Beata Agopsowicz: Najważniejsze jest dla mnie to, że moje książki komuś niosą nadzieję
RADLIN Beata Agopsowicz, jak sama o sobie mówi, jest przede wszystkim żoną i mamą trójki dorastających dzieci. Jest również pedagogiem na pełen etat, a kiedy tylko może – pisarką, po której książki ustawiają się w kolejkach czytelnicy radlińskich bibliotek. Porozmawialiśmy z nią o tym, jak to się stało, że zaczęła pisać powieści i czy marzyła o tym już w dzieciństwie, a także o premierze najnowszej książki.
Agata Paszek: – Jak to się stało, że została Pani pisarką? Było to takie marzenie z dzieciństwa czy wydarzyło się już później poprzez splot różnych okoliczności?
Beata Agopsowicz: – W dzieciństwie marzyłam o wydaniu książki, chciałam zostać sławną pisarką. Podejmowałam małe próby w tym kierunku, pisząc do szuflady. Po latach odgrzebałam to dziecięce pragnienie i zastanawiałam się, w jakiej formie mogłabym przekazać to, co jest dla mnie ważne. Zdecydowałam się na powieść, która wydaje mi się formą bardziej przyswajalną niż typowe poradniki. Moim zamysłem było, by pisać książki dla zapracowanych kobiet, żon i matek, książki, które łatwo i przyjemnie by się czytało, takie „wciągające”, ale jednocześnie takie, po których przeczytaniu pozostaje coś w głowie i sercu. Chciałam, by opowiedziane przeze mnie historie były pomocą, światełkiem w tunelu dla osób, które przeżywają trudności, by moje książki niosły nadzieję.
– Skąd przyszedł pomysł na pierwszą powieść?
– Pomysł na pierwszą książkę zrodził się właściwie w jednej chwili, podczas spaceru z rodziną. Inspirację stanowiły dla mnie historie, które było mi dane usłyszeć lub zaobserwować w życiu. Aczkolwiek historie opowiedziane przeze mnie w książce są całkowicie fikcyjne. Dostrzegałam wokół siebie wiele małżeństw, które przeżywają różnorodne kryzysy. Chciałam przekonać, że warto trwać w nierozerwalnym małżeństwie, walczyć o nie ze wszystkich sił. To jest główna myśl mojej pierwszej powieści. Wydanie kolejnej książki budzi zawsze emocje, ale wydanie pierwszej chyba najwięcej. Poza tym nikt poza najbliższymi nie wiedział, że książka się ukaże, więc było to zaskoczenie dla wielu.
– Jak Pani myśli – czy każdy może mieć w sobie potencjał do napisania książki? Liczy się bardziej warsztat czy jednak talent?
– Przystępując do napisania pierwszej książki nie miałam pojęcia o pisaniu. Postawiłam na spontaniczną twórczość. W żaden sposób nie przygotowywałam się do pisania, nie przeczytałam żadnego poradnika na ten temat. Tak było u mnie... Jeśli ktoś myśli o wydaniu książki przede wszystkim zachęcałabym, by podjął próbę realizacji swoich marzeń. Doradzałabym też zastanowienie się nad tym, co chce przekazać światu, co jest dla niego najważniejsze.
– Pisanie książek to Pani zawód, praca na pełen etat?
– Pisanie książek to moja pasja, hobby. Pracuję zawodowo – od kilku lat w szkole, wcześniej m.in. w urzędzie. Praca w szkole daje mi dwa miesiące wakacji, które mogę poświęcić mojej rodzinie, ale mam też więcej czasu na twórczość.
– Jak wygląda Pani typowy dzień, gdy pisze Pani książkę? Ma Pani jakąś swoją rutynę?
– Wygląda to bardzo różnie. Przede wszystkim jestem żoną i mamą, mam trójkę dorastających dzieci. Kiedy są wakacje wstaję wcześnie rano, gdy wszyscy domownicy są jeszcze pogrążeni we śnie, mąż idzie do pracy. Lubię ciszę, lubię czuć komfort, że nikt nie będzie za chwilę czegoś ode mnie chciał. Natomiast podczas roku szkolnego „łapię chwile”, najczęściej wieczorami.
– Co pomaga Pani w pisaniu?
– Wsparcie męża i moich bliskich, wiara we mnie, gdy sama wątpię.
