Czy któryś z urzędników straszył społecznika?
– Dotarły do mnie głosy, żebym uważał i za często nie pojawiał się w urzędzie miasta – twierdzi mieszkaniec Wodzisławia zaangażowany w akcję przeciwko likwidacji SP nr 28
WODZISŁAW Podczas sesji rady miasta 9 sierpnia wodzisławscy radni podjęli kolejne uchwały dotyczące przeznaczonej do likwidacji Szkoły Podstawowej nr 28, która stopniowo ma być wygaszana. Jedna z uchwał dotyczyła podzielenia obwodu SP 28 i włączenia go do obwodów SP nr 4 i SP nr 10. Temat zamknięcia placówki po raz kolejny wywołał burzliwą dyskusję, która chwilami schodziła na inne tory. Na przykład obecny na sesji Marek Haligowski, wodzisławianin zaangażowany w akcję przeciwko likwidacji SP nr 28, oznajmił, że docierają do niego niepokojące sygnały.
– Żebym uważał, żebym za często nie pojawiał się w urzędzie miasta i za często nie składał wniosków o dostęp do informacji publicznej. A także, że moja żona może czuć się w przyszłości pod szczególną obserwacją. Osoba, która mi to mówiła, jest członkiem mojej rodziny i usłyszała to od pracownika urzędu – powiedział Haligowski. – To trzeba zgłosić do prokuratury, natychmiast – poradził przewodniczący Jan Grabowiecki. Z kolei radny Janusz Wyleżych stwierdził, że sesja to nie miejsce i nie czas, by odwoływać się do tego, co zasłyszane.
Zareagował też prezydent Mieczysław Kieca. – Padły poważne oskarżenia dotyczące urzędnika miejskiego – podkreślił włodarz. Następnie poprosił Haligowskigo, by ten zaraz po sesji spotkał się z sekretarzem miasta Wojciechem Mitko i wskazał mu osobę, która miała być autorem niestosownych słów. – Przeprowadzimy cały tok postępowania służbowego, żeby sprawdzić, czy doszło do złamania zasad etyki urzędniczej – dodał prezydent.
(mas)