Wolę śpiewać swoje piosenki
Sara Chmiel, 20-letnia dziewczyna ze Zdziarca na Podkarpaciu, od pół roku jest nową wokalistką zespołu Łzy. Ma już za sobą dwa domowe koncerty. Jeden grała w rodzinnej miejscowości. 11 czerwca wystąpiła w Pszowie, z którego pochodzi zespół. W wywiadzie dla „Nowin Wodzisławskich” mówi o pracy i atmosferze w zespole.
– Tomasz Raudner: Od razu przystałaś na rozmowę z dziennikarzem. Zobaczymy za 5 lat, czy będziesz tak samo chętnie rozmawiać z mediami.
– Sara Chmiel: Za pięć lat będzie tak samo. Na pewno.
– Czyli Sara Chmiel – normalna dziewczyna.
– Pewnie, zwykła dziewczyna.
– W wielkim zespole.
– W wielkim zespole.
– Jak odbiera Cię publiczność, jako nową twarz w zespole?
– Odbiór jest bardzo dobry, o dziwo. Myślałam, że będzie gorzej z dotarciem do publiczności. Ale ludzie kupują koncert w całości. Bawią się, tańczą, śpiewają.
– Na koncertach z darmowym wstępem pojawiają się różni ludzie. To nie są tylko wasi fani, ale osoby, które po prostu przychodzą na imprezę. Nie obawiasz się, że ktoś z tłumu krzyknie: Wolę Anię. Gdzie jest Wyszkoni?
– Takie sytuacje na pewno mogą się zdarzyć. Ale ja się tego nie obawiam. Są osoby, które są za Anią i odeszły od zespołu razem z nią. Są nowe osoby, które przyszły, bo ja doszłam. Taka jest kolej rzeczy, nie wszystkim musi się to podobać. Jest grono osób, które stoją za mną murem i mi pomagają. Nigdy nie będzie tak, że wszystko wszystkim będzie się podobać. Wydaje mi się, że najgorzej jest, gdy artysta pozostaje obojętny. Lepiej, gdy kogoś lubią, albo nie lubią. Ale gdy nie mają zdania, to jest źle.
– Macie teraz nową płytę, więc na koncertach gracie z niej utwory, ale też wcześniejsze nagrania. Które lepiej Ci się śpiewa?
– Mam swój udział w tworzeniu nowej płyty, więc wiadomo, że lepiej śpiewa mi się nowe utwory. Poprzednie piosenki też dobrze mi się wykonuje. Czuję te teksty, tak jakbym przeżywała te historie na własnej skórze. W ogóle chcę podkreślić, że jestem z chłopakami pół roku, a czuję, jakbym była w zespole 3 lata, tak fajna jest atmosfera.
– Czy wśród poprzednich utworów masz swoich faworytów, piosenki, które lubisz słuchać?
– Słucham wszystkich utworów. Ale bardzo podobały mi się zawsze piosenki o tematach trudnych, jak „Anastazja jestem” czy „Opowiem wam jej historię”. To sprawy, które ludzie boją się poruszać, np. że ojciec gwałcił córkę. Te teksty Ani Wyszkoni trafiały do mnie. Za to lekkie piosenki jak „Agnieszka” są fajne na wakacje. Często się je wtedy słyszy. Można nie znać zespołu Łzy, a „Agnieszkę” się kojarzy.
– Promujecie płytę, gracie koncerty. Jak w związku z tym zmieniło się Twoje codzienne życie?
– Bardzo się zmieniło. Cały czas wyjeżdżam, jestem na walizkach. Wracam do domu we wtorek, wyjeżdżam w piątek. I tak nie jest źle, bo rok temu wcale nie miałam dla siebie czasu, non stop byłam poza domem. Teraz zwykle we wtorek, środę, czwartek jestem w domu, w piątek wyjeżdżam. Muszę powiedzieć, że ciężko podróżuje się busem. Ale taka jest kolej rzeczy, więc jest OK.