Informują w systemie plakatowo-kościelnym
Wójt widzi mankamenty strony internetowej gminy
MARKLOWICE Na stronie internetowej Urzędu Gminy Marklowice straszna posucha. I to od wielu miesięcy.
Teraz wśród najnowszych informacji m.in.: zapytania ofertowe, relacja z wycieczki, informacja o półkoloniach, projekty systemowe, wyniki mammografii. A gdzie informacja o tym, co dzieje się w kulturze, gdzie zapowiedzi, zaproszenia na spotkania, na imprezy organizowane przez lokalne grupy i stowarzyszenia?
Wójt bije się w piersi
- Tu bym się mógł uderzyć w piersi – mówi wójt Tadeusz Chrószcz. - Jeżeli chodzi o działania marketingowe, to są u nas słabsze. Nie mamy takiej osoby jak np. w Mszanie, gdzie pracuje była dziennikarka. Pod względem informacyjnym mamy pewien dołek. Wielokrotnie już zwracałem na to uwagę sekretarzowi, chodzi o merytoryczne pilnowanie strony internetowej, bo technicznie zajmuje się tym informatyk. Być może musimy siąść do tematu, bo sam zauważyłem, a nie tak często wchodzę na naszą stronę, że to musi być poprawione.
Co ma się dziać?
Za promocję w gminie Marklowice odpowiada sekretarz Benedykt Kołodziejczyk. Bardzo często wchodzę na stronę urzędu gminy i tam się nic nie dzieje – zagajam. - A co ma się dziać? – odpowiada sekretarz gminy. - Jest na przykład gmina Mszana, gdzie stroną internetową „opiekuje” się zawodowy dziennikarz, jest gmina Świerklany, gdzie zatrudniony jest zawodowy dziennikarz. Nie mówię już o miastach takich jak Rybnik, które mają rzeczników prasowych i całe wydziały promocji - dodaje.
Ale kto broni gminom zatrudniania dziennikarzy? – A co my przez to zyskujemy? Czy tylko wydatki, czy wymienione gminy mają z tego tytułu jakieś materialne profity większe, czy mniejsze? - kontynuuje sekretarz. - Czy w związku z tym, że Rybnik ma cały wydział promocji, a Rybnickie Centrum Kultury prowadzi „Gazetę Rybnicką”, to miasto ma wyraźne przełożenie na wzrost inwestycji, turystyki? Myślę, że nie. Tam jest wszystko constans i jako rybniczanin mogę powiedzieć, że na skalę takiego miasta, to niewiele się dzieje - uważa Benedykt Kołodziejczyk.
Feleru nie widzę
No, ale przecież nie chodzi tylko o materialne efekty promocji. – Promocja to jest coś takiego, co musi przynosić ewidentnie materialne efekty, czy to w dziedzinie turystyki, czy promocji gospodarczej terenów – mówi Kołodziejczyk. - W gminie Marklowice bardzo dużo się buduje i jak na tak mały obszar, w dodatku zainfekowany szkodami górniczymi na potężną skalę, to i tak mamy bardzo dużo ludzi chętnych do zakupu działek, do budowania się. Oczywiście wybierają te miejsca, gdzie szkody są najmniejsze. A przychodzą do nas ludzie z Wodzisławia Śl., Rybnika, Jastrzębia Zdroju. I nie wiem, czy chodzi o ofertę kulturalną, czy dobrą bazę oświatową. Mamy gimnazjum, dwie szkoły podstawowe, wspaniałe przedszkole i to jest to, co rodziców interesuje - wylicza.
Zdaniem sekretarza gminy to, co dzieje się w Marklowicach jeśli chodzi o kulturę, jest też na stronie internetowej urzędu.– U nas kultura jest rozproszona, jeśli jest dom kultury, to tam zatrudnieni są instruktorzy i oni prowadzą kółka plastyczne, muzyczne, orgiami, itp. Natomiast u nas częściowo robią to placówki oświatowe, a my nie mając domu kultury w sposób ciągły takiej działalności nie prowadzimy - mówi.
Ale przecież działa np. Towarzystwo Miłośników Marklowic, Kobiety Aktywne, Koło Gospodyń Wiejskich. Dlaczego ich informacji nie ma na stronie? – Jeżeli towarzystwa chcą dawać swoje informacje na naszą stronę, to już im powiedziałem, że droga jest otwarta. Nie mogę ich ciągle namawiać: „a dajcie, a dajcie”. To nie tak, że mieszkańcy Marklowic nie wiedzą, że istnieją różne możliwości samorealizacji. Tak więc, czy coś jest na stronie, czy tego nie ma, to nie widzę w tym żadnego feleru -twierdzi Kołodziejczyk.
Może mailing?
Inspektor Czesława Somerlik z pionu spraw społecznych urzędu gminy, odpowiadającego m.in. za sprawy związane z życiem kulturalnym w gminie zapewnia, że w Marklowicach non stop się coś dzieje, a informacja o tym rozchodzi się w systemie „plakatowo-kościelnym”. A to nie jak za króla Ćwieczka? – pytamy. - Jeśli coś robimy, to jest informacja na stronie internetowej, po zakończeniu informatyk daje to do archiwum. Ludzie dowiadują się też z „Kuriera Marklowickiego”, stron internetowych działających u nas grup.
A jak na system „plakatowo-kościelny” zapatruje się sekretarz Kołodziejczyk. W dzisiejszych czasach, wam to wystarcza, w dobie internetu? – Taki system jest najbardziej nośny odpowiada urzędnik. - Jest dużo możliwości śledzenia tego, co się w gminie dzieje: to nasza strona internetowa, strony szkół. Za chwilę pani powie, że jestem zaścianek. Jeżeli chcemy dotrzeć do ludzi z informacją, to nie oszukujmy się, każdy może mieć w domu internet, ale nie każdy na te strony zagląda. Ja na strony Rybnika mogę czasem i pół roku nie zaglądać, nie interesuje mnie ta oferta. Korzystam z gazet. Są różne formy percepcji. Mieszkaniec musiałby mieć odruch codziennego zerkania na stronę gminy. Myśleliśmy o uruchomieniu mailingu, takiego naszego newslettera, by docierać do szerszej grupy odbiorców. Dla kogoś, kto korzysta z poczty elektronicznej to lepsze, niż strona internetowa, bo oglądając pocztę raz dziennie skuteczniej dowiadywałby się o wydarzeniach w gminie. Może wrócimy do tematu.
Skutecznie
A w sprawie strony internetowej wszystko OK? – Mogłaby być prowadzona tak, że każdy ruch będzie opisany. Ale jak czytam, co się dzieje w Rybniku, co robi pan prezydent, to mnie to za bardzo nie interesuje, bo on przede wszystkim przedstawia to, co prezentuje go w dobrym świetle. A mnie jako obywatela miasta to nie interesuje, tylko to co zawala, ale tym się nie pochwali. A u nas o tym, co się dzieje w gminie ludzie dowiadują się skutecznie i poprzez stronę internetową, i przez ogłoszenie w kościele i czasem indywidualne kontakty -mówi.
A jeśli chodzi o promocję gminy? - Działki się sprzedają, a żeby przyciągnąć inwestora strategicznego, to chyba trzeba byłoby trochę inaczej postąpić, choć takich inwestorów w tej chwili zbyt wielu nie ma – dodaje Kołodziejczyk.
(abs)