Kiedy grafficiarz nie jest wandalem
Sprayowcy i ich radosna twórczość doprowadza do szału właścicieli domów, szczególnie jeśli za duże pieniądze właśnie co odnowili elewację.
Nieco inaczej jest w Rybniku. Tutaj tak zwane „wrzuty”, czyli grafficiarskie popisy na przystankach to normalka i na dodatek całkiem legalna. Pasażerowie czekając na swój autobus, mogą z bliska przyjrzeć się rybie z herbu czy Supermanowi w duchu graffiti. – Pierwsze graffiti na przystankach pojawiło się już 4 lata temu – wspomina Stanisław Wengierski, pomysłodawca niecodziennej akcji z Zakładu Transportu Zbiorowego. – Przy współpracy policji, która udostępniła nam namiary na osoby zajmujące się tą sztuką, udało nam się skontaktować z grafficiarzami – dodaje. Po otrzymaniu specjalnych zezwoleń miłośnicy farby w sprayu ochoczo zabrali się do roboty. Dzięku temu na rybnickich przystankach zrobiło się ciekawie. Mamy godło, żużlowca i Boba Marleya z jointem. ZTZ przynajmniej w tej mierze zarządzany jest przez kreatywne i nie bojące się wyzwań osoby. A wykonawcy graffiti mogą zaprezentować swój talent sporej grupie osób, w dodatku całkowicie legalnie. Roprawiają się więc z przekonaniem, że sprayowiec do zwykły wandal.
Czy będą pojawiać się kolejne pomalowane przystanki? – Jednym ze swieżo ozdobionych przystanków jest ten przy sądzie, jednak ostatnio maluje się mniej niż kiedyś. Ci chłopcy robili to bez zysków, część z nich jest teraz za granicą – wyjaśnia Stanisław Wengierski.
Andrzej Kieś