Chybiona decyzja
Wydawało się już, że przynajmniej na razie sprawa dodatkowych kursów linii 203 do Radoszów została załatwiona. Od 8 grudnia do tej części miasta uruchomiono autobus o godz. 18.20. Według mieszkańców taki kurs to tylko wyrzucanie pieniędzy w błoto, pieniędzy, których podobno władze miasta zbyt dużo wydają na komunikację miejską. – Chodziło nam o autobus o godz. 16.00. Wtedy dużo osób wraca z pracy, szkoły. Po co komu taki kurs? Za chwilę okaże się, że znowu nikt tym nie jeździ – mówi Irena Ryszka, mieszkanka Radoszów.
Rozkład z dziurami
Faktycznie rydułtowska dzielnica w ciągu dnia jest praktycznie pozbawiona komunikacji. Najgorzej mają osoby mieszkające przy granicy z Niewiadomiem. Po godz. 15.00 następny autobus jedzie dopiero około 22.00. W sobotę do Radoszów dojeżdża zaledwie sześć, do tego pierwszy jest po godz. 8.00, więc osoby, które próbują wcześniej dostać się stąd do pracy, np. w Wodzisławiu, mają nie lada problem. Aby skorzystać z komunikacji miejskiej, muszą pokonać nawet pięć kilometrów do osiedla Orłowiec lub ulicy Raciborskiej. W ubiegłym roku włodarze zrezygnowali z części kursów do Radoszów, bo były nieopłacalne. Częściowo kłopoty miał rozwiązać dodatkowy kurs.
Pani burmistrz bije się w piersi
Jeszcze w listopadzie ubiegłego roku również na łamach naszej gazety burmistrz miasta Kornelia Newy zapewniała, że autobus pojedzie, właśnie ten o godz. 16.00. Tym bardziej więc mieszkańcy czują się rozżaleni. Zamieszanie wokół godziny Kornelia Newy tłumaczy zwykłą pomyłką. – W głowie miałam zakodowane, że podczas rozmów padała właśnie godzina 16.00, dlatego taką właśnie podałam w listopadzie. W protokole z październikowej sesji, na której byli obecni mieszkańcy Radoszów było jednak napisane, że zgłaszają oni prośbę o autobus o godz. 19.00 lub 21.00. Wybrałam więc między tymi propozycjami i stąd ostatecznie pojawiła się 18.20 – wyjaśnia pani burmistrz.
Mają nas za nic?
Pismo z informacją o nowej godzinie kursowania, 6 grudnia, zostało wysłane do jednej z mieszkanek. Jej nazwisko było podobno pierwsze na liście, którą radoszowiki wcześniej złożyli w urzędzie wraz z petycją o dodatkowy kurs. Do urzędu nie wpłynął po tym żaden protest, więc uznano, że ludzie pomysł zaakceptowali. Tyle tylko, że nazwisko, które podaje pani burmistrz nie widnieje w ogóle na liście. – Tego nie idzie zrozumieć. Dlaczego nikt po tej sesji jeszcze tego z nami nie skonsultował? Za nic nas chyba mają w tym urzędzie. Poza tym ja sama wielokrotnie byłam w urzędzie, rozmawiałam nawet z wiceburmistrzem Henrykiem Hajdukiem, zostawiałam swoje dane i jakoś nikt nie umiał się ze mną skontaktować – mówi Irena Ryszka.
Zmian nie będzie
Przynajmniej na razie Kornelia Newy swojego błędu nie będzie naprawiać. Jak tłumaczy, nie chce po raz kolejny namawiać Międzygminnego Związku Komunikacji z Jastrzębia do zmian, bo naraziłaby ich na kolejny chaos. – Wrócimy do sprawy za pół roku. Może wtedy uda się to odkręcić. Jeśli natomiast chodzi o kurs w sobotę wczesnym rankiem, to nawet nie bierzemy tego pod uwagę. Mamy tak skonstruowany budżet, że nie stać nas na dodatkowe wydatki – mówi pani burmistrz.
(j.sp)