Nie będzie łatwo wyprowadzić ciężarówki z centrum miasta
Justyna Koniszewska rozmawia z burmistrz Radlina Barbarą Magierą o planach na dalszą część kadencji, sylwestrze bez petard i zatłoczonym centrum.
Mija półmetek kadencji pani burmistrz. Czego udało się dokonać na jej przestrzeni?
– Przeżywamy właśnie rok jubileuszowy. I jest to też moment do zatrzymania i podsumowania wielu rzeczy. W Radlinie dokonaliśmy bardzo wielu inwestycji, między innymi z zakresu kanalizacji, infrastruktury drogowej, ale również modernizacji placówek oświatowych. Bywały również trudne decyzje jak na przykład rozbudowa szkoły Podstawowej nr 3 na Głożynach oraz budowa od podstaw siedziby Przedszkola nr 1. Inwestycję zakończyliśmy w 2015 r. Ale teraz możemy spokojnie przeprowadzić nabór do przedszkoli i dla wszystkich dzieci starczy miejsc. Dumni możemy być oczywiście z tężni, skateparku czy wciąż doposażanych placów zabaw.
A jakie są plany na przyszłość?
– Druga część tej kadencji będzie nakierowana na rekreację. Chcemy zbudować kolejne ścieżki rowerowe. Inwestycja będzie realizowana wspólnie z Wodzisławiem Śl. Bardzo nam zależy również na stworzeniu miejsca, gdzie nasze organizacje pozarządowe mogłyby się spotykać. Złożyliśmy już dokumentację projektową i staramy się o środki unijne na ten cel. Wyzwaniem jest zagospodarowanie czasu po zajęciach szkolnych naszym dzieciom. Stąd pomysł o zwiększeniu ilości świetlic środowiskowych w mieście. Obecnie istnieją dwie, na Marcelu i Redenie. Do tej bazy dołączy niebawem świetlica środowiskowa na Głożynach. Planujemy również przeprowadzkę świetlicy z osiedla Solskiego na ul. Pocztową.
Radlin jest nazywany miastem z sercem, miastem przyjaznym zwierzętom. Młodzi mieszkańcy pytają z kolei, kiedy będzie przyjazny właśnie im.
– Myślę, że jesteśmy przyjaźni dla młodych ludzi. Objawiało się to na przykład kilkukrotną inicjatywą urzędu do powołania młodzieżowej rady miasta. Mamy jednak trudność polegającą na tym, że większość naszej młodzieży uczy się w szkołach ponadgimnazjalnych w ościennych miastach i tam spędza większość swojego czasu. Mimo wszystko wciąż o młodzieży myślimy, ale czekamy również na ich pomysły. Wiele osób młodych skupia się przy Miejskim Ośrodku Kultury czy Miejskim Ośrodku Sportu i Rekreacji. Proszę zauważyć, że Radlin ma bardzo dobrze rozwiniętą bazę sportową, z której młodzież chętnie korzysta. Skatepark również został zrealizowany z myślą o młodych mieszkańcach.
Sylwester bez wybuchów i fajerwerków był czymś nowym i unikatowym w naszym regionie. Głosy wśród mieszkańców były jedna podzielone.
– Sądzę, że te głosy były podzielone w czasie przedsylwestrowym. Po sylwestrze docierały do mnie przede wszystkim pozytywne opinie. W ostatnią noc roku byłam na placu Radlińskich Olimpijczyków od początku do końca pokazu laserowego. Słuchałam wtedy, co mówią mieszkańcy. Było to bardzo widowiskowe i kolorowe wydarzenie, które bardzo spodobało się mieszkańcom. Kilka rzeczy trzeba jeszcze poprawić i nad niektórymi popracować. Między innymi trzeba przekonać oglądających do przemieszczania się w trakcie widowiska. Bo z różnych miejsc jest różny odbiór. Myślę, że Sylwester bez fajerwerków wejdzie na stałe do naszego kalendarza. Wydarzenie zostało bardzo pozytywnie odebrane przez m.in. właścicieli zwierząt.
Ale czy warto organizować takie wydarzenie, kiedy wokół i tak słychać odgłosy petard?
– Oczywiście, że nie obejdzie się bez strzelania w ogóle. Ale miejskie petardy zawsze były bardzo głośne. Głośniejsze od tych indywidualnych. Dlatego myślę, że można było usłyszeć, że tych wybuchów było mniej. Fajerwerki zawsze były, są i pewnie będą. Jeżeli będą w sprzedaży, to nikogo nie powstrzymamy przed ich zakupem. Ale pokazaliśmy, że można inaczej świętować noc sylwestrową. I myślę, że warto pokazywać to mieszkańcom.
Radlin jest miastem o specyficznej i gęstej zabudowie. Czy ma pani burmistrz pomysł na odciążenie centrum miasta od ruchu samochodowego?
– Nie mamy za wiele możliwości, żeby coś zmienić w tym zakresie. Jednym z pomysłów jest wybudowanie nitki drogowej od tzw. ul. Letniej. Ciąg dalszy tego odcinka musiałby przejść przez Wodzisław Śl. i połączyć się z ul. Kominka w Radlinie. Wtedy zmniejszyłby się ruch w centrum. Wniosek w tej sprawie został już złożony do starostwa powiatowego. Jednak takie przedsięwzięcie wymaga partnerstwa trzech jednostek, czyli powiatu, Wodzisławia Śl. i Radlina. Ten pomysł jest, ale wymaga negocjacji i czasu. Liczymy również, że nowa droga w Niewiadomiu odciąży centrum. Jest ona bardzo blisko naszego miasta, blisko Redenu. Być może samochody z Rydułtów czy Rybnika dzięki tej drodze nie będą wjeżdżały do centrum. Docelowo również ciężkie samochody, które podjeżdżają pod wagę kopalni, poruszać się będą od ul. Rybnickiej. Wówczas także rozładuje się nam ruch.
