Adam Markiewka: Chleb na już powinien kosztować 12 złotych
Sercem piekarni Anidy i Adama Markiewków jest piec z lat 30. XX wieku. Smak pieczywa, które z niego wychodzi, jest niepowtarzalny. Jest też druga strona medalu – opalany gazem piec jest bardzo energochłonny. Adam Markiewka obawia się, że pewnego dnia nie będzie miał wyboru – przyjadą wyburzacze, usuną piec, następnego dnia zrobi się wylewkę i wstawi nowy piec. Będzie taniej, ale chleb na pewno nie będzie miał już tego samego smaku. Poprosiliśmy właściciela znanej piekarni i cukierni, aby opowiedział, z jakimi problemami borykają się dziś rzemieślnicy jego pokroju.
Adama Markiewki nikomu w Raciborzu nie trzeba przedstawiać. Chyba trudno byłoby znaleźć w mieście kogoś, kto choć raz nie jadł pieczywa lub kołocza, które oferuje jego piekarnia i cukiernia.. Jest jednym z tych rzemieślników, którzy nie ugięli się pod presją czasów i nie odeszli od starych, sprawdzonych receptur. Nie zastąpił masła margaryną, dobrego maku produktem makopodobnym, a twarogu czymś, co prawdziwy twaróg przypomina tylko z nazwy.
– Mój kołocz nie jest tani, jest droższy o 10 zł na kilogramie od konkurencji, ale pomimo tego nie mam problemów ze znalezieniem klientów, bo każdy kto go spróbuje wie, za co płaci – mówi raciborzanin, który jest właścicielem piekarni i cukierni w Markowicach, na Długiej oraz przy Słowackiego.
Serce zakładu zagrożone
Galopujący wzrost cen gazu i energii elektrycznej uderza wprost w podstawy rodzinnego biznesu Anidy i Adama Markiewków. Styczniowa faktura za prąd* była o 60% wyższa od poprzednich (wzrost z 3300 zł do 5 100 zł). Opłata za dystrybucję również wzrosła o 70%. Podobnie rzecz się ma z gazem. – Nie biorę gazu do zakładu z PGNiG bo on zawsze był drogi. Biorę z innej firmy, która kupuje na giełdzie. Ale i tam są wzrosty. Jak kiedyś płaciłem za piekarnię 3200 – 3300 zł, to teraz w najlepszym układzie zapłacę za gaz 6000 zł – mówi przedsiębiorca.
Sercem piekarni Adama Markiewki, którą prowadzi razem z żoną Anidą oraz dziećmi, jest piec z lat 30. XX wieku. – Piec jest ceramiczny, ale i energochłonny. Jednak jakość pieczywa z tego pieca jest niepowtarzalna – zapewnia Adam Markiewka.
Właściciel piekarni ma nadzieję, że sytuacja nie zmusi go do zastąpienia starego pieca nowym, który może i będzie bardziej oszczędny, zużyje mniej gazu, „ale smaku pieczywa już nie powtórzy”.
– A oni jeszcze chcą nam zamazać oczy tym, że obniżyli VAT na gaz. Mnie nic dobrego nie zrobili, bo jak ja zapłacę 23% VAT za zakład, to go sobie odliczę, a jak zapłacę 5%, to tej różnicy pomiędzy 23% a 5% nie odliczę, czyli dla mnie to żaden zysk – komentuje przyjęte przez rząd rozwiązania, które w teorii mają ulżyć przedsiębiorcom.
Surowce nas dobijają
Jednak wzrost cen nośników energii nie jest jedynym problemem piekarzy i cukierników. Adam Markiewka mówi wprost: ceny surowców nas dobijają. Te zaczęły rosnąć po zeszłorocznych żniwach i... końca podwyżek nie widać. – Przed żniwami miałem mąkę chlebową po 1,2 zł, dzisiaj mam ją po 2,06 zł. Mąki żytnie podrożały o ponad 100%., kosztowały niecałą złotówkę, a teraz są po 2,02 zł. Cukier podrożał o 50% z 2 zł na 3 zł. Masło poszło w górę stosunkowo niewiele, bo „tylko” 30% – wylicza Adam Markiewka. Mówi, że to nie były nagłe wzrosty, ale systematyczne, z dostawy na dostawę było coraz drożej.
