Autostopem przez Europę – tanio, bezpiecznie i ciekawie
Są trójką studentów z Wodzisławia i Rudy Śląskiej. Mają za sobą kilka wypraw autostopem, m.in. do Macedonii oraz na Gibraltar. Zapewniają, że to świetny sposób wypoczynku.
Są studentami, którzy mimo braku pieniędzy spełniają swoje marzenie – zwiedzanie świata. 22- letni Rafał, student wydziału budownictwa i Mateusz, 23-letni student wydziału informatycznego pochodzą z Wodzisławia. Agata to 20-latka z Rudy Śląskiej, studiująca biotechnologię. Podróżują, a swoje wyprawy opisują w blogu internetowym Ślonzoki On Tour.
Podziękowanie dla rodziców
Żyłkę podróżniczą zakorzenili w nich rodzice. To oni zabierali swoje pociechy na wakacje, za co są im wdzięczni. – Każde wakacje zaczynały się wyczekiwaniem na moment wyjazdu spod domu. A jak się siedziało już w samochodzie, to czuło się „to coś”. Droga była tym czymś. Nieważne, że jechało się czasem 2 dni. Sam pobyt na miejscu był czymś mniej istotnym niż sama droga (przynajmniej dla mnie) – opowiada Rafał Garbaczewski. Czasem dostrzegał młodych ludzi, przeważnie studentów, stojących na poboczu z wielkimi plecakami i kartonami z nazwą miejscowości czy też kraju. Dla małego Rafała początkowo było to dziwne. – Jednak wraz z wiekiem człowiek się zmienia. Tak samo było z nami. Z małych dzieci staliśmy się studentami, którzy zapragnęli podróżować w ten sam sposób, co tamci ludzie – wspomina wodzisławianin.
Oktoberfest na początek
Na pierwszą wyprawę autostopem chciał się wybrać już w 2011 roku. Celem miał być słynny Oktoberfest w Niemczech. Starał się namówić swojego współlokatora z akademika. Zgodził się, ale pod jednym warunkiem – pojadą pociągiem albo autobusem. Autostop nie wchodził w grę. Rafał czuł niedosyt, ale zgodził się. – Dopiero na miejscu poznałem ludzi z całego świata, którzy utwierdzili mnie w przekonaniu, że następny wyjazd będzie autostopowy. Tak też uczyniłem. W maju 2012 roku wybrałem się na swoją pierwszą wyprawę autostopem do Chorwacji. Sprzyjała temu myśl, że wyjazd ten organizowany był w formie wyścigu studentów Politechniki Śląskiej, w której studiowałem – mówi Rafał. Nie myśląc długo zapisał się na ten wyścig.
Szukanie towarzysza podróży
Młodemu zapaleńcowi podróży autem trudno było znaleźć towarzysza. Każdy się bał. Zgodził się dopiero jeden z kolegów z akademika, którego pytał w dalszej kolejności. Nadszedł maj – czas wyścigu. – Nie jechałem tam po to, aby wygrać. Jechałem tam po to, aby dobrze się bawić. Do Splitu dojechaliśmy w 48 godzin, podczas których przeżyliśmy więcej niż mogliśmy sobie to wyobrazić. Na tym wyścigu poznałem Agatę, z którą później wybrałem się autostopem na Gibraltar, do Paryża oraz Macedonii. W drodze do Gibraltaru towarzyszył nam również mój kolega ze szkolnej ławki, Mateusz, który już w 2010 roku zadebiutował w podróżowaniu na własną rękę. I to z grubej rury. Wybrał się samotnie na miesiąc do Tajlandii. Później wybrał się na wyścig autostopowy, o którym mi później odpowiedział. I tak zaczęliśmy podróżować na własną rękę – opowiada Rafał.
Macedonia była jak dotąd ich ostatnią wyprawą. Do tego pięknego bałkańskiego kraju wybrali się na przełomie kwietnia i maja br. Wyprawa zabrała im tydzień. W planach mają Gruzję i Iran.
(tora)
Autostop – od czego zacząć?
