Kierownik ZUS-u nieźle się bije
Garnitur, biała koszula, krawat. Nikt by nieprzypuszczał, że pod urzędniczym uniformem kryje się wielbiciel średniowiecznych sztuk walki i poeta.
– Ludzie myślą stereotypami. Jak urzędnik to nudny, bez marzeń i wrażliwości – mówi Adam Marek.
Tymczasem kierownik wodzisławskiego inspektoratu ZUS – u od kilku lat jest fanem średniowiecznych sztuk walki. Zna je nie tylko w teorii co i tak jest sztuką, ale miał okazję poznać zasady także w praktyce. W Polsce takich ludzi jest niewielu. Może dlatego, że odtworzenie dawnych europejskich sztuk walki wcale proste nie jest.
– Aby je poznać trzeba przetłumaczyć traktaty, które zazwyczaj są spisane w języku niemieckim. To żmudne zajęcie – mówi Adam Marek.
Tutaj liczy się technika
Zapaleńcy skupiają się w Polskiej Federacji Dawnych Europejskich Sztuk Walki oraz ARMA–PL. Nie są to jednak żadne bractwa rycerskie.
– Bractwa skupiają się na upowszechnianiu kultury materialnej i niematerialnej. My natomiast starmy się propagować wiedzę na temat dawnych europejskich sztuk walki, które przez lata nie było kontynowane – tłumaczy urzędnik.
Dlatego nie ma w tym przypadku charakterystycznych strojów, które wyróżniałyby członków federacji. Tutaj liczy się technika: sposób uderzenia, cięcia, kroki. Wszystko według dawnych zapisów. Walczy się mieczami, choć nie tylko, można ćwiczyć średniowieczne zapasy, walkę kordem, puginałem. Pan Adam zaczynał od... drewnianego kija. Teraz ma replikę treningowej broni renesansowej, drewniany miecz i tzw. waster. Na treningi jeździ do Gliwic. Jego pasja często bywa bolesna. Treningi kończyły się juz wizytą na pogotowiu i szyciem rozciętej skóry. Zwłaszcza, że ochraniacze niewiele mają wspólnego z profesjonalnym sprzętem, bo najczęściej wykonywane sa metodą chałupniczą lub wykrzystuje się te, które są dostępne na rynku, ale służą do zabezpieczenia innych części ciała.
– Można faktycznie odnieść poważne kontuzje. To nie jest jednak wina przeciwnika. Po prostu oznacza to, że ja zrobiłem jakiś błąd – mówi Adam Marek.
Pasja zaraził syna
Aby kontuzji było jak najmniej pan Adam nosi maskę wykorzystywaną przez szermierzy. Poleca jednak nowy sprzęt, bo używany już raz go zawiódł, podczas walki stara maska rozsypała się po pchnięciu i przebiła mu wargę. Poza tym ważna jest tzw. przeszywka – rodzaj kurtki, wykonanej z kilku warstw płótna.
– Moją wykonała dla mnie mama. Złamała przy tym 24 igły – opowiada pasjonat.
Potrzebny jest także plastron – sporych rozmiarów. Na pierwszy rzut oka wygląda jak za duży skórzany fartuch. Pozwala jednak zapobiec ryzyku ranienia podczas wykonywania pchnięć.
Pan Adam podkreśla, że w tym co lubi nie jest najważniejsza sama walka, choć pozwala ona odreagowac całodzienny stres.
– Techniki pozwalają wyzwolić pewność siebie, uczą szybkości reakcji, podejmowania decyzji, refleksu – wyjaśnia.
Swoją pasją zaraził już syna. Razem jeżdżą do Gliwic, gdzie odbywają się treningi dla takich samych zapaleńców jak oni. Teraz marzy mu się organizacja pokazu średniowiecznych sztuk walki.
– To naprawdę widowiskowa impreza. Poza tym mamy się czym pochwalić. Azjaci są dumni ze swoich sztuk walki, my też możemy, bo jeśli się ktoś naprawde zagłębi w historię to zobaczy, że mamy bogatą tradycję – dodaje Adam Marek.
Osoby, które chcą zgłębić europejskie sztuki walki z okresu średniowiecza mogą szukać informacji na stronie www.vectir.m–a.pl, www.feder.org.pl, www.arma.lh.pl, mogą też pisać na adres emailowy beeorn@wp.pl(j.sp)