Prezes Spółdzielni Orłowiec pozostanie na stanowisku
Pod odwołaniem prezesa Mariusza Ganity podpisała się nieżyjąca osoba – sprawę bada prokuratura
RYDUŁTOWY Akcja zbierania podpisów rozpoczęła się w związku z ogólnym niezadowoleniem z powodu drastycznego wzrostu cen za ciepłą wodę. Od listopada mieszkańcy osiedla Orłowiec w Rydułtowach otrzymywali nowe rozliczenia za jej podgrzanie. Podwyżka dotknęła wszystkich, ale nie w takim samym stopniu. Wcześniej lokatorzy jednakowo płacili za metr sześcienny 36 zł, po zmianach– w zależności od bloku – od 40 do 60 zł. Żeby wyjaśnić sytuację, spółdzielnia zorganizowała w rydułtowskiej bibliotece spotkanie, które jednak nie doszło do skutku, bo przyszło tak dużo osób, że nie zmieściły się w budynku. Wtedy wśród mieszkańców zaczęły krążyć listy o zwołanie walnego zgromadzenia i odwołanie członków rady nadzorczej oraz w konsekwencji prezesa. By to osiągnąć, potrzebne były podpisy 10 procent członków spółdzielni. Ostatecznie wniosek z załączonymi listami, na których znalazły się 493 podpisy, trafił 19 grudnia do siedziby spółdzielni. Złożyła go kilkuosobowa grupa członków spółdzielni.
Do walnego zgromadzenia jednak nie dojdzie. Dlaczego? Wniosek nie spełniał warunków formalnych. – Zgodnie z pisemnymi oświadczeniami mieszkańców, które zostały złożone w siedzibie spółdzielni, ponad połowa podpisów zostało sfałszowanych bądź złożonych jako protest przeciwko cenie ciepłej wody, a nie pod odwołaniem członków rady nadzorczej – informuje prezes Mariusz Ganita, który w imieniu spółdzielni złożył 18 stycznia do Prokuratury Rejonowej w Wodzisławiu zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa. Zawiadomienie zawiera poważne zarzuty. Po pierwsze spółdzielnia uważa, że na jednej z list znajduje się podpis Sylwii P., która zmarła ponad rok temu. Ponadto w opinii spółdzielni na listach podpisane są osoby nie będące członkami SM Orłowiec, osoby, które oświadczyły, że nie podpisywały się na żadnych listach, co wiąże się z zarzutem podrabiania podpisów, oraz osoby, które oświadczyły, że podpisały listę, ale nie były świadome, czego ona dotyczy. – Co zgodnie z opinią radcy prawnego zobowiązywało spółdzielnię do złożenia w prokuraturze zawiadomienia – dodaje Ganita.
(mas)