– Ile czasu musi Pani poświęcić na napisanie książki? Tworzy sobie Pani jakiś plan?
– Pierwsza książka to zupełny żywioł: żadnych notatek, żadnych konspektów. Nawet miałam pomysł, żeby pisać ręcznie. Szybko jednak mąż przekonał mnie, że komputer jest tym właściwym narzędziem. Teraz już jestem bardziej „doświadczona” i robię notatki na temat bohaterów. np. ich wyglądu zewnętrznego, cech charakteru. Pamięć bywa ulotna, szczególnie, gdy proces twórczy bywa bardzo rozłożony w czasie, przedzielony mnóstwem innych obowiązków. Pisanie książki zajmuje mi zwykle 7 – 8 miesięcy.
– Premiera najnowszej książki 4 lutego. O czym jest ta książka? Jaka jest jej historia?
– Najnowsza książka nosi tytuł „Dajmy sobie nową szansę”. To historia kilku osób, które w jakiś sposób są ze sobą powiązane. To opowieść o mężczyźnie, który po odejściu żony samotnie zmaga się z trudem wychowywania trójki dzieci, stracił już wszelką nadzieję na odzyskanie miłości i szczęścia, i o kobiecie, która, mierząc się z trudnymi wspomnieniami z dzieciństwa i z poczuciem winy z powodu krzywdy, jaką wyrządziła swoim najbliższym, decyduje się na szereg desperackich kroków. Kolejna bohaterka to perfekcyjna żona oraz matka, a także uznana architekt. Jej życie zaczyna rozsypywać się niczym źle zaprojektowany i postawiony na niewłaściwych fundamentach dom. Jest jeszcze starszy mężczyzna, który u kresu swego życia próbuje skorzystać z ostatniej być może szansy, by odpokutować i naprawić to, co zniszczył w młodości. Zbieg okoliczności i przypadków zamienia się w niespodziewany i skuteczny plan, który Bóg krok po kroku wprowadza w życie bohaterów.
– Czy w Pani książkach czytelnik odnajduje cząstkę Pani własnej historii?
– Inspirację do tworzenia książek stanowią moje doświadczenia, obserwacje. Niektóre bohaterki zapewne są obdarzone cechami, którymi ja sama się wyróżniam. Jednak nie ma tam stricte historii mojego życia. Najwięcej prawdziwych wydarzeń jest w powieści, wydanej w maju ubiegłego roku pt. „Kresowa miłość”. Historia zrodziła się z fascynacji Kresami, szperania w starych, przedwojennych zdjęciach, słuchania opowieści rodzinnych, poszukiwań i odkryć genealogicznych mojego męża, który ma korzenie ormiańskie. Zaczęło się od rozmów, słuchania opowieści. To książka inna od wszystkich, które napisałam, pierwsza z historią w tle. Dlatego też wymagała ode mnie więcej wysiłku, szperania w źródłach, poznawania tła historycznego, kultury ormiańskiej... Jest to historia niespełnionej miłości, przerwanej brutalnie przez doświadczenia wojenne.
– Czym jest dla mnie pisanie?
– Misją, rozrywką i pragnieniem pomocy czytelnikom. Poprzez książki chciałam wspierać osoby przeżywające trudności. Najważniejsze jest dla mnie to, że dostaję sygnały o tym, że moje książki dotykają czyjegoś życia, poruszają serca, komuś niosą nadzieję. Pisanie jest też dla mnie rozrywką, realizowaniem marzenia, powoduje, że odrywam się od codziennych zajęć. Choć oczywiście nieraz wiąże się z dużym wysiłkiem, by ogarnąć jednocześnie dom, dzieci, pracę, obowiązki...
Agata Paszek
Beata Agopsowicz – Nauczycielka, mediator rodzinny, była urzędniczka, na co dzień kochająca żona i matka, a w wolnych chwilach autorka książek – tak w skrócie można napisać o utalentowanej mieszkance Radlina.
UWAGA! KONKURS – Dla naszych Czytelników wraz z autorką przygotowaliśmy konkurs, w którym do wygrania będzie nowa książka Beaty Agopsowicz. Aby wziąć udział w konkursie należy zadzwonić do naszej redakcji pod numer 662 059 171 w czwartek 10 lutego w godzinach 9.00 – 9.30 i podać hasło „Cztery pory miłości”. Najszybsi Czytelnicy otrzymają książki z autografem pisarki.