęliśmy pierwszych pacjentów kardiologicznych. Działalność rozpoczęliśmy od wielkiego wyzwania jakim były europejskie warsztaty elektroterapii serca. Przy wsparciu lekarzy z Lipska wykonaliśmy pierwsze ablacje serca i niestety ostatnie, ponieważ NFZ nie zapłacił za te zabiegi. Dziś jednak jesteśmy gotowi merytorycznie i sprzętowo do takiego działania.
– Obecnie oddział nie tylko leczy, ale również ratuje życie pacjentom ze schorzeniami serca.
– W styczniu 2011 r. otrzymaliśmy kontrakt z NFZ, a tym samym mija pięć lat naszej działalności w publicznym systemie ubezpieczenia społecznego. Na oddziale wykonujemy całą kardiologię inwazyjną, poza ablacją. Pacjent objęty jest pełną diagnostyką, przygotowujemy pacjentów do operacji kardiochirurgicznych, również zastawek serca oraz leczymy niewydolność serca. Dotychczas odbyło się ponad 18 tys. konsultacji specjalistycznych w poradniach, hospitalizowaliśmy ponad 7600 pacjentów, wszczepiliśmy 660 rozruszników serca, leczyliśmy 4,5 tys. pacjentów z ostrymi zespołami wieńcowymi, u których wykonaliśmy ponad 3770 plastyk i 6400 koronarografii. Co najważniejsze i warto tu szczególnie podkreślić, żaden z pacjentów nie zapłacił za hospitalizację, gdyż leczenie prowadzone jest w ramach ubezpieczenia zdrowotnego.
Jesteśmy jednym z kilku oddziałów na Śląsku, w którym wszczepiamy wszystkie rodzaje rozruszników, aż po wysokoenergetyczne ICD, CRT-D (z możliwością defibrylacji w przypadku migotania komór serca). Nasz pacjent objęty jest kompleksową opieką do końca życia.
– Dziś nowoczesna kardiologia wymaga równie nowoczesnych metod i warunków do leczenia?
– Budowaliśmy ośrodek patrząc na niego z pozycji pacjenta, a więc tak, jak sami chcielibyśmy być leczeni. Sale na oddziale są głównie dwuosobowe z węzłem sanitarnym, wyposażone w gazy medyczne, aparaturę monitorującą, a nawet telewizory – nieodpłatnie. Po zabiegu pacjent trafia na salę intensywnego nadzoru kardiologicznego. NFZ wymaga tam czterech miejsc, my gwarantujemy je dla 10 pacjentów. Oprócz pełnego monitoringu sali intensywnej opieki kardiologicznej, pielęgniarka ma kontakt wzrokowy z pacjentem.
Jesteśmy jednym z pierwszych ośrodków, który posiada bazę pacjentów na serwerach. W momencie przewożenia chorego, lekarz ma dostęp do całej dokumentacji, a tym samym możliwość szybszego reagowania w razie problemów. Z naszych środków wyposażyliśmy raciborskie i wodzisławskie karetki pogotowia ratunkowego w system Lifenet. W ten sposób osoba z zawałem może być diagnozowana już w karetce i wcześniej trafić do naszego centrum, zostać poddana zabiegowi, a tym samym szybciej wrócić do zdrowia.
– Aby uzyskać efekt w leczeniu potrzebna jest przede wszystkim kadra medyczna, o którą zwykle trudno w mniejszych miastach?
– Mamy pięciu kardiologów, w tym trzech inwazyjnych. Wszyscy nasi lekarze są dodatkowo po drugiej specjalizacji z chorób wewnętrznych. Korzystamy też z pomocy specjalistów z klinik w Zabrzu i w Katowicach-Ochojcu, którzy wspierają naszych lekarzy, pełniąc dwuosobowe dyżury całą dobę przez siedem dni w tygodniu. Dzięki prof. Marianowi Zembali utrzymujemy bezpośredni kontakt z kardiochirurgią, a naszych pacjentów konsultuje również na miejscu doświadczony zabrzański kardiochirurg dr n. med. Bogusław Ryfiński. Bardzo duży nacisk kładziemy również na kadrę pielęgniarską, od której oczekujemy przyjaznego, profesjonalnego podejście do pacjenta. Nikt z pielęgniarek i pielęgniarzy nie pracuje u nas „za karę”. Dlatego oczekujemy od nich, aby zajmowali się pacjentami, tak jak sami chcielibyśmy być obsłużeni. Posiadamy również poradnię, w której – kiedy kończy się wyznaczony przez fundusz limit przyjęć – można korzystać odpłatnie, a kompleksowa wizyta kosztuje 150 zł.
– Jakie są pana zamierzenia, co do rozwoju Raciborskiego Centrum Medycznego?
– Oprócz kardiologii od trzech lat rozwijamy chirurgię plastyczną, w której zatrudniamy specjalistę z Ostrawy (namacalny plus Unii Europejskiej). Przez ten okres wykonaliśmy ponad 100 zabiegów chirurgicznych i ponad 100 z medycyny estetycznej (wypełnienia, botoks, kwasy hialuronowe, nitki). Przed rokiem utworzyliśmy natomiast oddział chirurgii naczyniowej, niestety wyłącznie o charakterze komercyjnym, gdyż fundusz nie podpisał z nami kontraktu, tłumacząc się brakiem środków.
Rozważamy możliwość poszerzenia leczenia zabiegowego o onkologię interwencyjną, a mam na myśli chemoembolizację stosowaną w leczeniu raków pierwotnych wątroby i przerzutów do wątroby. Posiadamy potrzebny sprzęt i specjalistów, którzy potrafią dojść cewnikiem przez tętnicę do guza wątroby i podać środki zamykające jego naczynia, doprowadzając do jego obumarcia. Zrobiliśmy kilka takich zabiegów, ale bez kontraktu są zbyt drogie dla pacjentów. Być może uda się nawiązać współpracę ze szpitalem i rozliczać je w szpitalnym pakiecie onkologicznym.
Obecnie naszym udziałowcem jest Grupa Scanmed, która jako solidny partner z dużym know-how daje nam poczucie bezpieczeństwa i gwarancję rozwoju. Nie zamierzamy jednak konkurować z dużymi klinicznymi ośrodkami, ale chcemy robić dobrą medycynę, na wysokim poziomie dla naszej lokalnej społeczności.