Z krzyżem idzie czterdziesty raz!
80–letni Gerard Kogut w pielgrzymce uczestniczy już 40 raz, wyprowadzając pielgrzymów z Rybnika.
Zawsze rozpoczyna marsz trzymając w ręku pielgrzymkowy krzyż. – 34 razy uczestniczyłem w pielgrzymkach od początku do końca, a od 6 lat ze względu na stan zdrowia prowadzę pierwszą grupę do granic Rybnika, a czasem trochę dalej, na ile pozwolą mi siły. Choruję na padaczkę i ogólnie nie mam zdrowia. Tak też się to zaczęło, bo czterdzieści lat temu pierwszy raz pielgrzymowałem właśnie w intencji zdrowia dla mojej osoby. Chodzę bo mi się to bardzo, bardzo, bardzo podoba. Nie mogę opuścić ani jednego roku. Kiedy pierwszy i drugi raz szedłem z pielgrzymami, to było straszne. Wtedy miałem bardziej nasilone objawy choroby i upadałem. Wtedy nie chciano powierzyć mi krzyża. Ale nie poddałem się, choć przeżyłem wiele deszczy, burzy. Kiedyś w Tarnowskich Górach podeszła do mnie pewna siostra zakonna, mówiąc, że mam przekazać jej krzyż. Ja nie chciałem, ale w końcu mi go wzięła, a potem z nim upadła. Traktuję to jako znak, że krzyż powinienem nieść za każdym razem. Chciałbym, aby Bóg dał mi siłę, aby jeszcze kilka lat móc uczestniczyć w pielgrzymce. Ten krzyż mi pomaga. Z każdym kilometrem staje się lżejszy. Mój ojciec zmarł przed osiemdziesiątką, matka mając 84 lata. Bardzo bym chciał dożyć do wieku mamy – zwierzył się pan Gerard, ruszając w drogę.
Szymon Kamczyk