Raciborzanie przestają segregować śmieci
Wspólnoty mieszkaniowe żądają od urzędników by zabierali im z podwórek dzwony do selektywnej zbiórki odpadów. Wróciły dzikie wysypiska.
Rada miasta otrzymała urzędowy raport o tym, jak gmina radzi sobie z odpadami. Niepokoić może niski poziom segregacji śmieci. W dokumencie wpisano, że raciborzanie segregują tylko trochę ponad 20% z ogólnej ilości odpadów. To minimum wymagane przez służby marszałkowskie. Wedle przepisów w 2018 r. ten poziom powinien przekraczać 30%. Tymczasem magistrat odnotowuje niepokojące sygnały. Mieszkańcom nie chce się już segregować śmieci. Problemy są na blokowiskach i w kamienicach.
– Wspólnoty mieszkaniowe piszą do nas by zabierać im z podwórek dzwony do segregacji – wyjawia Wojciech Krzyżek, wiceprezydent Raciborza. Zastanawia go również nawrót zjawiska, które po tzw. rewolucji śmieciowej już zanikało: pojawiły się dzikie wysypiska. – Na granicy z Wojnowicami ktoś wyrzucił w polu stare tapczany – oznajmia. W gminach sąsiadujących ze stolicą powiatu śmieci wielkogabarytowe odbiera się raz lub dwa w ciągu roku. Racibórz robi to kwartalnie, a na osiedlach jeszcze częściej.
Za problemy w segregacji śmieci gmina może dostać kary z Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska. W. Krzyżek uspokaja, że to bardziej problem firmy Empol (prowadzącej na Dębiczu wielką sortownię odpadów – RIPOK) niż samorządu. – Przerzucimy tę karę na przedsiębiorcę, bo zadanie uzyskania odpowiednich wskaźników segregacji spoczywa na nim.
Radny Leszek Szczasny uważa, że magistrat powinien przeprowadzić akcję uświadamiającą wśród mieszkańców. Straż miejska wzorem działań antysmogowych w trakcie zimy mogłaby kontrolować śmietniki na blokowiskach i przy kamienicach.
(ma.w)