Najlepszy rok Klubu Konesera
3 pytania do Krystiana Haasa szefa kina Bałtyk.
– Właśnie zaczął się nowy kwartał klubu dla miłośników kina. Jak zwykle trzeba bukować wejściówki, bo karnety znikają jak świeże bułeczki.
– Tak, sprzedaliśmy ich już około 200 i zapotrzebowanie nie maleje. Podobnie jak w ubiegłym roku, który był najlepszym pod względem frekwencji odkąd powstał Klub Konesera. To już ponad 10 lat jak gramy we wtorki o godz. 20.00 ciekawe kino dla wymagających widzów. Było ich w 2018 roku ponad 10 tysięcy, a warto przypomnieć, że zaczynaliśmy z widownią roczną na poziomie 2 – 3 tysięcy. Przełom nastąpił po 5 latach od startu i odtąd notowaliśmy dynamiczny wzrost. Sala ma ograniczoną pojemność, musiałem wprowadzić określone reguły, by nie zamykać wstępu na seans także dla widzów, którzy nie kupują karnetów, przychodząc na pojedyncze seanse. Klub jest bardzo ważny w działalności kina Bałtyk. O tym jak ważny jest dla Raciborza świadczy m.in. głos przewodniczącego rady miasta Leona Fiołki, który na ostatniej sesji mówił same pozytywy o klubie, goszczącemu wtedy w Raciborzu dyrektorowi Silesia Film Patrykowi Tomiczkowi. Pan Fiołka jest stałym klubowiczem.
– Jakim repertuarem zaczynacie obecny rok?
– We wtorek 15 stycznia pokażemy, dla odprężenia film „Juliusz”. Następna będzie „Fuga”, wymagająca skupienia od widzów, a na koniec miesiąca pojawi się „Pierwszy człowiek” hollywoodzka produkcja, spodziewam się dobrego kina. W lutym startujemy z polskim dramatem „Autsajder” i seans będzie połączony ze spotkaniem z reżyserem filmu Adamem Sikorą. 12 lutego powinienem zagrać „Bohemian rhapsody” o grupie Queen, bo widzowie dopominają się o ten tytuł. Tydzień później będą też muzyczne „Narodziny gwiazdy” z wieloma nominacjami do ważnych nagród filmowych, a 26 lutego spotkamy się w klubie na pokazie ostatniego filmu Adriana Szczypińskiego o raciborskiej winiarni. To powrót tego autora do Bałtyku, bo tu graliśmy jego pierwszy dokument, poświęcony zresztą naszemu kinu.
– Czy znane są już plany na marzec w Klubie Konesera?
– Wrócimy zapewne do najważniejszego polskiego filmu ostatnich lat „Zimnej wojny” i przymierzam się do „Romy”, myślę, że kandydata do paru ważnych Oscarów. Chciałbym w trzecim miesiącu zaproponować też film „Mój piękny syn”. Repertuar w klubie dobieram zwykle tak, by obok obrazów wymagających, nieraz trudniejszych w odbiorze, widz miał też chwile wytchnienia. Jak widać po naszych sukcesach frekwencyjnych, ta metoda przynosi skutek.