Ale kino! Tajemniczy inwestor okazał się Polsatem
Remisowe głosowania w radzie miasta są rzadkością. Prezydent Lenk forsuje swoje projekty dzięki zdyscyplinowanym 12 radnym swego klubu. Tym razem nawet ich nie był w stanie przekonać, nie mówiąc kto chce kupić działkę, tzw. „po synagodze”.
Dyskusja nad sprzedażą zaczęła się w komisji budżetu. Oponował tam najgłośniej Piotr Klima. Dopytywał włodarza o zainteresowanie terenem przy ulicach Szewskiej i Młyńskiej (zaplecze banków z Mickiewicza, naprzeciw Veritasu i sklepu państwa Kosmolów). Mirosław Lenk zasłaniał się rozmowami z inwestorem i jego zastrzeżeniem, że nie chce ujawniać zawczasu swych danych. Klima stwierdził, że jak ma być to tak tajemniczy inwestor, to niech „sobie idzie z miasta, bo takich tu nie chcemy”. Radny był ciekaw pod jakie przeznaczenie może być sprzedana działka. Gdy prezydent powiedział, że pod usługi o charakterze publicznym, Klima wypalił: no to będziemy mieli dom publiczny! Potraktowano to jako żart. Wiceprezydent Irena Żylak wyjaśniła, że inwestorzy często nie chcą ujawniać swej tożsamości dopóki nie sfinalizują umowy kupna. Przywołała niedawny przykład z biznesmenem holenderskim, który od dochowania tajemnicy uzależniał swoje dalsze działania w Raciborzu. Ostatecznie kupił teren przy ul. 1 Maja (dawna cukrownia).
Skarby żydowskie
W pobliżu terenu przy Szewskiej przed wojną stała synagoga żydowska i radni zaczęli tak kojarzyć temat sprzedaży działki, jako tej „po synagodze”. Na wrześniowej sesji Piotr Klima mówił nawet by przekopać obszar bo może znajdują się tam w ziemi jakieś ukryte kosztowności (z naszych informacji wynika, że teren był już poddawany w przeszłości badaniom archeologicznym).
Na posiedzeniu rady Michał Fita najgłośniej wyrażał obawy nad zgodą na sprzedaż działki. Chciał wiedzieć komu i w jakim celu urząd ma zamiar zbyć atrakcyjną działkę w ścisłym centrum. Prezydent Lenk nie zmienił zdania i wciąż utrzymywał w tajemnicy dane o inwestorze i jego planach. Próbował go wspierać Marek Rapnicki, który w komisji budżetu miał jeszcze wątpliwości co do sprzedaży, ale stwierdził, że poczuł „ducha przedsiębiorczości” uznając, że warto dać szansę komuś, kto chce zainwestować w Raciborzu. – To miasto w przeszłości kreowali inwestorzy – przypomniał radny.
Włączył Polsat
Głosowanie było zaskakujące, bo zakończyło się remisem 10 do 10. Plan sprzedaży upadł, bo zabrakło decyzji rady „na tak”. Prezydent Lenk następnego dnia, na swojej konferencji posesyjnej ujawnił dane potencjalnego kupca. To Grupa Polsat, zainteresowana budową kina wielosalowego (tzw. multipleks), obiektu na parę niedużych sal, w części zautomatyzowanego. Włodarz przyznał, że w przypadku „tak” ze strony rady inwestor chciał złożyć list intencyjny, w którym wyjaśniłby swoje zamiary. Polsat sam znalazł tę działkę, musiałby poza terenem miejskim wykupić jeszcze prywatny by móc rozpocząć budowę.
Po tym jak Lenk podał opinii publicznej, że chodziło o budowę kina i Polsat, radny Leszek Szczasny postanowił wysłać list do inwestora dociekając czy ten naprawdę chciał kina w Raciborzu i nie chciał się przyznać do swych zamiarów. Wskazał na powód swej ciekawości: brak zaufania do prezydenta.
Deficytowy biznes
O komentarz do kinowych planów magistratu i Polsatu spytaliśmy raciborskich „kiniarzy”. Andrzej Śliwicki z „Przemka” przypomniał, że Miasto już dawno przestało się interesować losami swego kina i teraz nie dziwią go stwierdzenia prezydenckie, że „miasto kina nie ma”. Chciałby jedynie aby ewentualne wpływy ze sprzedaży miejskiej działki trafiły do RCK na wymianę sprzętu nagłośnieniowego, którego placówka musi się wstydzić. – Gdyby multipleks powstał, to ubolewałbym nad losem Bałtyku. Nie wytrzymałby takie konkurencji. Tam grywają czasem ambitne pozycje, a multipleks od takich seansów na pewno nie jest – ocenił Śliwicki. Szef kina „Bałtyk” Krystian Haas uważa za absurdalną decyzję o budowania kolejnego kina w mieście. – Nasza placówka musi korzystać z dofinansowań marszałkowskich aby przetrwać. Nie wierzę, by ktoś inwestował miliony i liczył, że rynek kinowy zwróci mu nakłady z nawiązką. Bazując na swoim bogatym doświadczeniu (Haas prowadził także „Przemko”, grał i zarabiał na największych hitach kasowych trzech dekad –przyp. redakcji) uważam, że w Raciborzu to prawie niemożliwe – ocenił K. Haas.
Michał Fita powiedział nam, że zabrakło mu w dyskusji nad sprzedażą działki, zorganizowania przez prezydenta Lenka spotkania z liderami klubów z rady i przedstawienia im w dyskrecji szczegółów przedsięwzięcia. – Nasze decyzje mogłyby być wtedy inne – podsumował.
(ma.w)