Prokurator też człowiek, miewa rozterki i się myli
WODZISŁAW – Witold Janiec, prokurator rejonowy w Wodzisławiu szczerze o pracy prokuratora, trudnych śledztwach, wątpliwościach, życiu z przestępstwami na co dzień
– Ile spraw rozpatruje rocznie Prokuratura Rejonowa w Wodzisławiu?
– Mieliśmy ponad 3 tysiące spraw. Tyle mniej więcej jest co roku. Średnio ponad 20 spraw miesięcznie przypadało na prokuratora. Jedną z głośniejszych medialnie była sprawa prezydenta Żor. Skończyła się skierowaniem aktu oskarżenia do sądu. Zawisła w sądzie w Bielsku-Białej. Referentem jest prokurator Rafał Figura, kierownik działu śledczego. W pierwszym terminie sprawa spadła z wokandy z powodu choroby sędziego. Więc rozprawa jeszcze nie ruszyła.
– Prowadziliście m.in. śledztwo w sprawie byłych prezesów Spółdzielni Mieszkaniowej Orłowiec. Prokurator skierował akt oskarżenia do sądu, zatem domagał się ukarania podejrzanych. Tymczasem w toku procesu wniósł o uniewinnienie i sąd do tego się przychylił. Nie ma tu niekonsekwencji?
– Bywają takie sytuacje, kiedy diametralnie zmienia się materiał dowodowy w toku rozprawy. Dam przykład w temacie znęcań. Tych postępowań robimy dużo. Pokrzywdzony, zwykle pokrzywdzona ma prawo odmówić składania zeznań przeciwko sprawcy, zazwyczaj mężowi. I pokrzywdzona na etapie sądowym czasem z tego korzysta. Wówczas jej dotychczasowe zeznania przestają istnieć. A to jest podstawowy dowód, w oparciu o który sformułowaliśmy akt oskarżenia. Jeśli podstawowy dowód nam odpada, nie mamy wyjścia i musimy wnieść o uniewinnienie. Owszem, może się zdarzyć, że materiał dowodowy nie był wystarczający na samym wstępie. Prokurator miał taką ocenę materiału dowodowego, sąd się z nią nie zgodził, dlatego dochodzi do uniewinnienia. Ale zwykle prokurator nie wnosi sam o uniewinnienie, skoro wcześniej wyraził taką a nie inną ocenę prawną. Jeśli sam wnosi, to jest to duża rzadkość. Drugi powód to zmiana przepisów. To nie jest powszechny powód, bo przepisy aż tak często nie zmieniają się. Ale jeśli tak się stanie, wówczas też nie mamy wyjścia, bo z kolei akt oskarżenia nie ma oparcia w przepisach prawa. Także zazwyczaj do uniewinnienia dochodzi, bo w sądzie stało się coś nowego, czego prokurator nie wiedział, nie przewidział.
– W świat idzie potem informacja, że prokurator nie przyłożył się do roboty, albo popełnił błędy na etapie śledztwa i te błędy obnaża sąd.
– Bywają takie sytuacje. Nikt nie jest nieomylny. Prokurator też jest człowiekiem. Uczy się na błędach i to bardzo. Podobnie jak prokurator może się też mylić sąd. Od tego mamy instancje odwoławcze.
– Czy po wyroku, który już się uprawomocnił, niekorzystnym dla prokuratury, analizujecie go, wyciągacie wnioski?
– Oczywiście. Na poziomie prokuratury rejonowej kontrolujemy sobie uniewinnienia. Są przedmiotem naszej refleksji. Mamy uwagi do referentów. Jeśli były błędy, to są one wytykane, potem omawiane indywidualnie i podczas narad. Także oczywiście jeśli jakiekolwiek uchybienie ujawnione w toku pracy prokuratora jest wałkowane przez przełożonego bezpośredniego czyli mnie, jeśli chodzi o moich prokuratorów i przełożonego nadrzędnego czyli prokuratora okręgowego. I owszem może się również skończyć konsekwencją służbową, jak nagana, kara porządkowa po przeniesienie na inne stanowisko czy nawet wydalenie ze służby, ale to już są bardzo poważne rzeczy. Uniewinnienia kontroluje też jednostka nadrzędna, czyli w naszym przypadku Prokuratura Okręgowa w Gliwicach.
– Czy już na etapie oceny dowodów i ewentualnego kończenia śledztwa prokuratorzy zawsze mają pewność w sprawie postawienia kogoś w stan oskarżenia, czy też miewają wątpliwości, rozterki?
