Stanowice: mieszkańcy obawiają się stacji
Mieszkańcy obawiają się, że budowa dwóch stacji benzynowych w sołectwie pogorszy bezpieczeństwo na drogach i zagrozi ich domom.
Dwie stacje benzynowe jakie inwestorzy chcą wybudować w Stanowicach wywołują wiele emocji wśród mieszkańców wsi. Szczególnie tych, w sąsiedztwie których mają powstać.
Ludzie boją się, że położone naprzeciw siebie inwestycje narobią im problemów. Obawy mieszkańców popiera proboszcz ks. Eugeniusz Durczok. – To jest skandal, by w takiej lokalizacji powstały dwie stacje naprzeciw siebie, kiedy kilkaset metrów dalej, przy zjeździe z autostrady jest tyle wolnych pól, gdzie nikomu nie będą stacje przeszkadzać – stwierdza duchowny. Kwestie dotyczące budowy inwestycji miało pomóc wyjaśnić zebranie mieszkańców z władzami gminy.
Gmina nie buduje stacji
Stacje mają zostać wybudowane po obydwu stronach ronda. Jedna w „trójkącie” ulic Nowa, Żorska, Zwycięstwa, druga przy ul. Zwycięstwa za posesją Stefana Wodoka. Plany obydwu inwestycji wyłożono do wglądu a mieszkańcy mogli wnieść do nich swoje uwagi i zastrzeżenia. O ile w przypadku pierwszej ze stacji takowych nie było, to drugą z inwestycji oprotestowała jedna z mieszkanek, której dom znajduje się zaledwie w odległości kilku metrów od stacji. Kobietę wsparł proboszcz stanowickiej parafii, zgłaszając do planu swoje uwagi. Na spotkaniu z władzami mieszkańcy pytali, co gmina robi w kwestii budowy aż dwóch stacji w tak „ciasnej” lokalizacji. W stronę burmistrza Wiesława Janiszewskiego poleciały ostre słowa z sali: – Dlaczego w Stanowicach będziecie budować dwie stacje, a na rynku w Czerwionce żeście zlikwidowali? Postaw se pan stacje u siebie na placu – mówili zdenerwowani mieszkańcy Stanowic. Czerwoneccy samorządowcy spokojnie zaczęli tłumaczyć. – To nie gmina buduje stacje, bo gmina nie jest od budowy takich inwestycji – wyjaśniał Grzegorz Wolnik, pełnomocnik burmistrza ds. inwestycji. Żaden z inwestorów nie musiał też ani tłumaczyć się gminie co ma zamiar budować, ani mieć jej zgody na kupno gruntów. Tereny pod obydwie stacje nie były bowiem jej własnością.
– Obydwa tereny należały do właścicieli prywatnych, a jeden z nich nawet w części do Agencji Rolnej. Akty notarialne sprzedaży gruntów zostały więc spisane między inwestorem, a prywatnym właścicielem czyli prywatny kupił od prywatnego – tłumaczył Wolnik. Rola gminy sprowadzała się zatem wyłącznie do wyłożenia planów obydwu inwestycji wraz z dokumentacją do publicznego wglądu oraz przyjmowania do nich zastrzeżeń i uwag.
