Pracują i spłacają dług
Zakład Gospodarki Mieszkaniowej w Czerwionce–Leszczynach znowu dał dłużnikom możliwość spłacenia długów.
CZERWIONKA–LESZCZYNY. Ponad 4 mln. zł mają do zapłacenia gminie lokatorzy zajmujący mieszkania komunalne. To dług za niezapłacony czynsz. Kwota ogromna, a co roku zwiększa się o kilka procent. – Ma to związek z ciążącym na gminie obowiązkiem, by zapewnić każdemu mieszkańcowi dach nad głową. Bo nawet, jeżeli mamy pewność, że dana osoba nie będzie regulowała należności czynszowych musimy zagwarantować jej odpowiednie lokum – mówi Marian Uherek, dyrektor Zakładu Gospodarki Mieszkaniowej w Czerwionce–Leszczynach. Dług poszczególnych rodzin wynosi od kilku do nawet kilkudziesięciu tysięcy zł. Za te pieniądze gmina mogłaby chociażby wyremontować dachy na zabytkowym osiedlu familoków. Niestety od przeważającej liczby dłużników ZGM nie ma najmniejszych szans ściągnąć długu, bo ludzie najzwyczajniej nie mają z czego zapłacić. Z czego rodzina ma zapłacić 11 tys. zł jeśli jest na garnuszku OPS–u, bo np. obydwoje małżonków nie ma pracy? Wbrew pozorom problem czynszowych długów dotyczy nie tylko tzw. „patologii”. Są rodziny, które pod „ścianą płaczu” postawiły nie zawinione przez nie chwilowe tarapaty finansowe i materialne. Zakład Gospodarki Mieszkaniowej wpadł jednak na pomysł, w jaki sposób odzyskać chociaż część zadłużenia. Pomysł nie nowy, ale skuteczny i stosowany przez coraz więcej samorządów w Polsce. Lokator może swój dług odpracować. Rok temu ZGM sięgnął po takie rozwiązanie po raz pierwszy. Skorzystało z niego 14 osób. Dłużnicy spisywali z ZGM–em umowę i wykonywali na jego rzecz prace – sprzątali klatki, zbierali śmieci, kosili trawę, roznosili pocztę, wykonywali też proste prace budowlane, a zimą odśnieżali. Dzięki temu znacznie zmniejszyli swoje zadłużenie wobec gminy. Dyrektor Uherek nie chce podawać łącznej kwoty odpracowanej przez dłużników. – Wyglądałoby to atrakcyjnie, że tyle kasy można odpracować, więc inni mogą dojść do wniosku – po co płacić. Tymczasem to nie jest zastępczy sposób na opłacanie czynszu, ale doraźna forma poradzenia sobie z problemem – stwierdza. Kwoty są spore. Np. zadłużenie jednej z mieszkanek Leszczyn w dniu rozpoczęcia jesienią ub. roku odpracowywania wynosiło 10 tys. zł. Na dzień dzisiejszy kobiecie do odpracowania pozostało już tylko 3 tys. zł. W tym roku mieszkaniówka ponownie dała szansę dłużnikom. Odpracowywać mogą go zarówno mężczyźni jak i kobiety. Warunki są takie same jak w ub. roku. – Zgodnie ze specjalnie przyjętym zarządzeniem, za wykonywaną pracę dłużnikowi przysługuje odpowiednie wynagrodzenie. Za sprzątanie jest to 8 zł za godzinę, za prace budowlane 10 zł za godzinę – wyjaśnia dyrektor Uherek. Osoby, które obecnie zgłosiły się do odpracowania długu są podzielone na dwie grupy. Panie sprzątają, myją klatki schodowe, porządkują obejścia budynków, a panowie pomagają ekipom stolarzy i murarzy w pracach remontowych gminnych budynków. Dłużnik zgłasza się do pracy i pod nadzorem pracownika ZGM–u wykonuje przypisane mu czynności. Pracuje osiem godzin. O środki, które wypracuje pomniejsza mu się zadłużenie. Okazuje się, że ludzie chętnie pracują. – Stawiają się do pracy punktualnie, są sumienni i bardzo zaangażowani. Nie mamy żadnych problemów z niesubordynacją czy z alkoholem – podkreśla szef ZGM–u. Jednak nie każdy może dług odpracować. Jak oznajmia Marian Uherek to sposób dla tych, którzy starają się i są uczciwi, ale mają chwilowe problemy finansowe. Na taką formę nie załapią się ci, którzy nie pałają „miłością do pracy” a czynszu nie płacą, bo „tak się im podoba”.
(MS)