Nauczycielka z Kobyli napisała książkę
Czasem potrzeba tylko chwili, by odkryć, że to, co ważne, jest na wyciągnięcie ręki – przekonuje Weronika Żymełka, mieszkanka niewielkiego sołectwa Lasaki w gminie Rudnik w swojej debiutanckiej książce. Ta ukazała się w sierpniu pod szyldem gdyńskiej oficyny wydawniczej Novae Res.
Od prymuski do nauczycielki
W szkole była prymuską. Uwielbiała język niemiecki, bo jej dziadek znał go perfekcyjnie. Ze szczególną sympatią uczyła się też języka polskiego, ale obdarzono ją również zdolnościami artystycznymi. Studia pierwszego stopnia odbywała w Państwowej Wyższej Szkole Zawodowej w Raciborzu, gdzie studiowała filologię germańską oraz edukację artystyczną w zakresie sztuk plastycznych. Na studia magisterskie wybrała się na Uniwersytet Wrocławski, tam kontynuowała edukację związaną z językiem niemieckim. Na tym nie koniec, bo na Uniwersytecie Śląskim w Katowicach ukończyła studia podyplomowe z filologii polskiej, a następnie Studium Muzyki Kościelnej w Gliwicach. Pracę podjęła w Zespole Szkolno-Przedszkolnym w Kobyli, gdzie zgodnie ze swoim wykształceniem edukuje w zakresie języka niemieckiego, polskiego; prowadzi również zajęcia plastyczne oraz sprawuje wychowawstwo w klasie szóstej.
Pisanie ukradkiem
Mała Weronika pisała pamiętnik, uwielbiała czytać oraz uczestniczyła w licznych konkursach literackich. Jednym z nich był ten organizowany przez „Nowiny Raciborskie” i „Nowiny Wodzisławskie” w 2003 roku. Wówczas realizowaliśmy projekt „Unia na szkolnym podwórku”, jednym z jego elementów był konkurs dedykowany uczniom z powiatu raciborskiego i wodzisławskiego. Młodzież miała za zadanie w niesztampowy sposób zaprezentować wiedzę na temat integracji oraz Unii Europejskiej. W kategorii „Co ma gmina do Unii”, za artykułu o lokalnych korzyściach z integracji, nagrody otrzymały dwie osoby, jedną z nich była właśnie Weronika Żymełka, która wówczas uczęszczała do Gimnazjum w Grzegorzowicach. W sercach jury zapadł jej artykuł pod tytułem „Moje marzenia”. Te składowe spowodowały, że gdzieś w zakamarkach jej duszy ciągle tliła się chęć napisania własnej książki. Jako nastolatka deklarowała swojej koleżance, że takową popełni. Wreszcie zdobyła się na odwagę i dwa lata temu z racji wakacyjnej nudy chwyciła w dłonie laptop i zaczęła tworzyć.
– Początkowo nikt o tym nie wiedział. Jak już miałam kilka rozdziałów, to dopiero wtedy, ale bardzo nieśmiało, pokazałam najbliższym. Nie byłam pewna czy to, co napisałam, nadaje się do czegoś – mówi nauczycielka.
Pisała przez całe wakacje, te jednak się skończyły. Powróciły obowiązki związane z pracą, a to nie pozwalało debiutanckiej autorce w pełni na kontynuowanie swojego projektu. Tak mijały miesiące, aż w końcu nastała kolejna przerwa od szkoły, wtedy powróciła do pisania. Ciągle jednak nie była pewna czy któreś z wydawnictw zechce wydać jej książkę.
– Pisanie skończyłam we wrześniu ubiegłego roku. Później wysłałam ją do różnych wydawnictw, po trzech miesiącach odezwało się Novae Res z Gdańska. Przygotowanie książki do druku trwało siedem miesięcy – opowiada Weronika Żymełka.
To, co ważne?
Książkę określono mianem obyczajowej. Opowiada o życiu trzydziestoletniej Karoliny, u której nie brakuje trudnych momentów. W jej pamięci wciąż powraca widmo traumatycznych wydarzeń sprzed lat, a codzienność przytłacza mnóstwem drobnych zmartwień i problemów, którym stara się jednak dzielnie stawiać czoła. Pomagają jej w tym trzy najważniejsze dla niej osoby: córka Emilka, babcia Marysia i przyjaciółka Marta. A pewnego dnia nieoczekiwanie pojawi się też mężczyzna, który szybko stanie się kimś więcej, niż tylko przypadkowym znajomym.
To, co ważne – to tytuł książki, wydarzenia w niej nie są oparte na faktach. – To wszystko działo się w mojej głowie – zaznacza autorka.
Co dalej?
Weronika Żymełka mówi, że chce napisać kolejną książkę, nie odtrąca też myśli, aby kontynuować historię zawartą w tej pierwszej. – Wiele osób pyta mnie „i co dalej”, chcą wiedzieć, jak potoczyły się dalsze losy – komentuje, dodając z uśmiechem, że „być może powstanie trylogia”. Deklaruje, że pisanie traktuje hobbistycznie, nie zamierza poświęcić się temu zawodowo.
Po pierwsze literatura
Jako nauczycielka stara się też zaszczepiać pasję do literatury w swoich uczniach, bo wie, że to właśnie jej praca ma ogromny wpływ na przyszłość młodych osób. – Dzięki temu, że moi nauczyciele nie tłamsili we mnie chęci brania udziału w konkursach, a wręcz przeciwnie, zachęcali i wspierali, dzisiaj jestem w tym, a nie innym miejscu – zauważa. Lekcji wychowawczych nie poświęca tylko i włącznie na sprawy bieżące, ale zabiera uczniów do biblioteki, aby wybrali sobie jakąś interesującą dla siebie książkę.
W trakcie rozmowy wskazuje też na spory sukces Zespołu Szkolno-Przedszkolnego w Kobyli. Niedawno społeczności szkolnej udało się wygrać w internetowym konkursie czytelniczym Empiku 1000 książek za równowartość aż 25 tysięcy zł. Placówka znalazła się na pierwszym miejscu wśród 10 szkół z całej Polski (z naszego powiatu wśród laureatów znalazła się także Szkoła Podstawowa. im. abp. Józefa Gawliny w Rudniku). Książki, które trafią do szkolnej biblioteki wybierali nauczyciele i uczniowie, wśród nich nie zabraknie również pozycji „To, co ważne”.
Książkę autorstwa Weroniki Żymełki można kupić m.in. w księgarni Sowa.
Dawid Machecki