Zarabiasz, więc płać więcej
Joanna Jamin do stycznia prowadziła w radlińskim Domu Sportu zajęcia pilatesu (ćwiczenia z elementami jogi). Twierdzi, że musiała odejść, bo działalność ta nie podoba się dyrektorowi ośrodka Witoldowi Łupińskiemu. Pani Joanna skarży się, że dyrektor specjalnie nałożył na nią wysoką stawkę za wynajem sali. – Nie podoba się, że ta pani na zajęciach ma taką frekwencję. Inni mogą jej tylko zazdrościć – mówią uczestniczki zajęć.
– To bzdura. Ta pani wszędzie opowiada jak to przez dwa lata była u nas prześladowana. A jakimś dziwnym trafem wciąż się do nas pcha. Nie chcę już nawet komentować jej zachowania – odpowiada Witold Łupiński.
Obecnie Joanna Jamin sporadycznie prowadzi zajęcia w Domu Sportu. Nie ma podpisanej umowy. Wynajmuje salę na godziny na zasadach przysługujących każdemu.
Ta pani zarabia
Zarzuty kobiety odrzuca także Barbara Magiera, burmistrz Radlina.
– Trudno byśmy traktowali panią Jamin, która prowadziła w ośrodku zajęcia zarobkowe tak samo jak zwykłego mieszkańca, który przychodzi do MOSiR–u poćwiczyć – mówi pani burmistrz.
Nierówne traktowanie?
– Owszem zarabiałam, ale zarabiał również ośrodek. Byłam w stanie płacić nawet 100 zł za godzinę wynajmu sali. Ale nie 200 zł, bo to czyniłoby moją działalność nieopłacalną – irytuje się pani Jamin. I zarzuca, że tak wysoką stawkę płacić musiała tylko ona. – Kiedy mi zaproponowano podwyżkę opłaty z 50 zł na 200, to w tym samym czasie firmie, która wynajmuje basen do nauki pływania opłatę podwyższono z 75 zł na 100 zł. Gdzie tu sprawiedliwość? – pyta Joanna Jamin. – Firma prowadząca szkołę nauki pływania, na swój użytek wynajmowała z reguły jeden bądź dwa tory. Z reszty basenu można było bez problemu korzystać. W przypadku zajęć pilatesu cała duża sala była zajęta – odpowiada dyrektor MOSiR–u. – Trudno byśmy oba podmioty obciążali tymi samymi stawkami, skoro zakres wynajmu jest diametralnie różny – kończy Witold Łupiński.
(art)