Jak przepędzić gołębie?
Racibórz jest kolejnym miastem w regionie, w którym liczba gołębi zaczyna stanowić problem. W rynkowych lokalach trwa zbieranie podpisów pod pismem, żądającym od prezydenta zdecydowanych działań. Te mogą kosztować nawet kilkadziesiąt tysięcy złotych, jak to miało miejsce w Rybniku.
Lada na dzień na biurko prezydenta Mirosław Lenka trafi petycja raciborskich przedsiębiorców, którzy domagają się ograniczenia liczby gołębi w centrum miasta. Pod pismem podpisują się zarówno osoby prowadzące swój biznes jak i mieszkańcy budynków przylegających do rynku. – Temat gołębi na rynku powraca już od kilku lat. W lokalnych mediach, co jakiś czas, jest sygnalizowany i nagłaśniany, jednak brak jest widocznych rezultatów. (…) Populacja gołębi w centrum miasta miast zmniejszać się, wzrasta. Zresztą dane dotyczące tych ptaków są coraz bardziej alarmujące. Odchody gołębi są problemem praktycznie wszystkich polskich miast. Jednak Racibórz jest jednym z nielicznych, które nic z tym nie robią – pisze w piśmie do prezydenta Tomasz Skalik, pracownik jednej z raciborskich restauracji.
Wezmą je głodem
Przedsiębiorcy argumentują, że gołębie to nie tylko zagrożenie zdrowotne z racji przenoszonych pasożytów i bakterii, ale również konkretne koszty. Jak wycenił jeden z restauratorów, oczyszczenie i odnowienie tylko frontu kamienicy zniszczonej odchodami gołębi to koszt rzędu 5 tysięcy złotych. Urząd jednak stoi na stanowisku, że na razie gołębi nie jest tyle żeby było trzeba wypowiadać im wojnę. Na razie pomysł na to aby ptakom nie było w Raciborzu za dobrze jest jeden – nie karmić. – Kontrolę terenów pod kątem realizacji zakazu dokarmiania gołębi prowadzi straż miejska. Urząd miasta nie przewiduje prowadzenia działań mających na celu redukcję gołębi – wyjaśnia Anita Tyszkiewicz–Zimałka, rzecznik raciborskiego magistratu.
U sąsiadów karmią
Przedsiębiorcy zarzucają prezydentowi Raciborza bagatelizowanie problemu. Postanowiliśmy sprawdzić jak z latającym problemem radzą sobie w innych miastach regionu. W Wodzisławiu Śląskim nie ma póki co problemu z ptakami. – Owszem gołębie odwiedzają wodzisławski rynek, ale nie w takiej ilości żeby to był jakiś znaczący problem. Sporo gołębi jest przed budynkiem przychodni na 26 Marca, z uwagi na to, że karmią je tam najmłodsi mieszkańcy. Nikomu jednak to nie przeszkadza, więc nie planujemy redukcji ptaków – wyjaśnia Barbara Chrobok, rzeczniczka Urzędu Miasta w Wodzisławiu. Gołębie w centrum są mile widziane w Jastrzębiu i Głubczycach. W Żorach również nie stanowią problemu. – Zamknęliśmy część okienek w budynkach przylegających do rynku i ptaki przeniosły się na inne budynki – wyjaśnia Dorota Marzęda z żorskiego urzędu.
Zgoda na ptaka
Zdecydowanie najbardziej zaprawionym w bojach ze skrzydlatym wrogiem miastem w regionie jest Rybnik. W ubiegłym roku kosztem 42 tysięcy złotych wynajęło sokolników, którzy wypłaszali ptaki z rynku. Magistrat chciał wykorzystać fakt, że przed laty na dzwonnicy bazyliki św. Antoniego gnieździły się drapieżne ptaki, co skutecznie odstraszało gołębie. Magistrat miał do wyboru cały wachlarz środków jak płoszenie sygnałami dźwiękowymi, stosowanie żeli na gzymsach gdzie ptaki uparcie przysiadają lub nocują. Jednak, ze względu na fakt, iż są to środki mało skuteczne lub mało humanitarne, odstąpiono od ich użycia. Otrzymaliśmy zgodę z Generalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Katowicach jedynie na płoszenie i niepokojenie osobników gołębia skalnego metodą sokolniczą – wyjaśnia Lucyna Tyl, rzecznik Urzędu Miasta w Rybniku.
Dyżury sokoła
31 marca 2010 roku miasto Rybnik podpisało umowę z sokolnikiem Sławomirem Sularzem, na podstawie której usługa płoszenia gołębi metodą sokolniczą wykonywana była od 4 maja do 31 lipca, w systemie dyżurów 5 dni w tygodniu, w różnych godzinach, tak, by nie przyzwyczaić ptaków do cykliczności pojawiania się ptaków drapieżnych. Za usługę sokolnicy skasowali blisko 43 tysiące złotych. W pierwszych dniach odstraszania obserwowano w okolicy ul. Sobieskiego i płyty rynku ok. 300 gołębi. Odstraszanie spowodowało zmniejszenie ich aktywności oraz liczebności. Pod koniec maja, na płycie rynku, liczba ptaków wynosiła już tylko 50, a w kolejnych dwóch miesiącach odstraszania już tylko około 20 ptaków.
Opłaciło się?
Część mieszkańców nie popierała pracy sokolników, utrudniając im wykonywanie czynności i nie reagując na prośby niedokarmiania gołębi, przynosząc im np. śledzie lub spleśniałe kanapki. Mieszkańcy czasem tak daleko posuwali się w uprzykrzaniu pracy sokolników, że przynosili martwe bądź chore gołębie i wyrzucali je w pobliżu latających ptaków drapieżnych. Czy więc opłacało się wydać taką kwotę? – Uważamy, że metoda sprawdziła się, ponieważ nie dotyczyła wyeliminowania wszystkich gołębi z płyty rynku, a miała na celu zmniejszenie ich populacji. To się udało. Na chwilę obecną nie planujemy przedłużenia pracy sokolnika w roku bieżącym – informuje rzeczniczka. – Nasz apel, który składamy na Pana ręce, nie ma na celu rozpoczęcia krucjaty przeciwko gołębiom. Nie chcemy też, żeby ptakom robiono krzywdę. Naszą intencją jest zachowanie rynku w stanie czystym, estetycznym, wolnym od ptasich odchodów oraz zagrożeń natury zdrowotnej – czytamy na końcu apelu do prezydenta Raciborza.
Adrian Czarnota