Pies pogryzł ludzi komornika - nowy wyrok
Ponownie wodzisławski sąd zajął się sprawą pogryzienia dwóch pracowników kancelarii komorniczej przez psa na prywatnej posesji w lutym 2012 roku. Sąd rejonowy ogłosił wyrok 31 marca.
Według sądu pracownicy kancelarii komorniczej sami narazili się na niebezpieczeństwo
WODZISŁAW Drugi raz Sąd Rejonowy w Wodzisławiu zajął się sprawą Haliny Gorzawskiej oskarżonej przez prokuraturę o niezachowanie należytych środków ostrożności i nieumyślne doprowadzenie do pogryzienia przez psa dwóch pracowników kancelarii komorniczej. Za pierwszym razem wyrok był skazujący. Sąd okręgowy go uchylił. Tym razem sąd uniewinnił wodzisławiankę. Wyrok, który zapadł 31 marca jest nieprawomocny.
Na ogłoszenie wyroku stawili się Halina Gorzawska, jej córka, zięć oraz ojciec poszkodowanej pracownicy kancelarii. Sąd wykazał przede wszystkim, że nie sposób przypisać oskarżonej żadnej winy. Sędzia mówił, że strona skarżąca nie wykazała, jakich środków ostrożności nie zachowała pani Halina przy trzymaniu psa na swojej posesji. Sędzia podał ciąg zdarzeń, które ustalił na podstawie dowodów i zeznań. Otóż 22 lutego 2012 roku około 8.00 rano dwóch pracowników kancelarii komorniczej przybyło do posesji przy ul. Pszowskiej, żeby wykonać czynności komornicze dotyczące innej osoby mieszkającej z panią Haliną. Dzwonili naciskając dzwonek w furtce, a kiedy nie było reakcji, otwarli tę furtkę i weszli na teren. Potem podeszli do drzwi domu. Nacisnęli przycisk światła sądząc, że to dzwonek. Potem zapukali. Za drzwiami było słychać szczekanie psów. Początkowo nikt nie otwierał. Pani aplikant odeszła w kierunku koszy na śmieci i zaczęła wypisywać wezwanie. Kierowca, który jej towarzyszył został przy drzwiach. Wkrótce zostały otwarte drzwi, przez które wybiegły mały kundelek i mieszaniec amstafa. Kierowca pobiegł w stronę aplikantki, schował się za nią. Większy pies doskoczył do tej dwójki i zaczął ją gryźć. Krótko potem wybiegła pani Halina i próbowała odciągnąć psa. Nic to nie dało, w dodatku pies pogryzł również ją. Pani Halina zawołała córkę, która była właścicielką psa. Dopiero ona zdołała zapanować nad mieszańcem amstafa. Pogryzieni pracownicy, którzy występowali w procesie jako oskarżyciele posiłkowi, jak również prokurator próbowali dowieść, że pani Gorzawska słysząc dzwonek i ujadanie psów powinna przewidzieć, że ktoś może być na posesji, a skoro nie była właścicielem większego psa, przez co nie miał u niej posłuchu, powinna zatrzymać go w domu, a nie wypuszczać na podwórko. Tymczasem broniąca wodzisławianki mecenas wyjaśniała, że ogrodzenie posesji zawsze jest zamknięte (potwierdzili to też świadkowie – sąsiedzi), a furtkę można otworzyć tylko od wewnątrz. Odwiedzający powinni czekać przed furtką, aż ktoś przyjdzie. Ostrzeżeniem była umieszczona na furtce tabliczka o psie. Furtkę z zewnątrz można otworzyć jedynie przekładając rękę i przekręcając klamkę, ale jest to sposób dozwolony jedynie domownikom. Sędzia wyjaśniał, że pracownicy komornika, nie wdając się w dywagacje czy mieli kompetencje do wejścia, skoro słyszeli przez drzwi psy, powinni się wycofać. Pozostając na miejscu sami sprowadzili na siebie zagrożenie. Strona skarżąca podnosiła, że przecież pukali również do drzwi wejściowych. Pani Halina tłumaczyła, że pukania nie słyszała. Sędzia dał jej wiarę, zwłaszcza, że ujadały psy, więc był hałas. Poza tym pukano do drzwi ganku, a do samego domu prowadziły jeszcze drugie drzwi, więc wodzisławianka miała prawo nie słyszeć pukania. Miała też logiczne powody przypuszczać, że skoro ktoś dzwonił, to czeka przed furtką, a nie kręci się po jej posesji.
Sędzia zwrócił jeszcze uwagę na postępowanie prokuratora. Otóż w pierwszym przypadku prokurator umorzył sprawę już na wstępnym etapie przygotowawczym nie dopatrując się w ogóle złamania prawa przez wodzisławiankę. Wszczął ponowne postępowanie po uwzględnionym zażaleniu złożonym do sądu przez pogryzionych. Według sądu nowe czynności, które podjął prokurator niewiele zmieniły w jego materiałach dowodowych, ani ustaleniach. Sąd uznał, że prokurator podszedł do sprawy zbyt ostrożnie pozostawiając sądowi rozstrzygnięcie sprawy. Równie dobrze prokurator mógł sam umorzyć śledztwo.
(tora)