– Wystarczy chcieć. Reszta ułoży się sama – tę radę młody wodzisławianin ma dla każdego, kto chciałby ruszyć w świat autostopem. – Nasi znajomi, którzy mówili nam, że nie damy rady dojechać do Chorwacji czy na Gibraltar autostopem, stopniowo zmienili swoje spostrzeżenia odnośnie tego sposobu podróżowania – mówi wodzisławianin. Przykład trójki studentów podziałał na część ich znajomych. Zaczęli zabierać autostopowiczów. Podobnie było z ludźmi myślącymi stereotypowo o podróżowaniu. Student przekonuje, że z każdym następnym pokazanym zdjęciem z wypraw nabierali coraz to większej wiary w powodzenie każdej następnej wycieczki. – Gdy moja babcia dowiedziała się, że jadę autostopem do Chorwacji, skutecznie starała się mi wyklepać ten pomysł z głowy. Gdy wróciłem i pokazałem jej zdjęcia, zapytała się: – Chcesz jakieś euro na następną wyprawę? Podobnie było z moimi znajomymi przed wyprawą do Chorwacji. Nikt nie wróżył mi powodzenia. Dopiero gdy wróciłem i opowiedziałem im jak było, zmienili zdanie. I wtedy udało mi się namówić 17 osób z akademika na majówkową wyprawę do Macedonii. Pojechali wszyscy – mówi Rafał.
Reakcje kierowców
Trójka autostopowiczów spotykała się z pozytywnymi reakcjami kierowców. Nie zdarzyło się im nic przykrego. – Zatrzymują się przeważnie ludzie, którzy kiedyś w młodości jeździli także autostopem. Teraz, z racji wieku oraz pracy, spłacają oni dług wdzięczności zabierając z drogi autostopowiczów. Nieważne, czy na 5, czy 1000 kilometrów. Chcą obdarować ludzi dobrocią, którą otrzymali od zupełnie obcych ludzi kilkanaście lat temu – uważa Rafał. Czasem wystarczy pięć sekund, żeby złapać okazję. Czasem trzeba swoje odczekać. – Mój rekord to 16 godzin na jednej stacji benzynowej w Austrii. Miejsce to było kompletnym dnem. Jednak swoje odczekaliśmy i tego samego dnia dojechaliśmy do Chorwacji – wspomina podróżnik. Według niego autostop nocą w Polsce działa świetnie. Opowiada, jak kiedyś na początku marca wybrał się z koleżanką nad polskie morze. Wyruszli o godz. 15.00, na miejscu byli o godz. 3.00 rano. – Nieraz okazję łapaliśmy w szczerym polu oraz gdzieś na rozjeździe autostradowym. Nie czekaliśmy dłużej niż 15 minut. Nieraz zostaliśmy obdarowani przez kierowców jedzeniem, piciem, nadrabianiem dużej liczby kilometrów tylko po to, aby wysadzić nas w miejscu, gdzie chcemy, a nawet noclegiem w ich domach. To bardzo miłe – opowiada Rafał Garbaczewski.
Sześć rzeczy, bez których ani rusz
Podstawą jest wygodny plecak. Wydaje się, że autostop to wyłącznie jazda autem. Ale żeby samochód złapać, trzeba przejść czasem nawet kilkanaście kilometrów. I to nie zawsze drogą asfaltową. Zaś każdy kilogram na plecach ciąży. Szczególnie gdy wyprawa się dopiero zaczyna i w plecaku znajduje się kilka słoików z jedzeniem od mamy. Druga rzecz - wygodne buty. Tego nie trzeba uzasadniać. Trzecia rzecz - jadąc na kilka dni należy mieć szczelny, nieprzeciekający namiot, który da się szybko rozłożyć. Czwarta rzecz - baza noclegów. Dobrą opcją jest serwis CouchSurfing, który daje możliwość darmowego przespania się u ludzi zrzeszonych w tym serwisie. Piąta rzecz - dobre mapy papierowe. Co z tego, że ktoś posiada dobrą mapę wgraną w telefon, skoro wyczerpie się bateria? Warto mieć coś klasycznego i niezawodnego pod ręką. Szósta rzecz - dobry marker i kartony, na których pisze się nazwy miejscowości, do których zmierzamy.