Część mieszkańców postuluje ograniczenia prędkości samochodów w centrum do 20 km/h. Co pani burmistrz sądzi o tym pomyśle?
– Pomysł wywołał burzę i dobrze. Bo kiedy mieszkańcy włączają się do dyskusji, to znaczy, że myślą o mieście. Uważam, że pomysł wprowadzenia ograniczenia prędkości 20 km/h przez kierowców nie może obowiązywać na zbyt dużym odcinku. Takie rozwiązania najlepiej funkcjonują na krótkich odcinkach. Mógłby on zostać wprowadzony od kościoła Wniebowzięcia NMP do skrzyżowania ulic Korfantego i Rogozina. Oczywiście, wprowadzenie rozwiązania nie jest przesądzone. Jesteśmy na etapie konsultacji i sami się nad różnymi propozycjami zastanawiamy. Ale żeby wprowadzenie tego pomysłu w życie było realne, to najpierw trzeba wyprowadzić z centrum ruch ciężkich samochodów. Dopiero wówczas to rozwiązanie miałoby sens.
MZK przeżywa kryzys. Radlin w ostatnim czasie zrezygnował z członkostwa w zarządzie związku. Czym ta rezygnacja była podyktowana?
– Myślę, że mój zastępca lepiej odpowiedziałby na to pytanie, bo był członkiem zarządu. Natomiast trzeba mieć na względzie, że komunikacja w związku kilku gmin nie jest łatwa. Miasto Jastrzębie jest największym udziałowcem i rozgrywającym dlatego czekamy na propozycje z jego strony. Nasz udział mimo wszystko w dalszym ciągu jest aktywny. Uważam również, że Związku należy bronić. Ale gdyby coś niedobrego się wydarzyło i Związek by upadł to mamy plan „b”. Jesteśmy po rozmowach z rybnickimi przewozami i w takiej sytuacji Rybnik pomógłby nam i rozszerzyłby swoje linie. A niezależnie od tego rozmawiamy też ze starostą wodzisławskim. W przypadku rozwiązania Związku powiat wodzisławski może uruchomić dodatkowe linie. Nie możemy naszych mieszkańców karać za błędy i decyzje innych. Musimy umożliwić im dojazd do szkół, zakładów pracy i powiatowych jednostek.
Jakiś czas temu padła propozycja budowy „centrum handlowego” obok magistratu.
– Na pewno nie możemy się zgodzić na propozycję inwestora odnośnie dużego budynku. Gdybyśmy zgodzili się na takie rozwiązanie, to moglibyśmy dużo stracić m.in. w kwestii parkingu. Wtedy mieszkańcy mieliby dalej do urzędu niż do tej pory.
A nie uważa pani burmistrz, że powstanie tego centrum byłoby korzystny dla mieszkańców? W jednym miejscu załatwiliby sprawy urzędowe, a przy okazji mogliby pójść na zakupy.
– Zgadzam się. Ale są również inne tereny przy urzędzie miasta, z których inwestor mógłby skorzystać. Wydaje mi się, że urząd powinien mieć swoje miejsce, a nie być „doklejonym” do sklepu.
Co pani burmistrz sądzi o pomyśle Prawa i Sprawiedliwości w kwestii dwukadencyjności wójtów, burmistrzów i prezydentów?
– Z mojej perspektywy wiem, że dwie kadencje to za mało, by czegoś dokonać. Bo nikt nie rodzi się burmistrzem czy prezydentem. Tego trzeba się nauczyć. Wybory bezpośrednie są dużym osiągnięciem demokracji. I gdyby ten pomysł wszedł w życie, to ogranicza się mieszkańcom wybór. Jeżeli jest zły gospodarz, to mieszkańcy mają szanse rozliczenia i zmiany. W Radlinie nigdy nie mieliśmy wyborów, w których byłby tylko jeden kandydat. Mieszkańcy zawsze mieli możliwość wyboru.
A co w przypadku zastosowania zasady prawa działającego wstecz. Ma pani kandydata na swoje miejsce?
– Myślę, że włodarz, który jest już kilka kadencji ma w głowie myśl, komu chciałby przekazać władzę. Wielką tajemnicą nie jest, że współpracuję z młodym zastępcą. Jego osoba jest moim kandydatem, ale nie wiem, jaka będzie jego decyzja. Bo jeżeli wprowadzi się dwukadencyjność, to będzie niewiele osób, które zgodzą się kandydować. Zapomina się również o ograniczeniach zawodowych, które jako włodarze mamy po zakończeniu kadencji. Bo nie możemy pracować w jednostkach, w których wydawaliśmy decyzję. A przecież kierujemy całym miastem. Znam przypadki, że osoby, które zakończyły prace jako burmistrzowie, wójtowie czy prezydenci musieli wyjeżdżać z miasta, żeby znaleźć pracę. A znaleźli się też tacy, którzy rejestrowali się w urzędzie pracy. Prawo nie może działać wstecz, a kandydaci powinni znać warunki przed podjęciem decyzji o kandydowaniu.