– Zawsze powinienem mieć materiał dowodowy, który przesądzałby o winie. Ale oczywiście, mogę tu mówić za siebie, a prowadzę i prowadziłem mnóstwo postępowań, miałem rozterki i to często. Bo np. jedna strona zarzuca drugiej, że jej coś zabrała, a ta druga temu zaprzecza. Więc jak można nie mieć rozterek? Komuś muszę dać wiarę, a czyjeś zeznanie, wyjaśnienie zdeprecjonować. Oceniam relacje jednej i drugiej strony. Oceniam je na podstawie wewnętrznej spójności, tego, jak wyglądały globalnie w ramach całego materiału dowodowego. Muszę jakieś kryteria wziąć pod uwagę. I muszę w sobie wyrobić ocenę, że wierzę danej osobie, bo coś tam. To trudne, to bardzo trudne. Dla mnie to komfort, że po mnie ocenia to niezawisły sąd. Bo ja kogoś oskarżam, ale sąd decyduje o winie i karze. Ja się mogę z oceną sądu nie zgodzić i złożyć apelację. Tam może zapaść analogiczny wyrok, więc mój akt oskarżenia nie wypali, mimo mojego wewnętrznego przekonania o winie.
– Prokuratorzy korzystają z opinii biegłych. Tymczasem mamy świeży przykład dotyczący katastrofy smoleńskiej, kiedy opinie biegłych nawzajem się wykluczają i to w określonych, zasadniczych punktach. I co wtedy?
– Tu jest kwestia warsztatu biegłych. Opinia, jak każdy dowód podlega ocenie, czy jest pełna, spójna. Prokurator, jeśli ma wątpliwości, może zasięgnąć opinii innego biegłego w tej samej materii. To też się zdarza dość często. Bywa, że mamy dwie skrajnie różne opinie. Więc bierzemy trzeciego biegłego, który oceni te opinie.
– W sprawie noworodka znalezionego w śmieciach też zlecacie dodatkową ekspertyzę.
– Tak, ale nie dlatego, że nam się nie podobała pierwsza. Ona była wstępna. Biegły sam stwierdził, że musi mieć dodatkowe materiały i wiedzę, żeby wypowiedzieć się w innej kwestii. W tym przypadku chodziło o okoliczności ujawnienia zwłok.
– Czy po ciężkim śledztwie, potem procesie, który może trwać rok i dłużej bywa, że prokurator korzysta z pomocy psychologa czy jakiegoś innego wsparcia? Pytam konkretnie o pana i podległych panu prokuratorów.
– Nie, nie pamiętam takich sytuacji, żeby ktoś z uwagi na obciążenie pracą musiał korzystać z pomocy psychologicznej. Niewątpliwie to obciąża, szczególnie kiedy to się nawarstwia z ilością. Też jesteśmy oceniani statystycznie. Statystyka powoduje konieczność bardziej intensywnej pracy w określonych miesiącach i określonych dniach w miesiącu. Można mieć 30 łatwych spraw, a dostaniemy jedną ciężką, która będzie nas absorbować bardziej niż 60 innych. A to jest kwestia losowa. Prokurator dostaje sprawy według numerów. I mogą być sytuacje, kiedy ktoś jest znużony, zmęczony. U asesorów np. oględziny zwłok mogą wywoływać obciążenie. To nie jest przyjemna sprawa, jeśli trzeba oglądać takie rzeczy na własne oczy pierwszy raz. Aplikanci są szkoleni, ale dla młodych na pewno nie jest to łatwe. Po wielu latach pracy na pewno wywołuje to mniejsze obciążenie, ale na pewno nie pozostaje bez konsekwencji dla człowieka.
– Można się zupełnie znieczulić, traktować po prostu jako kolejną robotę?
– Byłoby idealnie. Trzeba mieć dystans do tego, co się robi, do sprawy. Zresztą dla dobra samej sprawy i własnego również.
– Czym powinien się charakteryzować dobry prokurator? Pomijam wykształcenie, aplikacje, itd bo to jest rzecz oczywista.
– Uważam, że istotne jest posiadanie analitycznego umysłu. Trzeba umieć analizować, a dla mnie z punktu widzenia prokuratora najistotniejsza jest umiejętność podejmowania decyzji. Można podjąć decyzję błędną, ale trzeba ją podjąć. Najgorszą rzeczą jest obawa przed podjęciem decyzji. Nie wiemy co robić, więc nie robimy nic, a sprawa leży i czeka nie wiadomo na co. Strony też się niecierpliwią, chcą decyzji, bo od tego zależy wiele. Także trzeba działać rozważnie, ale sprawnie.
Dziękuję za rozmowę
Tomasz Raudner