Nazwę wymyślił im ksiądz proboszcz
Nasze logo to dłoń bez kciuka – mówią członkowie radlińsko-wodzisławskiego zespołu Tata Sławek
RADLIN, WODZISŁAW Sławek Łasiewicki (bębny) na co dzień pracuje jako górnik w KWK Marcel, jego syn Marcin Łasiewicki (gitara prowadząca), to tegoroczny maturzysta, absolwent wodzisławskiej budowlanki. – Czekamy na wyniki. Jeśli nie zda, będzie grał rocka i nosił sprzęt – śmieją się członkowie grupy. Brat Sławka, czyli Dariusz Łasiewicki (wokal), to były siatkarz, obecnie zatrudniony w KWK Jas–Mos. Bartosz Grabarczyk (bas) pracuje w jednej z rybnickich księgarni, a Waldemar Machnik (gitara) jest skarbnikiem w radlińskim urzędzie miasta. Nieco ponad pół roku temu całą piątkę połączyła pasja do muzyki. Tak powstał zespół Tata Sławek. – Kluczowym momentem okazała się impreza z okazji narodzin mojej wnusi. Przyszli członkowi rodziny i sąsiedzi. W pewnej chwili zaczęliśmy grać na perkusji, którą syn kupił sobie na 18–stkę – wspomina Sławek Łasiewicki. Występ musiał się spodobać, bo pojawiła się propozycja, by zaprezentowali się w październiku podczas festynu parafialnego w Jedłowniku. Zaczęły się próby. Na jedną z nich wpadł Waldek Machnik, który wtedy jeszcze nie należał do grupy. – Akurat Darek stroił gitarę. Pomogłem mu. Tak dowiedzieli się, że też gram. Ale zaproszenie do zespołu otrzymałem dopiero po festynie – wspomina skarbnik.
Liczby na nuty
Podczas wspomnianego festynu niespodziewanie zrodziła się nazwa zespołu. Jej autorem jest... proboszcz jedłownickiej parafii, ks. Eugeniusz Króliczek. – Kiedy wchodziliśmy na scenę pierwszy raz, jeszcze nie mieliśmy nazwy. Ks. proboszcz nie wiedział jak nas zapowiedzieć. Szybko stwierdził „niech będzie Tata Sławek”. I tak zostało – opowiadają członkowie zespołu. Początkowo grali covery. Głównie zespołu Dżem. Ale w momencie, kiedy dołączył do nich Waldek Machnik, który pisze teksty i muzykę, rozpoczęli pracę nad własnymi kawałkami. – U Waldka po pracy liczby przekładają się na nuty, chwyty i granie. Pytałem go, dlaczego efekty jego twórczości tak długo były tylko na komputerze, a nie w relacji scena–widownia? – zastanawia się Dariusz Łasiewicki. Obecnie zespół ma już 7 własnych utworów w rockowo–bluesowym klimacie. – Skomponowanych w niecałe pół roku, więc powoli trzeba się zbierać do studia, żeby to wszystko utrwalić – podkreślają muzycy.
Włosy stawały dęba
Po raz pierwszy zespół zaprezentował szerszej publiczności własne kawałki podczas „Powitania lata” w Radlinie. – Żona do dziś nie wierzy, że śpiewam w zespole rockowym. Sam nie mogę tego pojąć – śmieje się Darek Łasiewicki. Jego wokal chwalą pozostali członkowie grupy. – Powiedziałem już żonie Darka, że to jest typowy frontman. Porywa publiczność. Kiedy pierwszy raz zaśpiewał „Sen o Wiktorii”, to włosy stawały dęba – zapewnia Bartek Grabarczyk.
Dłoń bez kciuka
Logo zespołu to otwarta dłoń bez kciuka, który niegdyś stracił założyciel grupy, czyli Sławek. Plany zespołu można zamknąć w stwierdzeniu: grać tak długo, jak będzie to sprawiało przyjemność. – Nie myślimy o wielkim podboju rynku, ale czekamy na telefony, może ktoś zechce, żebyśmy przyjechali i wystąpili. Zapraszamy na naszą stronę internetową www.tataslawek.com – podsumowują.
(mas)