Opanuj się człowieku!
Niewielka wieś Osiny w gminie Gorzyce. Zaledwie 680 mieszkańców. Wśród nich Kacper Sz., znany działacz kółek rolniczych, związku pszczelarzy i członek parafialnego chóru. Na co dzień trudni się rozwózką węgla. W marcu ubiegłego roku został skazany przez Sąd Rejonowy w Wodzisławiu. Kolejny wyrok usłyszał pod koniec lipca tego roku. - Wszyscy go tutaj znają. On nie daje żyć sąsiadom. Najpierw przez kilka lat rzucał kamieniami w ich dom, a teraz obserwuje każdy ich krok na ekranie. Zainstalował kamery i ich podgląda - mówi starsza kobieta napotkana przez nas pod miejscowym kościołem.
Plotki? A może rzeczywiście mężczyzna jest zmorą rodziny żyjącej naprzeciwko?
Oglądam kiedy chcę
Podjeżdżamy pod dom Kacpra Sz. Na ścianie budynku tabliczka z napisem „obiekt monitorowany elektronicznie". Cztery kamery obserwują drogę, posesję właściciela (nieogrodzoną) i dom sąsiadów. - To dla mojego bezpieczeństwa - mówi sześćdziesięciolatek. Nie unika rozmowy z dziennikarzem. Po krótkiej dyskusji decyduje się zademonstrować nam urządzenia obserwujące najbliższą okolicę. W niewielkim pomieszczeniu gospodarczym stoi telewizor, obok urządzenie przypominające dekoder. - Przecież na okrągło tego nie oglądam. Wszystko jest rejestrowane i kiedy tylko chcę, mogę sobie odtworzyć. Jeśli chcę wiedzieć co się działo na przykład o godz. 15.00, to sobie cofam i mam czarno na białym - tłumaczy Kacper Sz.
Wiedział co robi
Rozmowa staje się nerwowa kiedy pytamy wprost, dlaczego rzuca kamieniami w dom sąsiadów? - To nie ja - odpowiada mężczyzna, który, jak się okazało, za rzucanie kamieniami i żużlem została skazany przez Sąd Rejonowy w Wodzisławiu. 30 marca wyrok usłyszał wraz z synem Krzysztofem. Każdy otrzymał po 3 miesiące pozbawienia wolności w zawieszeniu na dwa lata. Mężczyźni musieli także zapłacić sąsiadom za zniszczone rolety antywłamaniowe - łącznie nieco ponad 3 tys. zł.
Mimo to sześćdziesięciolatek nie zamierzał przestać. Rzucał nadal i pod koniec lipca tego roku usłyszał drugi wyrok - 300 zł grzywny i blisko 200 zł jako rekompensata za zniszczenie kolejnych żaluzji. Mężczyzna, mimo pierwszego wyroku w zawieszeniu, do więzienia nie trafił. Sąd zakwalifikował obie sprawy jako jedno „wykroczenie ciągłe", czyli ten sam czyn rozłożony w czasie.
Rzeczoznawca oszacował, że spośród 182 listew składających się na rolety zewnętrzne w sześciu oknach zniszczonych zostało aż 141. Na talerzu anteny satelitarnej naliczono 16 wgnieceń. Uszkodzeń nie ma na oknach znajdujących się po drugiej stronie domu. Sąd jednoznacznie wykluczył możliwość działania czynników atmosferycznych (np. gradu), a także możliwość uszkodzenia rolet przez właścicieli podczas ich złego użytkowania. Zdaniem wymiaru sprawiedliwości mężczyzna był świadomy tego co robi. Może w pełni odpowiadać za swoje czyny. Nie jest ani chory psychicznie ani niedorozwinięty umysłowo.
Widzieliśmy jak rzucali
Poszkodowani sąsiedzi to starsze małżeństwo - państwo Studniczekowie. Mieszkają z córką i wnuczką. - Nikomu nie życzymy tego, co myśmy tutaj przeszli. Od kilku lat mieszkamy w strachu. Tego nie da się wytrzymać. Kamienie lądują na naszym domu najczęściej w nocy. Nieraz po dojściu do okna widzieliśmy sąsiada i jego syna. Widzieliśmy jak rzucali - mówi Józef Studniczek. - Zniszczone zostały rolety zewnętrzne w sześciu oknach. Wielokrotnie próbowałem złapać sąsiada na gorącym uczynku. Nie spałem w nocy. Leżałem pod choinką na posesji. Nieraz wybiegałem również z domu z kamieniem w ręku, by odpowiedzieć tym samym. Za każdym razem się powstrzymałem. Żebyśmy chociaż wiedzieli, dlaczego on to robi? - dodaje starszy mężczyzna.
Oburzenia nie kryje także jego córka. - Dłużej tego nie wytrzymamy. Kiedy z rzucaniem sąsiad się trochę uspokoił, to teraz podgląda nas tymi kamerami. Czujemy się strasznie. Śledzi każdy nasz krok. On dostał wyrok, a my siedzimy tutaj jak w areszcie - denerwuje się Jolanta Studniczek. Kobieta przypomina, że konflikt trwa już kilka lat. Sąsiadowi nie podoba się niemal wszystko co robią państwo Studniczkowie. Nawet goście, którzy przyjeżdżają do nich w odwiedziny. - Zabronił stawiania samochodów przed naszą bramą, choć to w dalszym ciągu nasza posesja - mówi Józef Studniczek.
Bo rolety hałasują
Dlaczego Kacper Sz. utrudnia życie sąsiadom? - Te rolety strasznie hałasują - mówi mężczyzna, zaprzeczając jednocześnie, że to on jest sprawcą uszkodzeń. - Poza tym oni nam zazdroszczą, bo nasz syn bogato się ożenił (wziął za żonę córkę lokalnego biznesmena z Rogowa - red.) - dorzuca mieszkaniec Osin.
- Takie sformułowania pozbawione są logiki. Rzuca w rolety, bo nie widzi co się dzieje u nas w domu. Przecież nawet kamery rolet nie przenikną - odpowiada Jolanta Studniczek.
On jest nieobliczalny
Mediacji w celu zażegnania konfliktu podjął się miejscowy sołtys i proboszcz. - Rozmawiałem z obiema rodzinami. Niestety nie udało się ich pogodzić - mówi Henryk Tomala, sołtys Osin. Ustalono nawet spotkanie u księdza na plebanii. Józef Studniczek odmówił. Twierdzi, że sąsiad bardzo szybko jest w stanie to wykorzystać. - Jak ja mogę tego człowieka przepraszać, skoro to ja jestem ofiarą. Gdybym to zrobił, on natychmiast uznałby, że jestem winny i wytoczył mi sprawę. O co? Nie wiem, coś by wymyślił. On jest nieobliczalny - mówi pan Józef.
Warto to zobaczyć
Końca sporu nie widać. Nie widać również końca problemów Kacpra Sz. Zgodnie z art. 107 Kodeksu Wykroczeń za złośliwe niepokojenie sąsiadów mężczyzna może trafić za kratki. Już najwyższy czas, by organy ścigania zainteresowały się monitoringiem pana Kacpra i przejrzały jego bogate archiwum?
Rafał Jabłoński