Tiry nie będą wjeżdżać między podwórka
Żadnych ruchów nie da się już zrobić w sprawie budowy stacji w „trójkącie” Żorska, Nowa, Zwycięstwa. Kwestia budowy tej inwestycji jest już zamknięta. Inwestor ma zgodę na budowę wydaną przez starostę rybnickiego, pozytywną opinię w sprawie wydał też sanepid, a poza tym stacja powstanie w oparciu o stary plan zagospodarowania przestrzennego z 2002 roku więc wszystko jest w zgodzie z prawem. Mieszkańcy mieli jednak sporo pytań dotyczących wjazdów i wyjazdów oraz kwestii spływających z tego terenu wód. – Ten teren jest strasznie podmokły, a rów przy Żorskiej stary. Ma 2 metry głębokości i woda stale go zalewa oraz podmywa. Wszystko z pól schodzi do tego rowu, jak inwestor zabetonuje plac pod stację, to woda będzie zalewać nam podwórka – żalili się jedni. – Jeśli zjazdy i wjazdy pójdą przez ul. Żorską dojdzie do zbytniego obciążenia, a tiry i ciężarówki będą nam jeździć pod oknami – mówili drudzy. Wiesław Janiszewski jak i Grzegorz Wolnik wyjaśnili, że kwestie dotyczące zjazdów i wjazdów inwestor uzgodnił z Zarządem Dróg Wojewódzkich, który jest zarządcą drogi. Włodarze gminy uspokoili jednak mieszkańców, że wytyczono je tak, by nie zagrażały bezpieczeństwu. Projekt zakłada zrobienie wysepki i lewoskrętu. Grzegorz Wolnik zdementował plotki budowy zjazdu na ul. Żorską. – Nie ma tematu zjazdu ani na ul. Żorską ani na Wyzwolenia. Został on wytyczony na drogę Nowa Żorska i nikt nie będzie wjeżdżał państwu między podwórka – zapewniał Wolnik. Co do wód opadowych pismo do inwestora wystosował sołtys Stanisław Breza. Woda będzie przepuszczana zrobionym pod ul. Zwycięstwa przepustem. Budowa stacji „w trójkącie” będzie też okazją do uporządkowania niedrożnych rowów. Z kolei burmistrz Wiesław Janiszewski zadeklarował, że sprawy związane z ul. Żorską i odwodnieniem gmina zrobi własnymi siłami, uruchamiając środki z dotacji.
Sprawa oparła się o SKO
Nadal nie ma pozwolenia na budowę drugiej ze stacji. Tu mieszkańcy są bardzo stanowczy. Ludzie obawiają się, że przy dwóch stacjach w okolicy ronda może dojść do natężenia ruchu i pogorszenia się bezpieczeństwa. – Już teraz często w godzinach szczytu rondo jest zakorkowane. A co będzie się działo jak dojdą do tego auta wyjeżdżające ze stacji? – pytali.
W tej sprawie jednak stanowiczanie mają wsparcie ze strony gminy, bo po konsultacjach z mieszkańcami i analizie wniesionych przez nich zastrzeżeń burmistrz skierował decyzje i wnioski do odpowiednich instytucji, które mają w tej sprawie wydać opinie. Chociaż projekt stacji jest już gotowy inwestor musi poczekać na decyzję Samorządowego Kolegium Odwoławczego w Katowicach. Sprawa trafiła tam po oprotestowaniu inwestycji przez jedną z mieszkanek, bo stację zlokalizowano jej tuż za płotem. Stanowiczanka jest jedyną osobą sprzeciwiającą się budowie tej stacji. Problem dotyczy z jednej strony wyjazdu, który został wytyczony w odległości 5 metrów od jej domu, a z drugiej wody, która w momencie przelania rowu zalewa jej podwórko. – Policzyłam liczbę ciężarówek przejeżdżających w tym rejonie. W ciągu 18 minut naliczyłam 200 samochodów. Wjazd na stację mam 5 metrów za oknem. Proszę się nie dziwić, bo ja się boję, że jeżeli taka ilość tirów będzie mi przejeżdżać pod oknem to konstrukcja domu nie wytrzyma – oznajmiła kobieta. Stanowiczanka poinformowała też wszystkich, że jest zastraszana przez inwestora, który przysyła jej pisma grożąc sądem za to, że ośmiela się zgłaszać jakiekolwiek uwagi. – W tym obszarze ma pani adwokatów w postaci gminy, którzy będą pilnowali pani interesów – zapewnił kobietę burmistrz Wiesław Janiszewski. Na razie zarówno gmina jak i mieszkańcy muszą czekać na to, jaka decyzję wyda SKO. To parę miesięcy spokoju. Jednak wydanie decyzji przez SKO nie skończy sporu. Jeśli bowiem będzie ona nie po myśli inwestora z pewnością się od niej odwoła. Swoje do powiedzenia będzie też miał starosta rybnicki, który zanim wyda zgodę na budowę tej inwestycji będzie musiał zapoznać się i wziąć pod uwagę zarówno opinie mieszkańców, jak i rozstrzygnięcie SKO.
(MS)