Skala podwyżek jest szokująca, jeśli weźmie się pod uwagę ogromne ilości surowców, które miesięcznie zużywa się w piekarni i cukierni. Mąka? Kilka ton. Cukier? Tona!
Chleb drożeje i będzie drożeć
Samuel Markiewka, syn Adama i Anidy, przypomina, że jeszcze rok temu sprzedawał chleb po 5,5 zł. Dzisiaj bochenek kosztuje 8 zł. Bogiem a prawdą ta cena i tak jest już za niska w stosunku do rosnących kosztów funkcjonowania piekarni.
– Chleb na już powinien kosztować 12 zł – mówi Adam Markiewka, a Samuel dodaje, że prawdziwe podwyżki zaczną się dopiero po żniwach.
– Mam znajomych rolników. Ceny nawozów poszły tak bardzo do góry, że mniejszych gospodarzy po prostu na nie nie stać. Co to oznacza? Spadnie wydajność, ceny zboża znowu pójdą do góry. Trzeba będzie wspomagać się importem. Wszyscy będziemy za to płacić. Jeśli cena pszenicy dojdzie w tym roku do 2,5 tys. zł za tonę, to wtedy cena chleba pójdzie w górę jeszcze o 100% – wieszczy Samuel.
Jak groźna jest sytuacja?
Wobec tak hiobowych wieści pytamy Adama Markiewkę, czy jego przedsiębiorstu grozi zamknięcie? – Dzięki Bogu i Związkowi Radzieckiemu jeszcze nam to w oczy nie zagląda, ale zobaczymy jak będzie pod koniec lutego. Jak zapłacę pracownikom, opłacę zusy, podatki itd. i domknę się w zerze, to będę szczęśliwy – słyszymy w odpowiedzi.
A jak koszty będą za duże? – To trzeba będzie ciąć. Najdroższą maszyną jest człowiek, w dalszej kolejności trzeba będzie zastanowić się nad wymianą pieca na nowy, bardziej oszczędny, dalej można skrócić godziny urzędowania sklepów – wylicza Adam Markiewka.
Mimo wszystko przedsiębiorca z Markowic ma jednak nadzieję, że firma i jej 30-osobowa załoga przetrwa ten kryzysowy czas. To bardzo nikła nadzieja, tym bardziej, że na horyzoncie pojawił się „Polski Ład”, do którego Adam Markiewka podchodzi z ogromną rezerwą. – Nasi księgowi z 30-letnim doświadczeniem nadal nie wiedzą jak się w tym dokładnie poruszać. Z każdego miejsca może wyskoczyć jakiś diabełek... Stoimy przed bardzo, bardzo niepewnymi czasami – kończy nasz rozmówca.
Wojciech Żołneczko
* Cena obejmowała częściowo zużycie prądu w grudniu 2021 r. i częściowo w styczniu 2022 r.
Z czego bierze się cena chleba?
Chleb zaczyna się od tego, że... rolnik musi zasiać pszenicę. Ta uprawa wiąże się ogromnymi kosztami (orka, opryski, nawożenie) i niepewnością, bo w zasadzie nigdy nie wiadomo, czy plony będą dobre. Wystarczy nieodpowiednia pogoda i żniwa będą nieudane. Na tę trudną sytuację nakładają się teraz ogromne podwyżki cen nawozów. Jeżeli rolnik zrezygnuje z nawozów, plonów nie będzie. Do tego wszystkiego dochodzą jeszcze wysokie ceny paliw. Ciągnik rolniczy może spalić jednego dnia nawet 1000 zł! To wszystko sprawia, że cena pszenicy w skupie jest wyższa o jakieś 20 – 30 procent. Fala podwyżek dochodzi później do młyna. Z młyna wychodzi droższa mąka, a my tę mąkę kupujemy, aby wyprodukować chleb. To wpływa na cenę chleba. A to jeszcze nie wszystko, bo przecież dochodzą do tego jeszcze podatki, zusy, wzrosty cen energii itd.
Samuel Markiewka