Radni Raciborza: z gwiazdą się fotografowali, ale skarg mieszkanek nie wysłuchali
Po raz drugi radni klubu prezydenta zablokowali raciborzankom z Ocickiej możliwość wystąpienia przed radą miasta w sprawie wykupu mieszkania. Parę minut wcześniej chętnie pozwolili się wypowiedzieć Justynie Święty-Ersetic.
Gwiazda sportu wpadła na sesję na moment. Niektórzy radni byli podekscytowani jej obecnością, całowali ją po rękach. Po obcowaniu ze złotą medalistką Mistrzostw Europy przyszło im znów zajmować się trudną sprawą wykupu mieszkania na Ocickiej w zdegradowanym budynku miejskim. Jego lokatorki ubiegają się w urzędzie o bonifikatę, ale nie ma przepisów, by jej udzielić. Na Ocickiej wisi płachta z napisem o nierównym traktowaniu raciborzan, bo w kamienicach miasto udziela wysokich rabatów, a na ruderę z lokalem, który zamieszkiwali przestępcy, nie zamierza obniżać ceny. Prezydent Lenk wskazuje, że to radni są władni zmienić uchwałę i ustalić nowe zasady bonifikat.
Raciborzanki z Ocickiej przyszły na sesję zachęcone przebiegiem poniedziałkowej komisji budżetowej, gdzie pozwolono im mówić (nie było sprzeciwów, wniosek przegłosowali opozycyjni radni, którzy mieli przewagę) i na koniec ustalono, że trzeba się pochylić nad zmianami w obowiązujących przepisach. Na sesji wróciły demony wcześniejszego posiedzenia, gdzie radnych nie zainteresowało dopuszczenie tych pań do głosu. Choć Piotr Klima prosił by ich „znowu nie przeganiać”, to radni klubu Lenka oraz Marek Rapnicki nie podzielili jego racji. W głosowaniu wniosek przepadł wynikiem 8:12.
Wystąpienie mieszkanek zaniedbanego przez Miasto domu byłoby o tyle ciekawsze, że poinformowały one radnych o niespodziewanej wizycie zdenerwowanej kobiety, która wtargnęła na ich posesję w środowe południe i kazała zerwać płachtę z opisanym protestem. Wedle informacji lokatorek miała być ona „z urzędu miasta”. Narzekała przy tym na radnego Piotra Klimę, twierdząc, że powinien on sam, finansowo pomóc ociczankom w wykupie mieszkania.
Klima był oburzony, że ktoś z urzędu powołuje się na niego bez jego wiedzy i prosił prezydenta o podanie personaliów tej osoby. Mirosław Lenk zasłonił się procedurą i ochroną danych swych podwładnych. Polecił złożyć skargę, którą rzetelnie rozpatrzy. Powątpiewał czy osoba na Ocickiej była urzędnikiem, ale jeśli tak to dojdzie on, kto ją tam wysłał. P. Klima tym bardziej żądał wyjaśnień, denerwując się, że prezydent lekceważy problem, że ktoś chodzi po Ocicach i udaje urzędnika.
Krytycznie ocenił sytuację Leszek Szczasny twierdząc, że prezydent nie wie co się dzieje w jego urzędzie, a radni wywołują u niego zażenowanie blokując kolejny raz wypowiedź mieszkańca, który pofatygował się na sesję. – To wstyd, że radni nie chcą słuchać ludzi – zaznaczył. Mirosław Lenk bronił swych ludzi, twierdząc, że mają prawo do własnego zdania i Szczasny popełnia nadużycie wymawiając im, że głosują nie po jego myśli.
(m)