To nie tak, jak w filmach – czylio tym, czy i jak nas podsłuchują
Całkiem niedawno opublikowany raport Komisji Europejskiej wyniósł Polskę na „zaszczytne” – pierwsze miejsce w rankingu krajów, których służby najczęśniej korzystają z podsłuchów i monitoringu billingów. Czy jest to powód, by zacząć się obawiać o swą prywatność i wolność?
Prokurator rejonowy w Rybniku, Jacek Sławik, zapewnia, że nie. – To nie jest tak, jak w filmach, że nagle policjant wymyśli sobie, że założy podsłuch i po prostu zakłada – tłumaczy z uśmiechem.
Wolność i demokracja
Jak przyznaje prok. Sławik, rybnicka prokuratura bardzo rzadko wszczyna procedurę mającą na celu podsłuchiwanie obywateli. – Trudno jest mi sobie przypomnieć taką sytuację w przeciągu ostatnich kilku lat – mówi Jacek Sławik. To dobrze czy źle? Raczej dobrze, gdyż dowodzi to tylko i wyłącznie tego, iż to narzędzie nie jest w Rybniku nadużywane. – Oczywiście, cała ta sfera podsłuchów, monitoringu komunikacji i pozyskiwania danych teleinformatycznych jest owiana lekką tajemniczością w społeczeństwie. Różnie jest też odbierana. Bo nie ma wątpliwości, że jest to naruszenie czyjejś wolności, jednak w moim przekonaniu taki jest charakter demokracji – mówi prokurator Sławik. – Jednostka rezygnuje z części swych przywilejów na rzecz dobra ogólnego, a nim w tym wypadku jest bezpieczeństwo – dodaje.
Jak wspomina prokurator, różnie odbierany jest też cel stosowania tego typu narzędzi kontroli. – Inaczej odbierzemy komunikat, iż zastosowano podsłuchy i techniki operacyjne z tym związane, by rozbić siatkę terrorystów – bo to przyjmiemy z ulgą, a inaczej, iż zastosowano je, by nakryć czy śledzić czyjąś żonę – mówi prokurator. Zamieszanie wokół podsłuchów wytworzyło się de facto po opublikowaniu unijnego raportu, z którego wynika, że w naszym kraju narzędzia kontroli i monitoringu drastycznie się nadużywa. Z tym jednak nie chce zgodzić się rybnicki prokurator. – To nie jest przecież tak, że pewien policjant w pewnym momencie uznaje, że potrzebuje podsłuchu, mówiąc, że po prostu chce kontrolować rozmowy podejrzanego. Odpowiednie ustawy warunkują zastosowanie tych narzędzie właśnie dlatego, iż są tak silnie związane z poczuciem wolności i bezpieczeństwa i nie mogą być nadużywane – komentuje Sławik.
To nie takie proste
Podsłuch czy kontrola billingów może zostać zarządzona na wniosek komendanta głównego lub wojewódzkiego bądź też prokuratora. W pierwszym wypadku kontroluje się w celach wykrywczych, w drugim – w celach procesowych. Procedura jednak wygląda bardzo podobnie, a najwięcej do powiedzenia ma… sąd. – Inicjująca instytucja zgłasza się do sądu o zgodę na zastosowanie danego narzędzia przewidzianego w ustawie, np. kontroli rozmów telefonicznych. Sąd może się zgodzić, ale nie musi – tłumaczy Jacek Sławik. Oczywiście, w przypadkach „nie cierpiących zwłoki”, podsłuch zakłada się na wniosek inicjatora, który to – komendant albo prokurator – w bardzo krótkim czasie, musi ten wniosek „uprawomocnić” decyzją sądu. Gdy tej nie otrzyma – wszelkie dane pozyskane dotychczas z pomocą np. podsłuchu, są niszczone. – To nie jest tak, że w każdej chwili i każdej sprawie prokurator lub komendant może zarządzić zastosowanie danego narzędzia. Ustawowo ustalone są sytuacje, w których jest to dopuszczalne – tłumaczy szef rybnickiej prokuratury. – Ustawa warunkuje m.in. w jakich przypadkach można w ogóle zastosować te narzędzie, a są to najczęściej najpoważniejsze przestępstwa – dodaje. Nie jest więc tak – zdaje się zapewniać Jacek Sławik – że wszyscy wszystkich podsłuchują i nikt nie ma nad tym kontroli. – Z własnego doświadczenia powiem, że sytuacje, w których prokurator występuje o założenie podsłuchu są naprawdę bardzo rzadkie. Nie mogę wypowiadać się co do tych kontroli operacyjnych ze strony policji, jednak domyślam się, że także się po prostu „zdarzają” – komentuje Sławik.
