Koci problem
Projekt stosownej uchwały był już gotowy, ale został zdjęty z obrad ostatniej sesji Rady Miejskiej. Jak tłumaczą radni chodziło o jego dopracowanie i uzyskanie opinii powiatowego lekarza weterynarii. Na razie środki przygotowane na program w wysokości 5 tys. zł odstawiono na bok.
Problem jest spory
Problem z kotami pojawił się po listach pewnej mieszkanki Radlina, która domagała się od miasta dofinansowania do dokarmiania kotów. Radni twierdzili jednak, że to nie sprawa miasta i problemem tym powinny się zająć odpowiednie stowarzyszenia. Ta jednak nie dawała za wygraną i nękała radnych kolejnymi pismami. W końcu jej opór przyniósł skutek. – Być może faktycznie mamy pewien problem z bezdomnymi kotami na terenie naszego miasta – mówi Piotr Śmieja. Dlatego miasto postanowiło problem rozwiązać. Realizacja programu polegać miała na sterylizacji bezdomnych kotów oraz zakupie i wykładaniu dla nich karmy. Część radnych chce, by poprawiony projekt rozszerzony został również na koty domowe oraz bezpańskie psy.
Trzeba to robić z głową
Cały program zawiera wiele znaków zapytania. Nie wiadomo kto miałby zająć się sterylizacją kotów. Projekt programu zakładał, że dokarmianiem zwierząt zajmować miałyby się osoby, które już to robią oraz organizacje społeczne, których celem jest ochrona zwierząt. One również miałyby zajmować się sterylizacją.
W praktyce jednak nikt nie jest w stanie stwierdzić skuteczności takich działań. Bo o ile można sobie wyobrazić, że osoby, które dziś dokarmiają koty chętnie skorzystają z dofinansowania urzędu na pokarm, to pod znakiem zapytania stoi ich chęć do noszenia kotów do weterynarza i poddawaniu ich zabiegowi sterylizacji czy kastracji. Piotr Śmieja wierzy w ich dobrą wolę. – Te kilka osób jest bardzo oddanych temu co robią. W zasadzie tylko one mogą się tym zająć, bo kto inny, oprócz człowieka który karmi bezpańskiego kota jest w stanie go złapać – mówi Śmieja. Zastępca burmistrza zwraca ponadto uwagę, że sterylizacja musi być prowadzona z głową. – Tak żeby zachować jakąś równowagę w naturze. Jeśli wysterylizujemy wszystkie koty, to za jakiś czas w mieście może pojawić się za dużo szczurów – ostrzega Śmieja.
Artur Marcisz