Nocne harce z Borutą
– Jak u nas w przedszkolu był Mikołaj, to przyszły z nim diabły. Wcale się ich nie bałem – zdradza nieustraszony 5–letni Kacper Pypkowski, który nie miał też obaw, żeby wziąć udział w konkursie plastycznym „Jak diabeł Boruta... z legend o diable Borucie z Łęczycy”.
Mały rybniczanin, autor pracy „Wesoły Boruta”, zdobył w nim nagrodę za radość wykonawczą. Oficjalne ogłoszenie wyników odbyło się w trakcie Nocy Muzeów. Uroczystość była okazją do odwiedzenia tego miejsca. Tym bardziej, że 5–letni laureat konkursu nie był pewien, czy kiedykolwiek był już w rybnickim muzeum. – Teraz już na pewno zapamięta tę wizytę – śmieje się Zbigniew Pypkowki, tata Kacpra. Mały artysta, podobnie jak pozostali autorzy najlepszych prac, otrzymał w nagrodę rzeźbę diabła Boruty wykonaną przez Henryka Adamczyka. – Każda rzeźba powstaje z jednego, całego kawałka drewna lipowego. Nie ma żadnego sztukowania, czy doklejania elementów. Poza tym patrzę na pieniek i wiem, jaki powstanie z niego diabeł – opowiada rzeźbiarz z Łęczycy. Jego pierwszym dziełem była syrenka z gipsu. Teraz wykonuje najróżniejsze rzeźby, a że pokaźną kolekcję stanowią podobizny Boruty, bywa nazywany „księciem diabłów”. – Nie miałem nigdy swojego mistrza, u którego uczyłbym się rzeźbienia. Część ma się w głowie, a reszta to sztuka błędów – zdradza Adamczyk. O tym, jakie postaci może przybierać Boruta, można było się także przekonać zwiedzając wystawę „Diabeł nie śpi…”. Kolekcja ponad 90 rzeźb przyjechała do Rybnika z Muzeum w Łęczycy. – Boruta to była całkiem sympatyczna postać. Był przystojny, silny, bogaty, lubił się bawić, chętnie odwiedzał karczmy. To był taki swój chłop, choć płatał ludziom różne figle. Ale czasami nawet im pomagał – opowiada ze uśmiechem Aniela Marosz z rybnickiego Muzeum. Na przykład nocą, gdy młyny już nie pracowały, potrafił je uruchomić, żeby zmielić zboże dla biednych. – Tak naprawdę to podejrzewam, że Borutę wymyślili panowie, żeby usprawiedliwić swoje późne powroty do domu. Mawiali wówczas swoim żonom: Wszystko przez Borutę, tak mnie prowadzał po bagnach, że nie mogłem trafić do domu – stwierdza Marosz i dodaje, że te opowieści brzmią dziwnie znajomo. Tyle, że na Śląsku ich bohaterami były utopki. O innego rodzaju tajemnicach opowiadał z kolei dr Mark Baldwin. Jego prelekcja nosiła tytuł: „Enigma – rocznica złamania szyfrów”. Do końca ubiegłego roku naukowiec wygłosił w Anglii, Francji, Niemczech, Polsce i w Peru łącznie 219 wykładów na temat Enigmy, podkreślając rolę trzech polskich matematyków: Mariana Rejewskiego, Jerzego Różyckiego i Henryka Zygalskiego w rozwikłaniu jej tajemnicy. Chcąc odpocząć od historii, ale i od legend, można było posłuchać muzyki. Podczas Nocy Muzeów wystąpiły: Orkiestra Dęta Państwowej Szkoły Muzycznej II stopnia w Rybniku oraz zespół „Bez Nazwy” z OPP „Przygoda”. W poprzednich latach można było na pamiątkę zrobić sobie zdjęcie. Tym razem z wizyty w muzeum można było zabrać własną karykaturę, którą narysował Mirosław Krzyśków, grafik, karykaturzysta, założyciel i członek Stowarzyszenia Polskich Artystów Karykatury. A żeby wrócić do domu w dobrym nastroju, na zakończenie nocnego zwiedzania Muzeum, odbył się seans filmowy. Rafał Soliński i Marek Żyła z „Noł Nejm” zaprezentowali filmiki rybnickich grup kabaretowych. Wystawę „Diabeł nie śpi…” można zwiedzać do 25 września. „Tygodnik Rybnicki” miał patronat nad Nocą Muzeów w Rybniku.
Beata Mońka