Grali jak nigdy, przegrali jak zawsze...
SIATKÓWKA – II liga.
Może zabrzmi to dziwnie, ale rybnickim siatkarzom, mimo porażki należą się słowa uznania za to, co zaprezentowali podczas sobotniego meczu z KS Milicz. Ostatnie występy w 2012 roku dobrze podsumowuje słowo: tragedia. Tym razem tak źle nie było i naprawdę niewiele zabrakło, by rybniczanie urwali choć punkt faworyzowanemu rywalowi, który celuje w pierwszą ligę.
Początek spotkania to niewielka przewaga gości. Miliczanie odskoczyli Volleyowi na dystans trzech punktów i utrzymywali go aż do końca. Miejscowi obronili dwie piłki setowe, jednak nie uchroniło ich to przed porażką do 23. Początek drugiej partii to przewaga rybniczan, którzy prowadzili już 10:5 i zaprezentowali kilka efektownych ataków z krótkiej piłki. Znakomicie grał niespełna dwudziestoletni Mateusz Świstak, którego trener Madej wystawił w pierwszej szóstce. Niestety, im bliżej końca drugiego seta, tym lepiej grali przyjezdni. Najpierw doprowadzili do wyrównania, a w decydującym momencie przechylili szalę zwycięstwa na swoją stronę i znów zwyciężyli do 23. Trzeci set również był zacięty. Prowadzenie często się zmieniało, ale znów w kluczowych sytuacjach więcej zimnej krwi zachowywali miliczanie, bezwzględnie wykorzystując kilka błędów w przyjęciu Volleya. Wynik trzeciej odsłony był taki sam jak poprzednie: 25:23 dla gości, którzy nie bez trudu, ale zasłużenie wywieźli z Rybnika 3 punkty.
(kp)
Po meczu powiedział:
Włodzimierz Madej, trener TS Volley Rybnik: Trzeba chłopaków pochwalić pomimo przegranej 3:0. Wiadomo, porażka boli. I nie ma się co tłumaczyć, że z wiceliderem. Było trochę roszad w drużynie, nie wszyscy byli zdrowi i nie mogliśmy wykorzystać całego swojego potencjału. Mogę tylko powiedzieć, że grając w taki sposób w następnych spotkaniach, z drużynami z niższej półki, można być optymistą. Dziś w każdym elemencie prezentowaliśmy się nieźle. Uciekło nam jednak trochę przyjęcie. A to, jeśli gra się punkt za punkt, daje niestety taki a nie inny wynik.