Billingi sprawdzają często
Inną jednak kwestią – obok kontroli i utrwalania rozmów – jest pozyskiwanie danych teleinformatycznych. – Nie mamy w tym momencie specjalnych uregulowań prawnych, które ograniczały by dostęp organów do tych danych poza zapisami ustawy Prawo telekomunikacyjne – przyznaje prokurator Sławik. – Pozyskiwanie takich danych odbywa się w normalnym trybie pozyskiwania informacji, jak np. pozyskiwanie informacji o działalności jakichś urzędów, czyli na podstawie postanowienia prokuratora o zwolnieniu z tajemnicy służbowej i żądania wydania rzeczy – dodaje prokurator. Tym „wydaniem rzeczy” jest np. wydanie billingu telefonicznego, danych personalnych abonenta itp., których udzielić musi operator sieci. Czego więc mogą dowiedzieć się o nas organy, które – oby nie! – wystąpią do naszego operatora z „żądaniem wydania informacji”. Począwszy od naszych danych, poprzez ilość połączeń, numery, z którymi rozmawialiśmy, po SMS–y i MMS–y – w tym wypadku jednak bez treści. – Te informacje, często kluczowe, pozwalają w wielu przypadkach określić zależności pomiędzy podejrzanymi, potwierdzić lub obalić czyjeś wyjaśnienia – tłumaczy prokurator Sławik. Nic więc dziwnego, że ten zabieg – nie ingerujący tak drastycznie w sferę wolności i prywatności, jak podsłuch – stosowany jest o wiele częściej. – W tym wypadku, nie tak jak w przypadku monitorowania i utrwalania rozmów, nie ma wykazu przestępstw, co do których dopuszcza się zastosowanie tego narzędzia – wspomina jeszcze Jacek Sławik.
Będzie intymniej
Jak przyznaje Sławik, od pewnego czasu w kręgach zainteresowanych toczą się rozmowy na temat właśnie kwestii danych teleinformatycznych. – Prowadzona jest pewnego rodzaju debata na temat tego, czy aby czas przechowywania tych danych przez operatorów sieci nie powinien zostać skrócony – tłumaczy szef prokuratury w Rybniku. W Polsce okres ten wynosi 24 miesiące, podczas gdy w znacznej części krajów europejskich jest on niższy – 18 lub 12 miesięcy. – Wiąże się to z faktem, że korzystanie z tych danych bardzo często odbywa się doraźnie, w czasie stosunkowo niedługim od ujawnienia przestępstwa. Być może więc przetrzymywanie tych danych tak długo nie jest potrzebne – zastanawia się Jacek Sławik. Prokurator zapewnia również, że jeśli w przypadku podsłuchów poczucie wolności może u co po niektórych obywateli wydawać się zaburzone, to w obliczu tak galopującej technologii, szybki dostęp do danych teleinformatycznych jest kluczowy w celu walki z tzw. „nowoczesną przestępczością”. – Mówimy tutaj np. o stalkingu (nękanie) lub internetowych oszóstwach – tłumaczy Jacek Sławik. Rybnicki prokurator rejonowy nie ma jednak wątpliwości, że kwestie tych jakże specyficznych technik pozyskiwania informacji były, są i będą traktowane jako owiane tajemnicą i szemrane. – Ważne jest, by tłumaczyć wyraźnie – nie jest tak, że wszyscy wszystkich podsłuchują i nie ma nad tym kontroli – kończy prokurator.
(mark)