Tylko w zagrożeniu życia
Kolejne dziecko odesłano z raciborskiej izby przyjęć, tym razem pięciomiesięczne. Bo w szpitalu nie ma chirurgii dziecięcej. – To już 10 lat jak u nas nie działa – tłumaczy wicedyrektor lecznicy.
Lecznica przeszła ostatnio kontrolę Narodowego Funduszu Zdrowia. Sprawdzano jak wyglądają procedury zaopatrzenia najmłodszych dzieci, bo znów doszło do przypadku odesłania pacjenta – maluszka z izby przyjęć na Gamowskiej. Jak wygląda zabezpieczenie kadry lekarskiej odnośnie leczenia takich dzieci, pytał na ostatnim posiedzeniu komisji zdrowia radny Marceli Klimanek.
Jak poinformowała zastępca dyrektora szpitala Elżbieta Wielgos – Karpińska, kontrola z Funduszu odbyła się na Gamowskiej po tym przypadku odesłania stamtąd pięciomiesięcznego dziecka, przywiezionego na izbę przez rodziców z Pietrowic Wielkich. Urzędnicy z NFZ sprawdzili wszystkie procedury. Okazało się, że dziecko zostało ujęte w bazie chorych, było zbadane i miało wykonane badanie dodatkowe. – Zgodnie z profilem jakim mamy. U nas nie funkcjonuje chirurgia dziecięca, dlatego pacjent został wysłany do innego szpitala – wyjaśniała Wielgos – Karpińska.
Wicedyrektor rozkładała ręce przez radnymi powiatowymi mówiąc, że „Tak to już jest”. – W takich przypadkach tylko zabiegi ratujące życie wykonujemy na chirurgii. Także dla dzieci. W tym roku jeszcze się taka sytuacja nie zdarzyła, ale w zeszłym odnotowaliśmy kilka przypadków, bo było tak źle, że nie mogliśmy już odesłać dziecka – przyznała.
Goszcząc na posiedzeniu komisji opowiedziała radnym o tym, że lekarze z Gamowskiej poradzą sobie z dzieckiem „współpracującym” (takie, które ma już około 7 lat), ale „małego, wymagającego znieczulenia, do nastawienia mu czegokolwiek, nikt u nas nie znieczuli” i są odsyłane gdzie indziej (zwykle do Rybnika – przyp. red.). Wielgos – Karpińska podkreśliła, że chirurgii dziecęcej nie ma w Raciborzu już 10 lat. Gdy radny Klimanek stwierdził, że „to właśnie go fascynuje, że szpital starano się stworzyć jako spełniający wszelkie wymogi NFZ, była o to walka, a teraz jest jak jest”, wicedyrektor odparła, że powód utraty kontraktu na chirurgię dziecięcą był jeden. – Nie utworzyliśmy na czas żadnego łóżka intensywnego nadzoru. Respiratorów dziecięcych mamy wystarczająco – stwierdziła.
Wielgos – Karpińska pocieszyła radnych, że „dziecko, które trafi na izbę z wypadku, np. ze wstrząśnieniem mózgu, zostanie skierowane na pediatrię, bo jest rezonans” i można się nim zająć. – Gdy taki pacjent będzie wymagał zabiegu to niestety znów odeślemy – podsumowała.
(ma.w)
Jak pracuje anestezjologia?
Wicedyrektor szpitala informowała radnych, że w okresie wakacyjnym do zabiegów operacyjnych, przyjmowano w szpitalu pacjentów ze wskazaniem nagłym, nie realizując planowanych. – Bo wszyscy, jak wszyscy poszli na urlopy, także anestezjolodzy – powiedziała. Był zorganizowany jeden dyżur takiego specjalisty plus jeden dodatkowy. – Badania diagnostyczne, wszystkie cięcia i zabiegi pilne były realizowane. Od zakończenia wakacji jest pełna obsada i normalnie wszyscy pracują – zaznaczyła. Zastępca dyrektora mówiła także, że „anestezjolog w tej chwili bardzo drogo kosztuje, nie czarujmy się, jest to zacne stanowisko”.
– Przedstawiono mi plan że są 3 zabiegi dziennie, to ja nie mogę zatrudnić 4 anestezjologów dodatkowo. Wystarczy 1 do obsługi zaplanowanych zabiegów – oznajmiła Elżbieta Wielgos – Karpińska.