Zabawmy się
Karnawałowe szaleństwo ma różne oblicza.
W końcu nadszedł czas karnawału. Wielu poczyniło już przygotowania do szalonej imprezy. W obliczu karnawałowego szaleństwa niekt nie myśli o kryzysie.
Panie, zanim ruszą na parkiet, najpierw udają się do salonów z sukniami. I to jest dopiero szaleństwo! – Kreacje są bardzo różne. Średni przedział cenowy to od 500 do 1500 złotych. Ruch trochę zmalał w tym roku, ale i tak odczuwamy czar karnawału – informuje nas pani Iza z salonu przy rynku. By kreacja była doskonała, obowiązkowa jest również wizyta u fryzjera. – Nie ma jakiegoś karnawałowego szaleństwa. Przychodzi do nas mniej klientek, niż w poprzednich latach. Kreacja na zabawę może na przykład kosztować 300 złotych, wraz z koloryzacją i upięciem – informuje Monika Noworyta z salonu urody Gabriel.
Jaka moda?
Trudno się tutaj rozeznać, kto konkretnie przychodzi z myślą o przygotowaniu się na karnawałową imprezę. – Nasze klientki biorą teraz zazwyczaj takie modelowanie, że my nie wiemy, czy to akurat na karnawałową zabawę. Zmieniła się moda, teraz wszyscy chcą wyglądać skromnie, naturalnie. Nie ma jakichś ekstrawaganckich, wymyślatych rzeczy. Czasami dopinają jakiś kucyk czy koński ogonek – mówi Anna Łuczak, koleżanka Moniki.
Nie musi być drogo
To nie koniec wydatków. Wejściówka na najbardziej szalone bale też swoje kosztuje, a w dobie kryzysu gospodarczego to może mieć duże znaczenie. Jednak okazuje się, że karnawał nie musi być wcale takim wielkim obciążeniem dla domowego budżetu. – Wybieram się jutro na imprezę w stylu lat 70-tych, a to nie musi kosztować więcej jak 100 złotych. Jakieś dżinsy, bransoletka, świecący pasek... Zresztą młodzież nie patrzy na kryzys, musi się przecież zabawić. A partnera do tańca mam dobrego. Hah, właśnie taki w stylu lat 70-tych – cieszy się Joanna Pytlik.
Różnie się bawią
By włączyć się w karnawał, nie trzeba uprawiać szalonych pląsów na parkiecie. – Ja już raczej nie tańczę. Córka idzie więc na zabawę, ja z mężem natomiast wybieramy się na koncert symfoniczny do teatru. Jakaś rozrywka musi przecież być – tłumaczy Urszula Pytlik.
(kris)