Na wstępie
Tomasz Raudner - Redaktor naczelny Nowin Wodzisławskich
Wracaliśmy w sile trzech chłopów autem z Poznania. Z pachnącej nowością Autostradowej Obwodnicy Wrocławia zamierzaliśmy dostać się na A4. Zgodnie ze znakami wybraliśmy zjazd na Katowice i Legnicę. I tymże zjazdem dostaliśmy się na A4. Pomknęliśmy ile fabryka dała, szczęśliwi, że wreszcie jedziemy normalną drogą – to dygresja do krętych ścieżek między Wrocławiem i Poznaniem. Zgadzało się wszystko poza kierunkiem. Jechaliśmy w stronę Niemiec. Jak to możliwe? Trzech chłopów, każdy kierowca, z czego jeden karetki i pomyliliśmy znaki? Przysięgaliśmy sobie, że jechaliśmy prawidłowo, za znakami. Ale gdzieś musiało być zakamuflowane odbicie. Na najbliższym zjeździe nawróciliśmy. Długo zastanawialiśmy się, w którym miejscu popełniliśmy błąd. Wniosek był jeden – oznakowanie nie było dostateczne. Pewno, gdybyśmy jeździli kilka razy, drogę byśmy poznali. Ale nie o to chodzi. Oznakowanie nie powinno sprowadzać się do dywagacji „co autor miał na myśli”, ale powinno dawać proste i czytelne komunikaty. Zwłaszcza, kiedy rzecz dotyczy autostrady, na której wszystko dzieje się dwa, trzy razy szybciej, niż na drodze lokalnej. Zdarzenie jak ulał wpisuje się w nowe przedsięwzięcie o szukaniu absurdów drogowych, które anonsujemy w tym tygodniu w Nowinach Wodzisławskich, a prowadzimy na portalu nowiny.pl.
Polecam wywiad z Zygmuntem Migasem, kierownikiem Rejonowego Związku Spółek Wodnych Melioracyjnych w Wodzisławiu. Mówi, dlaczego straszy się pieczątkami firmy windykacyjnej osoby, które sumiennie płacą składki. W tym tygodniu witamy wiosnę, warto zerknąć na strony o ogrodach.