Radna Biskup przez całą sesję nie była słyszalna. W głosowaniach brała udział pisząc na czacie. Gdy przyszło do złożenia interpelacji usłyszała, że... nie jest słyszalna, więc zapytań nie może przedstawić.

Podobne problemy miał Franciszek Marcol, jeden z tych radnych, którzy zabierają głos na każdym posiedzeniu. Tym razem problemy z mikrofonem wyeliminowały go z dyskusji.

Z tego co się dowiedzieliśmy, otrzymywali z systemu obsługującego posiedzenie komunikaty o błędach.

Łukasz Mura kolejny raz musiał zadowolić się łącznością wyłącznie głosową, bo mimo prób obraz z kamery był dlań niedostępny.

Dawid Wacławczyk próbował rozwinąć temat strategii rozwoju Powiatu, ale wszystkie próby jego wystąpień kończyły się fiaskiem. Nie sposób było zrozumieć przerywanych wypowiedzi radnego. Przewodniczący Adam Wajda apelował doń by Wacławczyk mówił powoli, bo w innym przypadku jego głos zanikał.

Całą sesję przemilczał Władysław Gumieniak, choć było go widać na ekranie, jak próbuje uzyskać sprawne połączenie.

W starostwie od początku zdalnych posiedzeń mierzą się z trudnościami. Do powiatowej legendy przejdzie jedno z posiedzeń komisji zdrowia, które próbowano przeprowadzić hybrydowo – część radnych była w sali obrad, reszta przed komputerami. Posiedzenie skończyło się przed czasem, bo jedni drugich ani nie słyszeli, ani nie widzieli.

Samorządowcy z placu Okrzei mogliby wziąć przykład od kolegów z Batorego. W magistracie obrady na platformie zoom przebiegają z reguły bezproblemowo, a wszyscy uczestniczący są słyszani i widziani.

Od radnych z PiS dowiedzieliśmy się, że będą interweniować u szefa rady, by zapewnić im odpowiednie warunki techniczne udziału w zdalnych posiedzeniach.

Na razie w starostwie liczą, że w grudniu możliwy będzie powrót do stacjonarnej formy obrad. Na 17 grudnia wyznaczono termin wspólnego posiedzenia komisji branżowych, które chcą się pochylić nad projektem budżetu na 2021 rok.

(m)